zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Kinsky "Hotel..."

24.03.1998  autor: Wełna
okładka płyty
Nazwa zespołu: Kinsky
Tytuł płyty: "Hotel..."

Zameldowałem się pod wskazanym pokojem. Zdziwiłem się, bo recepcjonista nic nie wspomniał o obitych ścianach, kratach w oknach, drzwiach bez klamki i łóżku wyposażonym w skórzane pasy. Zaraz też wpadło trzech osiłków w białych fartuchach - Paulus, Tony i Czubek, którzy obalili mnie na nie i skrępowali pasami. Dopiero teraz spostrzegłem zawieszone naprzeciwko siebie w rogach ściany z drzwiami dwie kolumny głośnikowe. Wszyscy wynieśli się zostawiając mnie z narastającym szumem.

Usłyszałem muzykę, która doprowadziła mnie do szaleństwa. Poczułem się całkiem pusty w środku. Byłem jak słomka złamanego zboża, pogrążona w morzu falujących złotych kłosów aż po horyzont, który ściemniał i zza którego nadciągała śmierć w kolorach czarno szarej burzy. Wszystko co żyje, jakby wielkim kołem promieniście uciekało od centrum pełnego wyładowań. Czekałem piekła, nie mogąc nawet się podnieść.

Wiatr spowił mnie kurzem i uderzył w twarz kamieniami. Oślepiony czułem tylko bolesne uderzenia, aż z pierwszymi kroplami deszczu ukazały się krwawe łzy na moich nadgarstkach.

W pełnej ulewie wyjący huragan poderwał mnie z ziemi i chwycił szponami piorunów wciągając do środka. W oku cyklonu szalał potwór o dwóch głowach. Jedna z nich ryczała "Sza sza sza sza", a druga również coś bełkocząc otworzyła się by mnie połknąć. Zobaczyłem ostre zęby.

Statek zatonął, płynąłem kraulem w nadziei, że brzeg jest blisko. Raz, dwa, trzy - oddech, raz, dwa, trzy - oddech, raz, dwa, trzy - oddech...

Przykryła mnie wielka fala, potem druga, nie miałem sił walczyć. Wrzeszczałem, że chcę żyć, ale morze ognia zamknęło się nade mną. Po pół godziny wiatr ucichł, wzburzone morze uspokoiło się zachłyśnięte nagłą ciszą.

W radiu przestali nadawać komunikat o zagrożeniu życia.

Widziałem, jak cisza wyciąga topielca na powierzchnię, krawędź skalistego brzegu morza, do którego chciałem dopłynąć była już blisko. Wyrzuciło mnie na brzeg i poczułem ostre uderzenie o własne ciało i ból, kiedy odzyskiwałem nad nim kontrolę - otworzyłem oczy.

Rozbieganymi źrenicami widziałem trzech doktorów pochylających się nade mną i sześć pielęgniarek, które im jednogłośnie asystowały badając mi puls.

Usłyszałem chór głosów "Pacjent będzie żył".

Jakaż szkoda.

Ci, którzy słyszeli sławetną "Copula Mundi" i takim zapamiętali Kinsky, będą zapewne mocno zdziwieni nową płytą. Muzyka jest średnio inna i choć debiutancka płyta jest wykurwista, to obecnie po prostu żegnasz się z życiem. Nowy materiał jest po części kontynuacj? stylu z 1995 roku, zaprezentowanego w utworach nagranych w Akademii Muzycznej, które niestety nie były nigdzie wydane, stąd może nie wszyscy poznają nowy Kinsky. No ale wyobraźcie sobie trzy gitary grające różne często melodie w tym samym czasie, bas który to współgra z nimi, to wybija je z rytmu, odgłosy trąbki, partie pianina, przeróżne sample i dodatkowo w niebogłosy wokal Paulusa i perkusja.

"Proszę nie dotykać!"

Nic nie ruszyłem, a mimo to cała perkusja zwaliła się na mnie ze strasznym hukiem.

Przygniotła mnie!!!!!!!!

NOTA: Płyta nie została jeszcze wydana. Ja posiadam tylko mix czterech utworów dzięki uprzejmości Paulusa. Informacja o ukazaniu się płyty będzie podana od razu na naszej stronie.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (42 głosy):

 
 
45%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Kinsky

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?