- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Kovenant "Animatronic"
The Kovenant... hmm, niby brzmi znajomo. Nasuwa skojarzenia z Twórcami ubiegłorocznej, doskonale przyjętej, płyty "Nexus Polaris". Ale coś jest nie tak. Bo tamten zespół nazywał się Covenant... Okazuje się, że to ta sama kapela, w nieco okrojonym składzie, z troszkę inną pisownią (w grę wchodziły tutaj kwestie prawne - podobno kiedyś jacyś "technowcy" występowali pod takim szyldem). To jednak nie ma żadnego znaczenia, wszyscy już chyba zdążyli się przyzwyczaić do tej drobnej korekty. Przecież zawsze o wiele więcej emocji wzbudza muzyka...
Przyznam, że dość długo zwlekałam z posłuchaniem "Animatronica". Miałam wrażenie, że się rozczaruję, że The Kovenant nie będzie w stanie powtórzyć fenomenu "Nexus Polaris". Najpierw zaniepokoiło mnie "pozbycie się" z grupy Sverda, Astennu i Sarah. Potem w prasie co jakiś czas pojawiały się nieco głupawe wypowiedzi Nagasha (tu jako Lex Icon). Przerażenie dosięgło swego apogeum, gdy pierwsi krytycy zaczęli przyrównywać "Animatronic" do techno. W końcu jednak nowy Kovenant znalazł się obok mnie. Okładka, wkładka, tytuły utworów, teksty... wszystko wyraźnie skłaniało się ku przyszłości, ku nowoczesności. Ale niepokój jakby nieco opadł. Sama nie wiem dlaczego. Może instynktownie wyczuwałam, że nie będzie rozczarowania...
I rzeczywiście nie było. Przeżyłam za to wstrząs i wielkie zaskoczenie. The Kovenant dobili mnie już pierwszym dźwiękiem, ciężkim, kosmicznym brzmieniem ("Mirrow's Paradise"). Potem ten urzekający refren, fantastyczna różnorodność wokali. Czy tak brzmi techno? Może wkrótce zacznę słuchać :). Na drugi ogień poszedł "New World Order" - znów potężne brzmienie, dużo zamętu i udziwniania. Muzyka przyszłości? - zdecydowanie tak. Gdy wyszedł "Eternal" Samaela wydawało mi się, że to właśnie ta płyta będzie tym najbardziej futurystycznym dziełem roku. Nie mogłam jednak przewidzieć tego, co zaserwuje The Kovenant, nie byłam w stanie dotrzeć do "chorej" i niekonwencjonalnej wyobraźni Twórców "Animatronica". Teraz, gdy znam ten album, rozumiem, co Nagash miał na myśli mówiąc, że ta muzyka wyprzedza wszystko to, co do tej pory stworzono w metalu. To oczywiście dość umowne stwierdzenie, niewątpliwie jednak The Kovenant "wyjechali" tą płytą daleko w przyszłość. I trochę potrwa zanim komukolwiek uda się ich dogonić. Kosmiczna atmosfera (znana dobrze z "Nexusa"), ciężkie brzmienie gitar, a obok dużo sampli i loopów. Wszystko znakomicie zlewa się w jedną, spójną całość. Mnóstwo tu zakręcenia, szaleństwa, psychozy ("Jihad", "In the Name of the Future"), a także majestatu, potęgi, wyśmienitych melodii ("Mirrow's Paradise", "The Human Abstract"). Jasne, że przez te dźwięki czasem przenikają "rasowe" techno-beaty, ale to właśnie one jeszcze mocniej udziwniają tę muzykę (gdyby tak "smakowało" techno, już dawno zaliczałabym się do jego najwierniejszych fanów). Sporym zaskoczeniem jest tutaj cover "Spaceman" z repertuaru Babylon Zoo (grupa chyba jest powiązana z dyskoteką). Podobno to bardzo znany hit, ja jednak nigdy nie miałam okazji go usłyszeć. Nie szkodzi, Kovenant na pewno zrobił z niego coś pożyteczniejszego. Totalny odjazd. Zresztą cały "Animatronic" to szaleństwo, obłęd, kosmos... Ta muzyka wstrząsa swą odmiennością, dojrzałością i futuryzmem. Zachwyca w każdym calu - świetne gitary, dobre solówki (mimo, że utrzymane w heavy metalowej konwencji zgodnie z trendem obowiązującym w Nuclear Blast), fantastyczne i zróżnicowane linie wokalne (tu przede wszystkim pochwała dla Lex Icona, bo żeńskie głosy nie są żadną rewelacją), no i ten kosmiczny klimat.
Żałuję tylko jednego - że tak późno zapoznałam się z tą płytą. Następnym razem, dopóki sama nie przesłucham danego albumu, postaram się odłożyć rozterki i wątpliwości na bok. Czasem przez dziwne uprzedzenia można pominąć naprawdę niesamowite dzieło. "Animatronic" to klucz do kosmicznych otchłani, przepustka do odległej, niezbadanej przyszłości.
Co do tego, że płyta "zapomniana" - pewnie zależy przez kogo. Jest dużo dobrych "zapomnianych" płyt, więc tutaj jak dla mnie nie ma reguły. Szukam teraz takiego grania bo mnie zwyczajnie zaintrygowało - wzięło się to z Neurotech, na którego trafiłem zupełnie przypadkiem, a który wyrósł na band nr 1 dla mnie - ostatnie pół roku to w 80% tylko Neurotech (czyli szajba:))
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Covenant "Nexus Polaris"
- autor: Margaret
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Bart/2
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum
Anathema "Judgement"
- autor: Raf
- autor: Margaret
- autor: Adam "Tool" Ulecha