- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lao Che "Prąd stały / Prąd zmienny"
Zacznę, jak wypada zazwyczaj zaczynać, szczerze i od początku. Przyznam, że nigdy nie byłem fanem, nigdy też nie odliczałem dni do premiery kolejnej płyty, nigdy nie toczyłem batalii słownych z oponentami zespołu czy zwykłymi nienawistnikami. Nigdy nie komentowałem, nie wypowiadałem się w materii twórczości, nie chadzałem na koncerty, nie kupowałem płyt, plakietek, naszywek, pralek czy ołówków, promujących osoby Spiętego i spółki. Zaręczam również, że nigdy nie przyjąłem żadnych korzyści majątkowych ze strony zespołu, jak i kogokolwiek z Płocka czy okolic, jakkolwiek nie trąciłoby to hipokryzją z uwagi na dalszą część recenzji.
Wypadałoby wspomnieć, że "Prąd Stały/Prąd Zmienny" zrealizowany jest - w przeciwieństwie do płyt poprzednich Lao Che - bez konkretnego lejtmotywu, bez żelaznej siatki krępującej niepokorne umysły muzyków. Sprawia to oczywiście wrażenie braku pewnej koncepcji, której poświęcona byłaby cała płyta. Jedyną wszak analogią, której moglibyśmy dopatrywać się między utworami, jest forma stylizowana ociupinę na retro-elektronikę. Jednym będzie to przeszkadzać, drugich - w tym mnie - szczerze ukontentuje i rozbawi.
Zdecydowanie mniej tu gitar, zdecydowanie więcej automatu perkusyjnego, sampli i starego bitu. Brzmi to uroczo ostentacyjnie, niedyskotekowo jednak. Ogół rzeczonych tworzy wspaniały drugi plan, żyzny grunt pod lirykę Spiętego, jako że ta, nie umniejszając naturalnie zasług innych członków zespołu, dominuje i stanowi o potencjalnej sile przebicia albumu.
A Spięty w ogromie swojego geniuszu znów postawił na abstrakcję. Uświadczyłem prawdziwych ton humoru, trafnych aluzji, przeciekawych gier słownych, garści kwazi-historii i - nawet - śladowego wyuzdania. Wszystko to zaklęte w przerośniętą formę tekstów, które - choć górują nad treścią brzmieniowo i estetycznie - częściowo determinują specyfikę swojego odbioru również do warstwy refleksyjnej.
Co także bardzo ważne, numery posiadają niesamowitą głębię. Nurzamy się wręcz w równo rozłożonym natłoku linii melodycznej, w chórkach, efektach czy klawiszach, w niespotykanej, czasami nawet teatralnej interpretacji wokalisty, w tonie głosu Spiętego. Przyjmujemy cały ten jędrny rozgardiasz całkowicie bezpośrednio, niemniej jednak bliżej płycie powagą do kabaretu aniżeli dramatu antycznego, co w pewnym sensie świadczy o przemyślności i polocie sprawców.
Można by powiedzieć, że Lao Che otarło się o absolut, gdyby nie ścieżka nr 6, tj. utwór "Dłonie", którego warstwa liryczna jawi mi się, nawet pod kątem solidnie abstrakcyjnym, drobnym grafomaństwem. Następnym negatywem, za który będę łajać zespół, jest oprawa albumu. Krążek bowiem ochędożony jest w drugiej kategorii tekturkę, która ma najwyraźniej na celu naskoczenie organizacjom ekologicznym typu Greenpeace. Nie wiem, czym kierowało się Rockers Publishing, jestem jednak gorącym zwolennikiem polimerów syntetycznych, ścinania drzew i globalnego ocieplenia, jeśli tylko ktokolwiek stawia pod znakiem zapytania plastikowość opakowania płyty, którą mam zamiar nabyć.
Czy "Prąd Stały..." jest więc pozycją, którą warto posiadać? Oczywiście. Drobne rysy na krwawicy twórców mogę swobodnie przyrównać do kropli w morzu doznań przyjemnych, które z pewnością kompleksowo i pociesznie zagospodarują Twój czas wolny. Z uwagi na swoją jakość, niską cenę i szeroką dostępność recenzowany longplay dostaje ode mnie prawie pełną, jak najbardziej pozytywną ocenę. Serdecznie polecam.
Ciekawi mnie, jakie zespoły masz na myśli pisząc o tych ciekawych i wartościowych polskich grupach.
Lao Che na pierwszych 2 albumach zaprezentowało coś absolutnie nowego i spójnego pod względem muzycznym, koncepcyjnym.
Faktycznie, zapomniałem o koncercie w Muzeum PW i jego transmisji w TVP. Akurat w tym wypadku telewizja stanęła na wysokości zadania i tylko należy się cieszyć, że wartościowa muzyka zagościła w publicznej telewizji. To czy płyta była na rękę władzy mnie nie obchodzi, najważniejsze, że album broni się świetną muzyką i tekstami. O jakich "celach propagandowych" piszesz? Jeśli chodzi o chęć zainteresowanie młodych ludzi historią swojego kraju, to nie widzę w tym nic złego. No bo co ciekawego do zaprezentowania w warstwie tekstowej ma zespół Kruk?
Materiały dotyczące zespołu
- Lao Che
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
2Tm2,3 "888"
- autor: Mojżesz
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk