- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Katatonia "Last Fair Deal Gone Down"
Idzie jesień, panie, i nie ma na to rady. A jeśli jesień to liście opadają, odlatują bociany, niedźwiedzie tłuścieją na zimę i ogólnie nie jest wesoło. Nadchodzi czas smutnych piosenek, na przykład takich, jak na najnowszej płycie szwedzkich melancholików.
Chociaż płyta wyszła wiosną, zawiera muzykę, której najlepiej się słucha, gdy za oknem pada deszcz, a po podwórku włóczą się zmoknięte koty, olewane permanentnie przez gospodarza domu i bezdusznych sąsiadów. Depresja sącząca się z głośników działa wówczas rewelacyjnie, odechciewa nam się żyć i jedyne co można by jeszcze zrobić, to wleźć pod koc i zapaść w sen zimowy, budząc się gdzieś w połowie marca. No, ale, ale... Wiosna to już nie ta pora, kiedy Katatonia smakuje najlepiej, więc paradoksalnie może lepiej nie zasypiać. Tym bardziej, że na "Last Fair..." otrzymujemy solidną dawkę smutku i dobrej muzyki. Lepszej niż tej z "Tonight's Decision", która przez swoją monotonię była dosyć niedostępnym albumem. Co nie znaczy, że nowe dziełko Szwedów jest jakieś zróżnicowane. To znów podobne, depresyjne songi o przemijaniu i beznadziei, ale tym razem jakby więcej się w nich dzieje. A to jakiś podkład melotronu w "I Transpire", czy "Dispossession" lub perkusyjne loopy w "Tonight's Music", zresztą moim ulubionym utworze. W obrębie jednej kompozycji mamy i cięższe, gitary, i te spokojne, kojarzące się z The Cure szarpania strun. Melodie w paru utworach mogą kojarzyć się chociażby z piosenkami Simona i Garfunkela. Dziwne? Posłuchajcie chociażby początku "Passing Bird" lub "Don't Tell A Soul", aby poczuć trochę atmosfery przełomu lat 60. i 70. Może trochę Pink Floyd, czy Ricka Wrighta z "Broken China"? Pewnie tak, bo to dojrzały materiał i już nie jest to płyta metalowa, chociaż na przykład w takim "Clean Today" gitary ostro łoją. Zresztą od "Discouraged Ones" Katatonia z estetyką metalową zerwała. To nie znaczy wcale, że pewnych akcentów doomowych tu nie słychać, od czasów "Brave Murder Day" pojawia się w muzyce Katatonii ten charakterystyczny, kroczący, monotonny rytm i chociaż z płyty na płytę coraz rzadziej, tutaj w paru utworach również usłyszymy jednostajny gitarowy riff i prosty, jakby idący do przodu rytm perkusji.
Uroda "Last Fair..." polega na zręcznym połączeniu jednostajności kompozycji z ich pewnym zróżnicowaniem, tak że pomimo tego, że są one do siebie podobne, słucha się ich bez uczucia znużenia czy irytacji, bo zawsze pewne, nawet bardzo drobne elementy, modyfikują całość i czynią ją intrygującą. Poza tym cieszy, że muzyka może być smutna nie czyniąc przy tym obciachu grobowymi wokalami lub weselnymi klawiszami, udającymi wielką symfonikę.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Anathema "Judgement"
- autor: Raf
- autor: Margaret
- autor: Adam "Tool" Ulecha
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum