zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Led Zeppelin "II"

31.10.2007  autor: Kajetan Pawełczyk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Led Zeppelin
Tytuł płyty: "II"
Utwory: Whole Lotta Love; What Is And What Should Never Be; The Lemon Song; Thank You; Heartbreaker; Living Loving Maid (She's Just A Woman); Ramble On; Moby Dick; Bring It On Home
Wykonawcy: Jimmy Page - gitara; Robert Plant - wokal, harmonijka; John Paul Jones - gitara basowa, organy; John "Bonzo" Bonham - instrumenty perkusyjne
Premiera: 22.10.1969
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Jakieś dziwne psychodeliczne dźwięki, odgłosy szczytowania, zawodzenia gitary i nagle kanonada perkusji, a zaraz po niej sekwencja znakomitych solowych zagrywek Page'a. Każdy, kto choć raz słuchał legendarnej audycji Piotra Kaczkowskiego "Mini-Max" z pewnością zna ten motyw doskonale. To najbardziej rozpoznawalny i chyba najlepszy fragment pierwszego utworu na płycie "Led Zeppelin II" - jednym z kamieni milowych muzyki rockowej.

Brytyjczycy nagrali ten album zaledwie kilka miesięcy po wydaniu debiutu, dzięki któremu wdarli się na szczyty list przebojów (co w roku 1969 nie było obciachem, jakim jest dzisiaj). I w opinii wielu krytyków i fanów "Dwójką" przebili "Jedynkę". Ja co prawda nie zgadzam się z tą opinią, nie zmienia to jednak w niczym faktu, że "Led Zeppelin II" jest krążkiem genialnym. Dziewięć kompozycji, opartych luźno na chicagowskim bluesie, jednak skrzących oryginalnością i świeżymi pomysłami, brawurowo wykonanych i wyprodukowanych przez samego Jimmy'ego Page'a w sposób nieosiągalny dla dzisiejszych speców od brzmienia.

Zaczyna się od "Whole Lotta Love", które prócz części wspomnianej już we wstępie zawiera jeden z lepszych riffów lat 60-tych. Robert Plant śpiewa o miłości cielesnej i robi to w sposób tyleż sugestywny, co przekonywający. Potem następuje "What Is And What Should Never Be", oparta na schemacie (wtedy jeszcze nie eksploatowanym tak, jak w latach późniejszych) spokojna zwrotka - ostry refren. Kompozycja pod koniec nabiera jeszcze większej dynamiki, dzięki prostym dźwiękom granym przez gitarzystę i wysokiemu śpiewowi frontmana. Trzecia kompozycja to intrygujący blues "Lemon Song" z mocno wyeksponowanymi partiami gitary basowej autorstwa Jonesa, który gra bardzo swobodnie i niekonwencjonalnie. Tematyka tekstów się nie zmienia: "Squeeze me baby, until the juice runs down my leg". Później jest spokojna ballada "Thank You", z dźwiękami organów, piękną solówką i słowami opowiadającymi i tym razem o sile miłości, ale tej bardziej duchowej. Dalej "Heartbreaker" - klasyczny hardrockowy kawałek ze znakomitym riffem, który zna chyba każdy fan muzyki. Szósta piosenka to motoryczny "Living Loving Maid", nawiązujący do "Communication Breakdwon" z debiutu. Po nim - "Ramble On", podobny pod względem konstrukcji do "What Is And What Should Never Be", z folkowymi zwrotkami, mnóstwem akustycznych gitar i tolkienowskimi tekstami. Przedostatni utwór to "Moby Dick", w większości wypełniony perkusyjnym solem Bonhama, które nie jest może specjalnie efektowne, ale z pewnością interesujące i nietuzinkowe (zwłaszcza że perkusista zamiast pałeczek użył gołych dłoni). Album zamyka klasyczny bluesowy "Bring It On Home". Plant gra na harmonijce i śpiewa zupełnie nie w swoim stylu, imitując bardziej wokalistów murzyńskich. Jednak w połowie piosenka zmienia się w bardzo zeppelinowy hard rock, by na koniec znów powrócić do czystego bluesa.

