- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Killjoy "Back To The Past"
Zespół o dźwięcznej nazwie Killjoy powstał w roku 1998 (wcześniej działał pod nazwą Mystic Side), w składzie Adrian Ruda, Marek Ludwicki, Wojciech Bujoczek, Wojciech Gajda oraz Adam Rogowicz. Po flircie z bardziej rockowymi klimatami kapela powróciła do grania cięższego, metalowego. Oczywiście najpierw przyszedł czas na demówki ("Invite Us To Your Party", "Killjoy Happens" i "Access Denied") i koncerty. We wrześniu 2000 roku Killjoy pożegnał się z perkusistą Adrianem Rudą, a jego następcą został Marcin "Bruno" Bruner (w takim składzie kapela dotrwała do dzisiaj) i już z nim na pokładzie zespół miał okazję grać choćby z O.N.A. czy Armią. W 2002 roku zespół zarejestrował demo "... A drug called reality", potem jednak w związku z różnymi przykrymi (wypadek Marcina Brunera) lub wręcz przeciwnie (10 urodziny zespołu) wydarzeniami, proces powstawania nowego materiału zwolnił na tyle, że mini-album, o którym będzie można przeczytać poniżej powstał dopiero latem tego roku, a światło dzienne ujrzał raptem parę tygodni temu. We wrześniu ruszyły prace nad długograjem, którego tytuł ma brzmieć "Enemigo". Zanim jednak rzeczona płyta pojawi się na rynku, koniecznie trzeba nieco dokładniej przyjrzeć się "Back To The Past", bo naprawdę warto.
Muzyka, jaką tu napotkamy to masywny, surowy, nieco przybrudzony i często "walcowaty" heavy metal, który chwilami zbacza w kierunku death metalu (szwedzka szkoła, ale i amerykańska formacja Death...), a chwilami - w stronę zagrywek thrashowych (nie miałem wprawdzie okazji słyszeć, ale wieść niesie, że takimi właśnie klimatami parało się wcześniejsze wcielenie Killjoy, czyli Mystic Side.). Gitary grają mocarne, precyzyjne i cięte (śp. Schuldinger się kłania - spoczywaj w spokoju Mistrzu...), ale i melodyjne riffy, które chwilami bardzo fajnie "się zagęszczają", tudzież rozpędzają, a czasem "wiosłowi" dokładają do tego także bardzo smakowite solówki. Na dokładkę świetny, zadziorny wokal, wyważona gra sekcji, a wszystko ciekawie zaaranżowane i zagrane z odpowiednią ikrą. W efekcie płyta zarówno wciąga, jak i kopie z odpowiednią siłą.
TO LUBIĘ! Jedynie wielka szkoda, że to taki krótki materiał. No, ale takie już "uroki" mini albumów. W każdym razie teraz z niecierpliwością czekam na "Enemigo" i mam nadzieję, że dorówna - albo jeszcze lepiej: przebije! - "Back To The Past"... Oby tak się stało!
Materiały dotyczące zespołu
- Killjoy