- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Killing Joke "Absolute Dissent"
Wreszcie, po wielokrotnym przesuwaniu daty premiery, zmianach tytułu oraz odwołanym koncercie w Polsce (jeszcze raz brawa dla organizatorów), otrzymujemy "Absolute Dissent": czternasty album Killing Joke. Pierwszy od 28 lat nagrany w oryginalnym składzie, czyli: Jaz Coleman na wokalu, Kevin "Geordie" Walker na gitarze, Martin "Youth" Glover na basie i Paul Ferguson na perkusji. Recenzując kilka miesięcy temu zapowiadającą album EPkę "In Excelsis", byłem po niej spokojny o jakość nowego materiału. No i trochę się zawiodłem...
"Absolute Dissent" nie jest w żadnym wypadku płytą złą: to kolejna solidna pozycja w dyskografii Brytyjczyków. Lepsza od trochę zbyt monotonnego "Hosannas from the Basements of Hell", ale od płyty z 2003 roku - już niekoniecznie. Dodatkowo zmylił mnie taneczny singiel "European Super State" z klawiszami godnymi Depeche Mode. Tak pewnie brzmiałoby "Brighter Than a Thousand Suns", gdyby powstało 20 lat później. Do tej samej płyty nawiązuje "The Raven King", emocjonalny punkt kulminacyjny z atmosferycznymi klawiszami i melodyjnym śpiewem Colemana. Ta przejmująca piosenka powstała ku pamięci tragicznie zmarłego Paula Ravena. Kończy ją wers "carpe nocturno" - to również ostatnie słowa, jakie Raven powiedział Colemanowi, gdy po raz ostatni spotkali się w Pradze. Do spokojniejszych utworów trzeba też zaliczyć zamykający album "Ghost of Ladbroke Grove", którym zachwycałem się już przy okazji recenzji "In Excelsis". Poza tym mamy do czynienia praktycznie z samymi grzałkami.
Raz w stylu przywodzącym na myśl pierwsze dokonania zespołu, jak w otwierającym krążek utworze tytułowym czy znanym już wcześniej z EPki "In Excelsis" utworze "Endgame". Innym razem w industrialno-metalowej stylistyce albumu "Pandemonium" - vide "Depthcharge" czy najcięższy na płycie "This World Hell". "The Great Cull" i "Honour the Fire" spokojnie mogłyby się znaleźć na krążku z 2003 roku, zaś "Fresh Fever from the Skies" ze swoim transowym, plemiennym klimatem (ale i melodyjnym refrenem) - na "Hosannas from the Basements of Hell". Zespół sam mówi otwarcie o tych inspiracjach, więc nie sposób pozbyć się wrażenia, że mamy do czynienia z koncertem życzeń, mającym zadowolić jak największą rzeszę fanów, których Killing Joke zdobyli swoją tak przecież zróżnicowaną na przestrzeni lat muzyką. I mnie, jako fana większości płyt formacji, "Absolute Dissent" bardzo zadowala. W jednym jednak momencie według mnie przegięli i zaczynam się zastanawiać, czy Jaz i kumple nie zjadają już powoli własnego ogona. Mam na myśli utwór "Here Comes the Singularity". Lata temu Nirvana ukradła Killing Joke riff z "Eighties" w swoim "Come as You Are". Zespół wycofał wszelkie oskarżenia z chwilą śmierci Kurta Cobaina - ale tym utworem zdaje się dokonywać takiego samego autoplagiatu.
Muzyka muzyką, ale w przypadku tego zespołu zawsze dużą rolę odgrywały też teksty. Tutaj już zupełnie nie ma na co narzekać - Coleman rozprawia się po raz kolejny z większością targających współczesnym światem problemów. I tak w "Absolute Dissent" mamy jednostkę sprzeciwiającą się totalitarnym, śledzącym ją na każdym kroku rządom, w "The Great Cull" jest mowa o malthusianizmie i kreowaniu chorej populacji, którą łatwo będzie manipulować poprzez zatruwanie jedzenia, "This World Hell" porusza problematykę dostawy żywności i tzw. "zielonego komunizmu", a "Endgame" mówi m.in. o niebezpieczeństwach ze strony firm farmaceutycznych i wojnie w Iraku. Coleman jak zwykle jest na czasie i mówi o istotnych kwestiach, więc nie mogło zabraknąć też zagrożenia zbyt szybkim postępem technicznym, kiedy przekroczy on możliwości zrozumienia dzisiejszego człowieka, oraz końcu świata w roku 2012 (to z "Here Comes the Singularity").
Warto wspomnieć, że do wydania deluxe dołączono drugą płytę - pt. "Absolute Respect", będącą swego rodzaju tribute albumem. Zawsze mówi się o tym, jak wielką inspiracją dla wielu wielkich kapel była muzyka Killing Joke - ten bonusowy krążek jest tego potwierdzeniem. Niestety, choć zawartość ciekawa, rozczarowuje, że praktycznie cały ten materiał znamy już z innych wydawnictw. "The Wait" w wykonaniu Metalliki słyszeliśmy już na "Garage, Inc.", podobnie żadną nowością nie są "Democracy (NIN Remix)" znane już z "Wardance: The Remixes", "Pssyche" w wykonaniu Nouvelle Vague, ani "Requiem" scoverowane przez Foo Fighters. Jedynym niedostępnym nigdzie wcześniej utworem jest na tym krążku "Pandemonium" w wykonaniu fińskiej grupy Kotiteollisuus. Brzmiący zupełnie jak oryginał, lecz warty poznania ze względu na to, że wokalista postanowił zaśpiewać go w swoim ojczystym języku.
I tak staję przed ciężkim zadaniem ocenienia "Absolute Dissent". To świetne podsumowanie ponad trzydziestoletniej kariery Killing Joke i każdy miłośnik tego zespołu znajdzie tutaj na pewno coś dla siebie. Nowi zaś poznają tych rockowych emerytów w pigułce. Miło słyszeć, że po tylu latach Jaz i spółka dalej są w formie i potrafią nagrywać tak dobre krążki. Niemniej, momentami to podsumowanie niebezpiecznie zbliża się do autoplagiatu. Dlatego 8 - bo to płyta bardzo dobra, lecz nie genialna.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk
Zresztą w tym samym czasie tak samo jak Metallica grał kanadyjski Exciter.
Killing Joke to ponadczasowy zespół i pomyślec, że wypłynął na new wave:)