- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Leash Eye "V.I.D.I."
Druga płyta warszawskich hard rockerów z Leash Eye otworzyła im drzwi do katowickiego "Spodka", w którym zagrają przed Judas Priest. Jak zareagowałeś na tę wiadomość, drogi czytelniku? Należy im się czy nie? Zanim odpowiesz, coś ci zasugeruję. Posłuchaj płyty "V.I.D.I.".
Leash Eye zarejestrował dziesięć numerów z solidnie brzmiącymi gitarami, "brudnym" Hammondem i charakterystycznym wokalem. Hard rock, czy też tzw. południowy rock - wszystko jedno. "V.I.D.I." brzmi jak rozpędzona amerykańska ciężarówka, która - choć ciężka jak wszyscy diabli - tnie międzystanówką z piekła do Wyoming i zostawią za sobą tylko kurz. Momentami wydaje się, że drugim pasem minął ją Zakk Wylde na motorze (riff z "Open Up, Chris!") albo wyprzedził James Hetfield, wracający z sesji nagraniowej "Load" (melodyka na początku utworu "Warmth"). "I am the king of the road" - głosi tekst utworu "Trucker Song". I faktycznie, trzeba przyznać, że z warsztatu Leash Eye wyjechała naprawdę dobra "drogowa" płyta, nie dość że o dużej mocy silnika, to jeszcze w ładnej karoserii.
Uczciwie trzeba powiedzieć, że zespołowi opłaciło się nagrywanie w "Sound Division Studio". Produkcji albumu nie da się niczego zarzucić. Dobrze zmiksowane instrumenty tworzą przyjemną w odbiorze całość przy zachowaniu wyraźnych brzmień każdego z osobna. Kawał dobrego rocka z diabelskim kopytem. Materiał dobry zarówno do grania na koncertach, jak i odsłuchu z krążka na imprezie albo w odtwarzaczu w samochodzie. Niewątpliwą zaletą ostatniego dzieła Leash Eye jest też pewna przebojowość. Jeśli grasz energetycznego rocka, nie możesz zapomnieć o melodiach, które przyczepią się do słuchacza na dłużej niż pięć minut po przesłuchaniu płyty. Czy "V.I.D.I." działa na tyle sprytnie? Krótki test na refrenie "One Time, Two Times" powinien wystarczyć.
Na zakończenie ukłony za właściwe postępowanie z mikrofonem wędrują w stronę wokalisty Sebba i Piotra Cugowskiego, który wystąpił gościnnie w utworze "Trucker Song". O tym, jak udało się ściągnąć go do studia, możecie dowiedzieć się z naszego wywiadu.
Oby "Liszajom" nie zabrakło paliwa na kolejne równie dobre płyty. "V.I.D.I." oceniam na osiem punktów i zabieram ją do samochodu. "I'm riding my way, I'm going too fast, I'm cruising to hell, No one will last!".