- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Led Zeppelin "IV"
Każdy człowiek, mający nawet niewielką wiedzę muzyczną, zna utwór legendę - "Stairway To Heaven". Kawałek ten na trwałe zapisał się złotymi zgłoskami w historii muzyki rockowej i często w różnych rankingach wygrywa tytuł najlepszej rockowej piosenki. To właśnie na płycie "IV" Led Zeppelin umieścił swój największy przebój, który przysparza zespołowi od czterech dekad nowych fanów, stawiających swoje pierwsze kroki w muzyce rockowej.
Poprzedni krążek, zatytułowany zgodnie z tradycją po prostu "III", został raczej chłodno przyjęty przez krytykę. Zespół postanowił materiał na następny album nagrać w spokoju, udał się więc do wiktoriańskiego domu w East Hampshire, by w nastrojowej atmosferze zarejestrować piosenki. Jimmy Page zdecydował, mimo sprzeciwu wytwórni, nie okraszać nowego wydawnictwa grupy żadnym tytułem. Zamiast tego umieścił na nim cztery symbole, które reprezentowały członków grupy. Za okładkę posłużył obraz nieznanego autora, zakupiony w antykwariacie przez wokalistę kapeli, przedstawiający rolnika pracującego na polu, zawieszony na zniszczonej ścianie jakiegoś pokoju.
"IV" jest bez wątpienia najbardziej zróżnicowanym i jednocześnie najbardziej przebojowym albumem w dyskografii Anglików. Otwierający "Black Dog" to świetny, dynamiczny utwór hardrockowy. Pierwszy przebój na krążku, ale zaraz za nim nadchodzi kolejny - o bardzo wymownym tytule: "Rock'n'Roll". Muszę przyznać, że jest to jedna z moich ulubionych pozycji na płycie i w twórczości bandu w ogóle. Wyciszenie następuje w przepięknej folkowej balladzie "Battle Of Evermore", wokalnie Planta wspiera tu Sandy Denny z Fairport Convention. Na mandolinie przygrywa John Paul Jones. Wyszło znakomicie. Pierwszą stronę longplaya zamyka "Stairway To Heaven". Chyba nie muszę przedstawiać nikomu tego kawałka. Spokojny, akustyczny wstęp, świetne zmiany tempa, a wszystko zakończone prawdziwym hardrockowym finałem ze znakomitą solówką Page'a. Fani tylko dla tej jednej piosenki kupowali płytę, gdyż utwór nigdy nie ukazał się jako singiel.
Druga strona wypada gorzej, sprawia wrażenie mniej przebojowej. Nie sposób się jednak temu dziwić, ponieważ strona A jest jedną z najlepszych w historii i ciężko utrzymać tak wspaniały poziom na całym albumie. Warto zwrócić uwagę na funkowe "Four Sticks", którego tytuł wziął wzięła się od tego, iż perkusista grał czterema pałeczkami. Piękne jest również "Going To California" zagrane akustycznie, z pełnym ekspresji wokalem Roberta Planta. Na zakończenie panowie uraczyli nas bluesowym "When The Levee Breaks", opowiadającym historię mężczyzny, który po powodzi stracił cały swój dobytek.
Po zakończeniu nagrywania "IV" kapela ruszyła w niezwykle udane tournee po Wielkiej Brytanii, poza tym grali wtedy tylko w Australii i Nowej Zelandii, a koncert w Singapurze został odwołany, ponieważ zespół nie został wpuszczony do kraju ze względu na... długie włosy.
Jedyną wadą wydawnictwa jest jego przebojowość, która niektórych może drażnić. Moim zdaniem "Stairway To Heaven" jest strasznie przewidywalne. Czuć, iż zostało skomponowane z dużą dozą zimnej kalkulacji. Osobiście wolę "Since I've Been Loving You", które zdaje się być dużo bardziej wiarygodne i swobodniejsze.
Czwarty album Led Zeppelin zamyka złoty okres twórczości formacji, gdy nagrywała płyty wybitne. Później było już "jedynie" bardzo dobrze ("Physical Graffiti") bądź słabo ("Coda"), co nie zmienia faktu, że obok Deep Purple i Black Sabbath Led Zeppelin pozostaje najważniejszym bandem grającym ciężkiego rocka.
ale IV to była chyba najwyższa forma kompozycyjna tego zespołu, później było już lepiej lub gorzej chociaż moim zdaniem nie nagrali nigdy slabej płyty.
Następne płyty już nie były takie,... Bluesowe, więcej było eksperymentów takich jak na Houses of The Holy
"It's been a long time since I rock and rolled, (nanaaa na na na naaa na)
It's been a long time since I did the Stroll. (nanaaa na na na naaa na)
Ooh, let me get it back, let me get it back,
Let me get it back, baby, where I come from. ((nanaaa na na na naaa na)"
Nogi aż sie same rwą do tańca :)
Za mało choćby o europejskim grind i death metalu (Napalm death, Extreme Noise Terror, Entombed, Gorefest, Disharmonic Orhestra, norweski black metal jest, ale też nie ma nic choćby o protoplastach w ogóle black(troche jak pamiętam o Venom, zaś nic o Bathory)
No cóż film ma 1,5 godziny - być moze nie udało się wszystkiego zmieścić co tłumaczy, mimo to mało o tej ewolucji też jest.
Widzę, ze to nowy serial muzuczny z 2011 roku. To nie oglądałem, dzięki za info.
Albumy rocka to oczywiście lecą już od około 2 lat na TVP Kultura, sa oczywisce bardzo fajnie zrobione
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Black Sabbath "13"
- autor: Dominik Zawadzki
Motorhead "Motorhead (reedycja)"
- autor: Mikele Janicjusz