- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kreator "Endorama"
Niedawno do moich rąk trafiła najnowsza płyta studyjna niemieckich weteranów thrashu. Mowa o "Endoramie" KREATORA. Wydaje mi się, że zespół ten w ostatnim czasie stracił nieco na popularności w metalowym światku. Nie wiem do końca, czym to jest spowodowane. Być może ostatnie ich dokonania nie podobają się starszym fanom i odwrotnie.
Ja nie zaliczam się do obozu ani starych, ani nowych. Po prostu tak jakoś się złożyło, że moje podejście do tej kapeli było nijakie. Rozczarowalem się też wielce podczas ich występu na "Metal Hammer Festival" w 1997 roku (Spodek), chociaż nie należy ich w sumie winić za to co się stało - nie popisali się organizatorzy i sprzęt - w sumie KREATOR unplugged...
Zaraz po tym wydarzeniu dotarł do mnie album "Outcast", który bardzo mnie zaciekawił i zmienił nieco podejście do kapeli. Podobnie jest z "Endoramą" - płytą zbyt ciekawą, żeby przejść obok niej obojętnie. Dzięki kapelom pokroju KREATORA możemy być spokojni o dalsze losy prawdziwego, gitarowo-metalowego brzmienia. Chociaż, jak wspomniałem na początku, obecne brzmienie kapeli różni się od takich płyt, jak choćby "Extreme Aggresion" czy "Coma of Souls". Głównie za sprawą szybkości gitar czy linii wokalnych M. Petrozzy, które stały się bardziej przejrzyste. Mimo tych nieodzownych zmian, jest to cały czas KREATOR. Słychać na tej płycie ewolucję muzyczną zespołu, która została zapoczątkowana na "Renewal". Ogólnie można powiedzieć, że na swój sposób "Endorama" jest kontynuacją "Outcast", tylko bardziej rozszerzoną. Widać też, że Mille Petrozza i spółka nie stroni od technicznych nowinek. Trudno wybrać z niej konkretny utwór jako przebój, bo każdy z nich wnosi coś ciekawego i jest po prostu inny. Jednak według mnie szczególnie warto się zainteresować dwoma: "Everlasting Flame" - ciekawa aranżacja, prawie ballada, ze smyczkami w tle oraz najlepszym chyba utworem - "Pandemonium", który przypomina "Phobię" z poprzedniczki.
Płyta w sumie nie wnosi nic nowego do ciężkiego grania, jest jednak w niej "coś", co sprawia, że warto się nią zainteresować. Album dla fanów czujących sentyment do starych kapel w nowych aranżacjach - i chyba tylko do nich. A szkoda... Radzę się z nią zapoznać.
Niby miał wyjść w klimacie rocka, metalu gotyckiego???, bo śpiewa tu koleś z Lacrimosy (choć dla mnie Lacrimosa to dupa nie gotycki rock). Utwór fajny, choć zamiast goth przypomina późniejszy Carcass ze Swansong
Materiały dotyczące zespołu
- Kreator