- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Knocked Loose "A Tear in the Fabric of Life"
Bohater tego tekstu, grupa Knocked Loose, to jedna z nielicznych współczesnych metalowych formacji, które wyrosły ze sceny hardcore i które są wychwalane przez największych - od Hatebreed po Slipknot. Kwintet z Oldham County w nie do końca kojarzącym się z ekstremalną muzyką amerykańskim stanem Kentucky, pcha metalowy wózek w pokrętne rejony, gdzie punkowe podejście miesza się z deathmetalowym wygarem i hardcore'ową nośnością. Sukces tej grupy to efekt bardzo ciężkiej pracy i dodatkowo współpracy z Willem Putneyem z Fit For An Autopsy, którego muzycy Knocked Loose określają mianem szóstego członka zespołu. Nie dziwota, bo producent wydobył z muzyki grupy mistrzowskie zagrania na wydanym dwa lata temu "A Different Shade of Blue". Jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie wsparcie osoby z zewnątrz, tamten album nie byłby tak świeży, a ponadto, biorąc pod uwagę zupełnie nieoczekiwany wysyp kapel grających nu core (Dealer, Ten56., nasze rodzime Violent Answer), nie miałby takiego wpływu na dzisiejszą scenę.
Co zatem serwują Amerykanie na najnowszej EP-ce? Przede wszystkim death metal ("Contorted in the Faille") ubrany w hardcore'owe szaty ("Return to Passion"). Brutalność drugiego wydawnictwa Knocked Loose weszła na nowy, bardziej techniczny poziom, przy zachowaniu charakterystycznego flow. Te dwadzieścia minut to prawdziwy pokaz siły, determinacji i chęci całkowitego zdominowania scen największych festiwali.
Mając w arsenale tak rozpędzone petardy, jak "Permanent", przywodzący początkiem kolegów z Emmure z najlepszego ich okresu, to bez wątpienia przyszłość, choć pełna gitarowych dysonansów, maluje się przed formacją w naprawdę bardzo jasnych barwach. Największy atut zespołu, frontman Bryan Garris, nagrał najbardziej wkurwione ścieżki w karierze i jeśli nie wierzycie temu, czy da radę pociągnąć cały set w takim stylu, jak na "A Tear in the Fabric of Life", odsyłam do koncertu na kanale Hate5Six. Będziecie pod wrażeniem nie tylko zdolności Garrisa i stojącego obok Isaaca Hale, ale też pracy sekcji rytmicznej, bez której ten zespół prawdopodobnie ugrzązłby w smutnym Kentucky.
Sam zwróciłem na Knocked Loose uwagę, gdy usłyszałem "Mistakes Like Fractures" właśnie z "A Different Shade of Blue".
"A Tear in the Fabric of Life" przy pierwszym przesłuchaniu mnie średnio wciągnęło. Nie wydało mi się bynajmniej banalne. Może zbyt intensywne (brutalne i techniczne) na daną chwilę. Może Bryan Garris był zbyt wkurwiony ;)
Może pora na drugie na podejście.