- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Kovenant "Animatronic"
Oj, rozczarował mnie Kovenant. Chyba zmiana nazwy nie wyszła im na dobre. Ksywki też pozmieniali i sam już nie wiem, kto prócz Nagasha (teraz Lex Icon) z Covenant pozostał :). A tak na serio, to Lex Icon to Nagash, Psy Coma - Blackheart i Von Bloomberg to Hellhammer.
Muzyka jest... to dość śmieszne, ale ostrzejsza i bardziej komercyjna zarazem. Dużo tu elektronicznych wstawek, przesterów wokalu, syntezatorów, itd. Jakoś trudno mi było nad tym przejść do porządku dziennego. Kiedy słuchałem "Animatronic" pierwszy raz, przyszły mi na myśl dwa słowa - "prymitywne" i "Rammstein". Teraz już nie reaguję aż tak negatywnie, ale praca sekcji rytmicznej i gitar wyraźnie zahacza o zespół na literkę R. Ratuje to wokal Nagasha, który jest nawet lepszy niż na "Nexus Polaris". Szczególnie w coverze Babylon Zoo ("Spaceman") Nagash pokazuje, co potrafi wycharczeć.
Jakość kompozycji i aranżacji jest nadal wysoka, ale sam gatunek mi zbytnio nie odpowiada. Nie mam nic przeciwko elektronice, ale tutaj przejawia się to w miarowym waleniu perkusji i prostej pracy gitar. Wiem, że piszę to już drugi raz :), ale zasmuciło mnie to, bo oczekiwałem czegoś lepszego od następcy "Nexus". Syntezatory w takim np. "New World Order" grają niczym w rasowym disco z lat 70-tych...
Muzyka jest ostra, ale to pewnie dzięki wszechobecnym przesterom i efektom. Mimo wszystko jednak błędem z mojej strony byłoby odmawianie tej muzyce klimatu. Jest on bardzo syntetyczny i... totalitarny. Aż widać te setki ludzi ustawione w równe rzędy i wykrzykujące te same nadęte hasła. I gdzieś tam, w ciemnej uliczce, Lex Icon z kolegami krąży wokół mrocznej kuli, poprzecinanej wyładowaniami elektrycznymi, z której wynurza się odrażająca, na wpół elektroniczna gęba wykrzykująca rewolucyjne hasła... Ta muzyka właśnie taka jest... Metalowa w duchu, ale zarażona elektroniką, która dosłownie ją pożera (początek, bodajże "Jihad", to niemal "Mortal Kombat").
Nie twierdzę oczywiście, że to coś złego, ale po Covenant spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Jeszcze raz to napiszę - może po prostu źle podchodzę do tej płyty... A może chodzi mi o to, że jest to dobra płyta, ale jedna z wielu. Nie nowatorska czy oryginalna. Modna i drążąca popularny ostatnio gatunek, a że stoi na wysokim poziomie... To mi chyba nie wystarczy.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Covenant "Nexus Polaris"
- autor: Margaret
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Bart/2
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum
Anathema "Judgement"
- autor: Raf
- autor: Margaret
- autor: Adam "Tool" Ulecha