- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: King Diamond "House Of God"
Nie powiem, zaczyna sie interesująco. Niemal tak przewrotnie jak "The Eye". Czyżby znowu uczepili się religii, żeby ją zdyskredytować? Ale jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło owo odczucie. Diamond wybrał się na filozoficzne poszukiwania, szkoda, że ten temat już raz mu nie wyszedł (patrz: Mercyful Fate "Into the Unknown"). Do skrytykowania tego wydawnictwa przymierzałam się cały miesiąc, bo naprawdę ciężko jest ważyć słowa, gdy wspomnienia przysłaniaja postrzeganie. Dlatego, jak rzadko, popatrzyłam na to, co inni i sam zainteresowany, mówia o tej płycie.
Przeczytałam na przykład zaskakujące stwierdzenie - pochodzace na szczęscie od jakiegoś pisadełka - mniej więcej o tym, że w muzyce KD nie ważny jest bas. Polecam pisadełku cała plyte "Fatal Portrait" ze szczególnym uwzglednieniem utworu autostwa tegoż KD "Voices From the Past". Nie będę wdawać się w polemikę, nie chcę nikogo zawstydzać.
Z "House Of God" wieje nuda i zupełnie nieciekawymy tekstami. Jest niby koncept, ale rozmywa sie on na opisach ściennych rycin i kopulacji z wilkiem. Pierwsze wrażenie, jakie zostawiły teksty w mojej głowie, ciagle mnie prześladuje. Nie wiedzieć czemu, przypomina mi to wszystko klimat Lovecrafta, którego nie darzę żadnym szacunkiem. Powtarzam, sama nie wiem skąd to odczucie. Założeniem jest narastanie emocji, a z utworu na utwór jest niestety coraz mniej ciekawie. Do jakiegoś piątego kawałka czekałam z nadzieją w sercu, że jednak King mnie zaskoczy. Próżne nadzieje. Ośmielę się stwierdzić, że Diamond skonczył się na "The Eye", co nie znaczy, że nie może się podobać. Oczywiście może, szczególnie nowemu pokoleniu, które zaczęło się pasjonować Duńczykiem począwszy od "Spider's Lullabye".
Muzycznie za to płyta bardzo ciekawa, trzeba przyznać, że warsztat mają chłopcy opanowany do perfekcji, chwilami nawet czuję w tym "Conspiracy" (chyba przez klawisze). Andy niestety nie jest już tak porywający jak za dawnych czasów, a diamondowy wokal (maniera z "Them") stracił juz trochę karatów. Krwi napsułam, niezadowolenie okazałam, słowem, recenzja dobiegła końca.
P.S. Końcem sierpnia planuję się dobić na koncercie promującym to szlachetne wydawnictwo. Jak sie zdecyduję i przeżyję, już dziś ostrzegam: "I'll haunt you Godforsaken whore"
Po latach od wyadania "house of god" nadal rozwala, dokładnie tym, czego autorka mu odmawia. 95% metalcorowych bandów z jednego kawałka Kinga zrobiłoby całą płytę i pewnie dostało 10/10:)
Mnóstwo patentów na oryginalne riffy gitarowe, znakomicie skomponowane, niesamowity nastrój, naprawde słychać tu geniusz Andego La Rocque.
Najlepsza płyta 2000 roku, przed "Brave New World"
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Mercyful Fate "9"
- autor: Wickerman
- autor: DaemonVII
- autor: Vampire
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk