zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Katatonia "Night Is The New Day"

22.11.2009  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Katatonia
Tytuł płyty: "Night Is The New Day"
Utwory: Forsaker; The Longest Year; Idle Blood; Onward Into Battle; Liberation; The Promise Of Deceit; Nephilim; New Night; Inheritance; Day And Then The Shade; Departer
Wykonawcy: Jonas Renkse - wokal; Anders Nystrom - gitara; Fredrik Norrman - gitara; Mattias Norrman - gitara basowa; Daniel Liljekvist - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Peaceville Records
Premiera: 2009
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Tak wiem, rewolucje, jakie zachodziły w muzyce mrocznych Szwedów z Katatonii, gdzieś od końcówki drugiej połowy lat 90-tych, to już dla nikogo żadne niespodzianki. Ale cóż, jako stary skurwiel zataczam się na parkiecie rozkładając wkładkę kasetki "Jhva Elohim Meth" (1992), a zaraz potem "Night Is The New Day" (2009). Ucieczka z lasu do dyskoteki? Zamiana topora na vansy? Dżizas Krajst - istny armageddon. A jednak, bo jakby nie oceniać ich muzyki, po prostu nie wypada nie zabełcić tej recenzji prostym stwierdzeniem - ewolucja tej ekipy to nie tylko przeskok, jak z dziada borowego do smutnego, drobnomieszczańskiego plebsu z końca XX i początku XXI wieku, ale także plus 10 do mocy i plus 50 do magii. Tak właśnie. Z kulawych paradoomowców, grających jak wielu, Katatonicy - stawiając na jedną kartę gdzieś w okolicach "Discouraged Ones" łamane przez "Tonight Decision" - nauczyli się konstruować dźwięki jak nikt. Bez podniety, ze sprawdzonych patentów, bezpardonowo podprowadzonych w dużej części Paradise Lost, a później nawet Tool, ale jednak zawsze. Tyle moich zwierzeń z naciskiem na "zwierze". Uspokajam, nowy krążek ucieszy natchnionych ludzi w jesiennych kaszkietach, zakręci łzę w oczach kobiet z czarnymi paznokciami i spuści w końcu szambo z serc tych, których ciemnoszare swetry cierpią z "ponaciągania" i którym jest bardzo niedobrze w sensie uczuciowym, cokolwiek by to znaczyło.

"Night Is The New Day" okazuje się jednym z najbardziej wyciszonych wydawnictw w bogatej już twórczości depresyjnych sztokholmskich ludzików. Stówa dla tego, kto na tym krążku odróżni balladę od przyłojenia. Niby zaczyna się konkretnym riffem w "Forsaker", ale to tylko chwila, po której Nystrom i koledzy zaczynają płynąć rozjazdami lekkiego psycho prog rocka, łagodnej melodii i szeptanych, rozpaczliwych liryków - i tak w zasadzie jest już do końca tej płyty. Fakt, są to bardzo piękne i autentyczne dźwięki, wprost chwilami nie można pozostać wobec nich obojętnym, jest jednakże jeden problem - a więc oryginalność. Na wstępie wybąkałem coś o Paradise Lost i twórcach "Aenima", tu i ówdzie jednakże pojawiają się też wpływy ostatnich dokonań Opeth (klawisz "Inheritance", aranż choćby "Idle Blood" - to nie zaskoczenie, przecież Akerfeldt i Blakkheim to starzy kumple) czy nawet Dream Theater z okresu "Awake" w "Onward Into Battle", każący sprawdzić dwa razy wkładkę, czy aby na pewno Kevin Moore nie pomylił statku i przypadkowo nie dołączył do smutnego składu Black, teraz już chyba Blakkheima. Można by Szwedom przydupić za takie ewidentnie mało pomysłowe nastawienie do tematu, ale nie wypada. Dlaczego? Bo robią to chyba z przekonania, a nie wyrachowania i barku pomysłów. Każda sekunda "Night Is The New Day" zdumiewa autentycznością, każde słowo wyszeptane lub wyjęczane przez Jonasa zdaje się być obrazem faktycznych nieprzyjemnie depresyjnych stanów psychicznych. Z kolei melodie, którymi pozostali muzycy mu akompaniują, mienią się paletą zgniłych barw jesiennego ognia odbijającego się w zmurszałych cmentarnych marmurach. Jest tu furia smutku, jest szept rozpaczy, jest światło, które ledwie się tli - innymi słowy jest... katatonia - a co to za jednostka chorobowa, doczytajcie sobie w Wikipedii.

