zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Lao Che "Prąd stały / Prąd zmienny"

31.05.2010  autor: Zubeht
okładka płyty
Nazwa zespołu: Lao Che
Tytuł płyty: "Prąd stały / Prąd zmienny"
Utwory: Historia stworzenia świata; Krzywousty; Magistrze pigularzu; Czas; Życie jest jak tramwaj; Dłonie; Kryminał; Prąd stały / prąd zmienny; Urodziła mnie ciotka; Wielki kryzys; Sam O' tnosc; Zima stulecia
Wykonawcy: Denat - sample; Spięty - wokal, gitara; Dimon - instrumenty perkusyjne; Żubr - gitara basowa; Wieża - instrumenty klawiszowe; Krojc - gitara; Trocki - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Rockers Publishing
Premiera: 1.03.2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Zacznę, jak wypada zazwyczaj zaczynać, szczerze i od początku. Przyznam, że nigdy nie byłem fanem, nigdy też nie odliczałem dni do premiery kolejnej płyty, nigdy nie toczyłem batalii słownych z oponentami zespołu czy zwykłymi nienawistnikami. Nigdy nie komentowałem, nie wypowiadałem się w materii twórczości, nie chadzałem na koncerty, nie kupowałem płyt, plakietek, naszywek, pralek czy ołówków, promujących osoby Spiętego i spółki. Zaręczam również, że nigdy nie przyjąłem żadnych korzyści majątkowych ze strony zespołu, jak i kogokolwiek z Płocka czy okolic, jakkolwiek nie trąciłoby to hipokryzją z uwagi na dalszą część recenzji.

Wypadałoby wspomnieć, że "Prąd Stały/Prąd Zmienny" zrealizowany jest - w przeciwieństwie do płyt poprzednich Lao Che - bez konkretnego lejtmotywu, bez żelaznej siatki krępującej niepokorne umysły muzyków. Sprawia to oczywiście wrażenie braku pewnej koncepcji, której poświęcona byłaby cała płyta. Jedyną wszak analogią, której moglibyśmy dopatrywać się między utworami, jest forma stylizowana ociupinę na retro-elektronikę. Jednym będzie to przeszkadzać, drugich - w tym mnie - szczerze ukontentuje i rozbawi.

Zdecydowanie mniej tu gitar, zdecydowanie więcej automatu perkusyjnego, sampli i starego bitu. Brzmi to uroczo ostentacyjnie, niedyskotekowo jednak. Ogół rzeczonych tworzy wspaniały drugi plan, żyzny grunt pod lirykę Spiętego, jako że ta, nie umniejszając naturalnie zasług innych członków zespołu, dominuje i stanowi o potencjalnej sile przebicia albumu.

A Spięty w ogromie swojego geniuszu znów postawił na abstrakcję. Uświadczyłem prawdziwych ton humoru, trafnych aluzji, przeciekawych gier słownych, garści kwazi-historii i - nawet - śladowego wyuzdania. Wszystko to zaklęte w przerośniętą formę tekstów, które - choć górują nad treścią brzmieniowo i estetycznie - częściowo determinują specyfikę swojego odbioru również do warstwy refleksyjnej.

Co także bardzo ważne, numery posiadają niesamowitą głębię. Nurzamy się wręcz w równo rozłożonym natłoku linii melodycznej, w chórkach, efektach czy klawiszach, w niespotykanej, czasami nawet teatralnej interpretacji wokalisty, w tonie głosu Spiętego. Przyjmujemy cały ten jędrny rozgardiasz całkowicie bezpośrednio, niemniej jednak bliżej płycie powagą do kabaretu aniżeli dramatu antycznego, co w pewnym sensie świadczy o przemyślności i polocie sprawców.

Można by powiedzieć, że Lao Che otarło się o absolut, gdyby nie ścieżka nr 6, tj. utwór "Dłonie", którego warstwa liryczna jawi mi się, nawet pod kątem solidnie abstrakcyjnym, drobnym grafomaństwem. Następnym negatywem, za który będę łajać zespół, jest oprawa albumu. Krążek bowiem ochędożony jest w drugiej kategorii tekturkę, która ma najwyraźniej na celu naskoczenie organizacjom ekologicznym typu Greenpeace. Nie wiem, czym kierowało się Rockers Publishing, jestem jednak gorącym zwolennikiem polimerów syntetycznych, ścinania drzew i globalnego ocieplenia, jeśli tylko ktokolwiek stawia pod znakiem zapytania plastikowość opakowania płyty, którą mam zamiar nabyć.

Czy "Prąd Stały..." jest więc pozycją, którą warto posiadać? Oczywiście. Drobne rysy na krwawicy twórców mogę swobodnie przyrównać do kropli w morzu doznań przyjemnych, które z pewnością kompleksowo i pociesznie zagospodarują Twój czas wolny. Z uwagi na swoją jakość, niską cenę i szeroką dostępność recenzowany longplay dostaje ode mnie prawie pełną, jak najbardziej pozytywną ocenę. Serdecznie polecam.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Bzdura
Wisien (wyślij pw), 2010-05-31 16:47:03 | odpowiedz | zgłoś
"Autor recenzji nie ma słuchu"? I stwierdzasz to tylko dlatego, że masz inne zdanie... nieeeeźleee....
Masz pecha, bo każdemu ma prawo się podobać co innego i każdy słyszy i odbiera muzykę nieco inaczej.
2
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (358 głosów):

 
 
52%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz

2Tm2,3 "888"
- autor: Mojżesz

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?