Te dziewięć kompozycji zdefiniowało niejako nowy styl w rocku i stało się niewyczerpanym źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń muzyków. I tylko szkoda, że Led Zeppelin już nigdy nie zbliżyli się do osiągniętego tu poziomu...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Led Zeppelin "II"
starysłuchacz (gość, IP: 79.186.197.*), 2019-07-06 19:56:51 | odpowiedz | zgłoś
Również uważam, że w przypadku Led Zeppelin pierwsze cztery płyty to arcydzieła wszech czasów no i oczywiście cztery 10-ki a pozostałe to mocne 9-ki. Tutaj recenzent pisze, że to co nastąpiło po II-ce to już nie był ten sam poziom ale jaki mógł być po czymś tak doskonałym. Po drugiej była trzecia doskonała a po tej czwarta. Na dodatek wszystkie inne,każda inaczej doskonała. Na tym polega ich wielkość.
re: Led Zeppelin "II"
świnoujściak (gość, IP: 164.127.85.*), 2019-06-30 09:19:27 | odpowiedz | zgłoś
Jak to "nie zbliżyli się do tego poziomu?! Już następna "III" zawiera pomnikowe utwory, jak "Immigrant Song", Since I've been loving you", ale też osobny set utworów dziś nie funkcjonujacych jako "przeboje", ale prekursorskich, które trzeba rozumieć inaczej, nie tylko w duchu hitów, jakichś kandydatów do zestawień typu "100 najlepszych". Muzyka nie polega tylko na odlewaniu produktów, ale na inspiracji, zburzeniu konwencji. Na "III" uczynili to doskonałym, zapowiadającym moim zdaniem grunge, "Out on the tiles". Jeśli ktoś chce pozostać w jednym nurcie tego co robili LZ,to nie będzie zadowolony z późniejszych płyt. Page powiedział o odbiorze "III": "Szukali kolejnego "Whole lotta love", zamiast posłuchać tego, co nagraliśmy". A nagrali pierwsze tak słynne utwory "bez prądu", nagrali "hard rock folk", nagrali "Hats of to (Roy) Harper"- niesamowite przekształcenie bluesa. No a "IV"? Uważana przez wielu za najlepszą ich płytę. A upomnę się jeszcze o doskonałe utwory z następnych płyt, "Kashmir", "Achilles last stand", itd.To była grupa, która na 7 a może i 8 płytach nie popełniła słabego utworu, a na każdej płycie serwowała coś, co popychało muzykę światową do przodu.
Mocne słowa :-)
TomekG (gość, IP: 213.227.67.*), 2009-10-15 14:21:29 | odpowiedz | zgłoś
Mocne słowa, że nie zbliżyli się już do tego poziomu. Zbliżyli się, a w niektórych momentach go przewyższyli. Led Zeppelin III jest na b. dobrym poziomie, tylko że jest inne. O czwórce chyba szkoda pisać, bo już wszystko o niej zostało napisane. Początek końca to Houses Of The Holy. Gdzie naprawdę dobrych rzeczy całościowo jest już niewiele w porównaniu z wcześniejszymi płytami. Więcej jest dobrych pojedynczych momentów w utworach. W Physical graffiti Zepellini osiągają jeszcze wysoki poziom( I część płyty) Presence broni się swoja surowością, a potem jest koniec ;)
re: Mocne słowa :-)
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2018-12-10 12:36:15 | odpowiedz | zgłoś
Nie mnie jest oceniać, czy Dwójka lepsza od Jedynki, ale Dwójka przynajmniej nie była źródłem tylu sporów sądowych. ;)

Oceń płytę:

Aktualna ocena (349 głosów):

 
 
86%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki

Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot

Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski

Deep Purple "In Rock"
- autor: Annoporus

Black Sabbath "Master Of Reality"
- autor: Elwood

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?