"Night..." to także jak do tej pory najlepiej wyprodukowane wydawnictwo w karierze grupy. Choć ujmuje od pierwszych minut przesłuchu ogólnym dźwiękiem, to jednak nie tylko on rządzi tym krążkiem. Wprawdzie można zaliczyć rzecz bez problemu na jednym posiedzeniu, rozwiązując dajmy na to sudoku, ale odradzam takie podejście. Warto założyć hełmofony i poświęcić parę chwil w samotności dla twardej analizy i odnaleźć masę smaczków, szeptów i różnorodne instrumentarium, które doskonale są poukrywane na drugim planie jakże bogatej faktury muzycznej. I w tym miejscu kłania się produkcja płyty, która ze względu na subtelne, ale jednocześnie słyszalne cofnięcie dźwięków, stworzyła z tych drugoplanowych aktorów tło głównego strumienia rozpaczy, które w tym przypadku stanowi głos Renkse.

Stwierdzając, że to do tej pory w ogóle najlepsza sztuka Katatonii, nie można napisać, że jednocześnie z powodu jakichś zajebiście genialnych pomysłów. Ot, jakby miks "Last Fair Deal Gone Down", "Viva Emptiness" i "The Great Cold Distance" z tym, że jeszcze bardziej ułagodzony. To jednak byłaby tylko część prawdy. Podkreślam - powtarzalność w tym przypadku jest uderzająca, ale chyba na tym polega talent tych gości, że jak MacGyver, z w miarę skromnych środków zrobili rzecz działającą i przy okazji urzekającą. Albo lepiej, wzorem mistrzów malarstwa, bazgrając tymi samymi farbami co zawsze, wykreowali arcydzieło. Pogratulować - albo się jest rzemieślnikiem, albo geniuszem. Kim są muzycy Katatonii? Głupie pytanie - 10 pkt. Można udawać ultrazejebistość szukając na siłę nowego, można też jak oni pokazać mistrzostwo i udowodnić, że źródło z którego poili smutnych samobójców, khe, khe, tj. swoich fanów, jest niewyczerpane.

Komentarze
Dodaj komentarz »
jak na Katatonię to bardzo dobra płyta
Sigi Gangster (gość, IP: 79.187.159.*), 2009-11-26 17:32:24 | odpowiedz | zgłoś
Zaliczam się do tej części słuchaczy, którzy preferują Katatonię w drugiej odsłonie, czyli od bodajże 1997 roku.
To biorąc pod uwagę powyższe, to Katatonia zawsze urzekała mnie klimatem, aczkolwiek w większej dawce była nie do słuchania ze względu na zbyt dołujące i mało urozmaicone, a często wtórne jak dla mnie melodie.
Przesłuchałem to raz i już na tyle mnie wciągnęło, że mogę śmiało stwierdzić, że to ich najlepsza płyta. Nie wiem czy bardzo dobra czy rewelacyjna.
Przesłuchałem parę razy i ...
Hrymrgrymnir
Hrymrgrymnir (wyślij pw), 2009-11-26 10:11:47 | odpowiedz | zgłoś
... i niestety nie jest rewelacja. nie porywa. poziom równy i nie można napewno powiedzieć że jest gorzej, ale niestety też lepiej nie jest...
I wszytko jasne!
kat-atonik (gość, IP: 95.108.10.*), 2009-11-24 15:38:04 | odpowiedz | zgłoś
Świetna recenzja - Night...- is truly a masterpiece by Katatonia.
Gratuluję autorowi recki - pięknie napisane!!!
Przereklamowanie
jjjjj (gość, IP: 87.207.126.*), 2009-11-23 21:50:07 | odpowiedz | zgłoś
Też mi się wydaje że płyta jest mocno przereklamowana.słuchałem już kilka razy i znalazłem tylko 2-3 dobre kawałki na 12 a to słaby wynik.
Fenomen
Aph (gość, IP: 88.199.169.*), 2009-11-23 18:01:03 | odpowiedz | zgłoś
przecieram oczy ze zdumienia

Jestem fanem Katatonii, lecz nie rozumiem zachwytów nad tą płytą. Krążek nie zaskoczył mnie w żaden sposób. Wydaje się, że jest to taki nieudany brat The Great Cold Distance. Progresu w stosunku do poprzedniczki brak. Melodie też nie pozostają jakoś szczególnie w pamięci (no dobra, z nielicznymi wyjątkami).

