Przyznam się szczerze, że znam Katatonię od wydanej prawie pięć lat temu płyty "Brave murder day". Od tamtej pory jestem jego zagorzałym fanem. To grupa ludzi, która tworzy muzykę bardzo ambitną, nieprzeciętną, jedyną w swoim rodzaju. Ci,którzy znają Katatonię, wiedzą o co chodzi.

A jaka jest nowa płyta? Jest wspaniałym rozwinięciem poprzedniego krążka "Tonight's decision". Nie martwcie się, Szwedzi nie nagrali jakiegoś popowego albumu, czego można się było obawiać. "Last fair deal gone down" to wspaniałe jedenaście kompozycji przepełnionych emocjami, mroczną i ponurą atmosferą, która poprowadzi was w niezapomnianą podróż pełną wręcz metafizycznych doznań. Wrażliwość i piękno tego LP przywołują mi na myśl "Judgement" zespołu Anathema, której to ostatnie dokonania różnią się jednak od "Last fair...".

Moi faworyci to singlowy "Teargas" oraz "Dispossession". Podczas słuchachania tego ostatniego ciarki przechodzą mi po plecach i jestem szczęśliwy, że istnieją na tym świecie takie zespoły. Jednocześnie zaznaczam, iż całość utrzymana jest na bardzo wysokim poziomie. Nie psuje go nawet trzeci utwór na płycie, trochę różniący się od reszty, a to za sprawą automatu perkusyjnego.

Całość opatrzona jest wspaniałą oprawą graficzną autorstwa Travisa Smitha.

Nie dajcie się zwieść przeróżnym opiniom o tym longplay'a, jakoby była to marna kopia The Cure. Zapewniam was, że to nieprawda. Zdobądźcie się na odrobinę odwagi i posłuchajcie tych dźwięków. PIĘKNA PŁYTA...