- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Led Zeppelin "Houses Of The Holy"
28 marca 1973 roku ukazała się pierwsza płyta Led Zeppelin o konkretnym tytule. Od początku album wzbudzał wiele kontrowersji wśród krytyków, którzy zarzucali zespołowi odejście od kierunku, który obrał - od hard rocka. Jednak fani byli innego zdania i do 1999 roku płyta rozeszła się w 11 milionach egzemplarzy.
Większość utworów została zarejestrowana w Stargroves, gdzie zespół odbywał próby. Płytę otwiera szybki i wesoły "The Song Remains The Same". Znakomita gra Jimmy'ego, wokal Roberta oraz podkład Jonesa i Bonhama, którzy tworzyli najlepszą sekcję rytmiczną na świecie. Tekst opowiada o podróżach i miejscach, w których przebywał zespół. Naprawdę fajny, hardrockowy kawałek z mocno wyeksponowanym basem. Następny jest "The Rain Song". Bluesowy, nastrojowy utwór, w którym główną rolę odgrywa melotron Jonesa. Wspaniały klimat. Trzeci na płycie jest "Over The Hills And Far Away", kawałek idealny na "pudło". Jones prezentuje tu intrygującą partię na klawesynie, jednak główną rolę odgrywa podkład rozpisany na gitarę elektryczną i akustyczną. Kolejny numer, "The Crunge", jest żartem i nie należy traktować go poważnie. Ten kawałek szybko się nudzi i jest najsłabszy na płycie. Następne w kolejności jest "Dancing Days" z typowym, "powiewającym" wschodnim klimatem, riffem Page'a. Później czas na reggae. "D'yer Mak'er" - bo o nim mowa - to kawałek z fajnym, skocznym riffem i wolną, nastrojową solówką. Kawałek popularny, jednak nie jest pamiętany, chyba że względu na swój dziwny tytuł. Wreszcie dochodzimy do punktu kulminacyjnego płyty: "No Quarter". Utwór ponadczasowy, wielokrotnie nagrywany przez innych artystów (polecam wersję Toola). Muzyczna wizytówka Jonesa, z solówką na pianinie - choć moim zdaniem bardziej interesujące jest solo Page'a - z wspaniałym, zniekształconym wokalem Planta oraz z tekstem opowiadającym o najeździe Wikingów na bezbronne miasto. Najlepszy Zespół Świata potwierdza, że w każdej piosence potrafi stworzyć wspaniały klimat. Ostatnim kawałkiem jest "The Ocean", zadedykowany fanom zespołu. Ostry, hardrockowy riff oraz wokal są najlepszą wizytówką tego utworu. Tekst Planta opowiada o "oceanie głów", jaki widać ze sceny podczas koncertów. Obok "D'yer Mak'er", "No Quarter" i "The Song Remains The Same" - najlepszy kawałek na płycie.
Ten album to klasyka (jak zresztą każda płyta Zeppelinów), a utwory "The Song Remains The Same" oraz "No Quarter" weszły na stałe do repertuaru granego przez zespół na koncertach. Polecam każdemu, szczególnie na zimowe, mroźne wieczory.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Black Sabbath "Master Of Reality"
- autor: Elwood
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel
Slayer "Christ Illusion"
- autor: Szymon Wroński