Nie mówię, że jest to wybitnie kiepski album. Katatonia to Katatonia, poziom zawsze jakiś trzyma. Niemniej jest to tylko rzemieślnicza robota i na tle wybitnych trzech krążków wypada raczej słabo.
Dałbym nie więcej jak 6/10.
re: Fenomen
Tele (gość, IP: 89.75.38.*), 2009-11-23 20:55:17 | odpowiedz | zgłoś
Tak samo myślałem o "Blackwater Park" Opeth ... i musiały minąć dwa lata zanim zrozumiałem piękno i przekaz tamtego albumu. Najgorzej jest się nastawić na coś i rozczarować - ale ta płyta nie rozczarowuje! Jest inna, ale na pewno nie gorsza od poprzednich. Życzę wielu przyjemnych wrażeń z odkrywania piękna tej płyty - na spokojnie, bez pośpiechu.
re: Fenomen
Aph (gość, IP: 88.199.169.*), 2009-11-23 21:14:18 | odpowiedz | zgłoś
właśnie dla mnie jest taka sama, a nie inna ;)

Niemniej faktem jest, że nastawiłem się na bycie jakoś zaskoczonym. Że może Jonas wykreuje atmosferę przy okazji rozwijając swój styl wokalny. Że może chociaż zaśpiewa bez efektów echa ;)
To co otrzymałem wydaje mi się tylko poprawne. Geniuszu zauważonego przez recenzenta ja niestety nie dostrzegam.
Pozdrawiam
Na marginesie
CozzY (gość, IP: 80.53.18.*), 2009-11-23 17:02:58 | odpowiedz | zgłoś
Hehe, myślałem że tylko mnie "Idle blood" kojarzy się z Opeth :) Obie kapele dobre, więc źle nie jest. Gorzej jakby było słychać Limp Bizkit. A tak w ogóle to mam małą dygresję a propos brzmienia. Otóż, gdy dotarło do mnie CD akurat byłem przy braku czasu przez kilka dni i w biegu zrobiłem sobie zrzut do mp3. Załadowałem do 5800xm , słuchawki na uszy i w samochód. Płyta wydała mi się jakaś matowa :( Dopiero kilka dni później włączyłem to normalnie w domu na dobrych słuchawkach i... opadła mi szczena! Boziu, jak ta płyta brzmi... I tu apel - ludzie, nie słuchajcie tego materiału z badziewnych formatów i w badziewnych warunkach, w tramwajach, autobusach. Stracicie bardzo dużo. A płyta jest warta tych paru zeta.
re: Na marginesie
v0id (gość, IP: 83.175.191.*), 2009-11-28 23:56:59 | odpowiedz | zgłoś
zgadzam się. Zamówiłem płytę w pre-orderze - w międzyczasie pojawiła się w necie. Pokusa wygrała. Po pierwszym niepełnym przesłuchaniu wyrzuciłem mp3 do kosza i postanowiłem poczekać na CD. Wrażenia z mp3? Dziwnie i niepokojąco słabo, po włączeniu płyty w domu na dobrym stereo - opad szczęki. Piękna, nienachalna płyta. Kolejna która zostanie z nami na lata i w zależności od stanu ducha znajdziemy w niej coś nowego.
chyba dobrze
vaderhead (gość, IP: 83.7.238.*), 2009-11-23 16:06:11 | odpowiedz | zgłoś
co prawda słyszałem dopiero to co zamieścili na myspace, ale faktycznie chyba ta płyta jest chyba nieziemska :) tak bym to nazwał,

Oceń płytę:

Aktualna ocena (326 głosów):

 
 
72%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Immortal "All Shall Fall"
- autor: Megakruk

Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Paradise Lost "Faith Divides Us - Death Unites Us"
- autor: Megakruk

Dream Theater "Black Clouds & Silver Linings"
- autor: Kępol

Slayer "World Painted Blood"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?