- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: King Diamond "Give Me Your Soul... Please"
Do napisania tej recenzji zostałem zmuszony przez kumpla. Słowa jakich użył, żeby mnie przekonać, należą niestety do mocno niecenzuralnych, więc nie zostaną tu przytoczone, musicie sobie jednak wyobrazić, jakiej presji zostałem poddany. Mówiąc jednak zupełnie poważnie, nie trzeba było mnie do tego specjalnie zachęcać. Wychowałem się na muzyce Mistrza, zarówno tej nagranej z Mercyful Fate, jak i na jego późniejszych wydawnictwach solowych. Na szczęście sentyment i szacunek, jaki żywię dla osoby wąsatego Duńczyka, nie jest jednoznaczny ze ślepym i bezkrytycznym uwielbieniem. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że recenzja ta będzie wystarczająco obiektywna. Dawno już bowiem minęły czasy, kiedy z niecierpliwością czekałem na dzień premiery kolejnych wydawnictw sygnowanych przez Króla, co nie znaczy oczywiście, że całkowicie straciłem zainteresowanie tą muzyką. Po prostu nabrałem do niej odpowiedniego dystansu.
No więc co z tą muzyką? Ano jest nienajgorzej, rzekłbym nawet, że jest całkiem dobrze. Nie należy się oczywiście spodziewać jakiejś rewolucji, czy nawet niewielkich zmian. Od pierwszego dźwięku wiadomo z kim i z czym mamy do czynienia. Chore (choć tym razem jakby nieco bardziej stonowane) wokalizy Kinga, świetna sekcja, a nade wszystko jak zwykle wyśmienite popisy gitarowego duetu Andy LaRoque - Mike Wead, nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do tożsamości wykonawców. Nad wszystkim zaś unosi się to nieuchwytne "coś", co odróżnia wydawnictwa Kinga Diamonda od innych heavymetalowych wynalazków. Może to ta niepowtarzalna horrorowa otoczka, a może dość specyficzne w gruncie rzeczy podejście do materii klasycznego heavy. W każdym razie płyt Mistrza nie pomyli z niczym innym nawet kompletny muzyczny ignorant. No chyba, że jeden z tych, co to uważają, że Rubik wielkim kompozytorem jest.
Niektórzy złośliwcy twierdzą, że album powinien nosić tytuł "Give Me Your Money... Please", bo jedynym powodem, dla którego powstał, jest wyciągniecie kasy od fanów. Mimo że mam do tej płyty sporo zastrzeżeń, to jednak taka opinia wydaje mi się mocno przesadzona. Na pewno nie jest to najwybitniejsze dzieło w karierze pana Petersena, ale sugestie, że za jego powstaniem stoją jedynie pobudki ekonomiczne wydaje mi się sporym nadużyciem.
Na pierwszy "rzut ucha" materiał niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ot, klasyczny Diamond, do jakiego przywykliśmy przez ponad dwadzieścia lat istnienia kapeli. Klimatyczne intro, chwytliwe, utrzymane w raczej średnich tempach kawałki, znakomite solówki... Można by rzec "jak zwykle". Ale jak zwykle po zaledwie kilku przesłuchaniach dzieje się coś, co zgodnie z zasadami logiki nie powinno mieć miejsca. Te niby banalne i wtórne kompozycje zaczynają wwiercać się w podświadomość i nawet nie zdążymy się zorientować, kiedy noga zaczyna sama przytupywać w rytm świetnego, mocarnego riffu z "Mirror Mirror", a usta zaczynają podśpiewywać, nieporadnie próbując imitować falset Mistrza w refrenach "Never Ending Hill" czy "Give Me Your Soul". W pamięci zostaje też psychotyczny walczyk w "Shapes Of Black", stonowany, balladowy "Moving On", w którym Kinga wspiera wokalnie znana z poprzedniego wydawnictwa Livia Zita, czy ciężki, rytmiczny "Cold As Ice".
Nie wspomniałem jeszcze o rzeczy, w przypadku wydawnictw Króla niemal tak samo ważnej, jak sama muzyka, czyli o opowiedzianej na płycie historii. Tym razem nie da się powiedzieć o niej więcej niż to, że... jest. Opowieści o dwójce dzieci zamordowanych przez ojca i poszukiwaniu duszy do najlepszych horrorów Mistrza niestety daleko. Ani to szczególnie ciekawe, ani straszne, a przy tym pełne fabularnych luk i rozwiązań typu "deus ex machina". Na szczęście jak dla mnie to kwestia drugorzędna, ustępująca muzyce. W końcu nie w słowach, a w dźwiękach w tym przypadku tkwi sedno sprawy.
"Give Me Your Soul... Please" klasyką raczej się nie stanie. Nie będzie wymieniana jednym tchem z "Abigail" czy "Them". Ale nie zostanie też skazana na niebyt na heavymetalowym śmietniku historii. To płyta zwyczajnie dobra. Nie arcydzieło, ale i nie kompletna porażka, po prostu solidna dawka energicznego, a przy tym klimatycznego metalu, ubranego w specyficzne "diamondowskie" szaty. Cokolwiek bym nie napisał, dla fanów Mistrza i tak będzie to jazda obowiązkowa, dla pozostałych solidny krążek, z którym naprawdę warto się zapoznać.
ale tekstowo plyta siada a szkoda ....
nie ma jak Abigail (I) i VooDoo
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Mercyful Fate "9"
- autor: Wickerman
- autor: DaemonVII
- autor: Vampire
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk