- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kataklysm "The Prophecy (Stigmata Of The Immaculate)"
Nadchodzi kolejny Kataklysm. Nie mam pewności, ale jest to chyba czwarte bądź piąte wydawnictwo panów z francuskojęzycznej części Kanady. Komuś, kto ich nigdy wcześniej nie słyszał, nazwa powinna ułatwić określenie muzyki, jaką grają. Jest ciężko, szybko, w miarę brutalnie. Do tego growlujący, czasem histerycznie krzyczący wokalista przypominający nieco Barneya Greenwaya z Napalm Death.
Dziewięć utworów zawartych na tej płycie to naprawdę kawałek solidnej muzyki. Od początku do końca jest to wprawdzie "młócka", ale nie nużąca, często nawet wpadająca w ucho, a przy tego typu muzyce zdarza się to raczej rzadko. Połączenie brutalności, szybkości (godny podziwu perkusista) i melodyjności. Do tego trochę zwolnień tempa, chwytliwych riffów i oto mamy nowy Kataklysm. Moim zdaniem takie Kataklysmy mogą przychodzić częściej.
Oczywiście mam na tej płycie kilka ulubionych kompozycji. Dwie z nich to "Laments Of Fear And Despair" oraz "Astral Empire". W zasadzie są to dwa utwory bardzo reprezentatywne tak dla płyty, jak i dla stylu Kataklysm. Potężne, ze zmianami tempa i dynamiki. Zdecydowanie najlepszy jest jednak numer "Renaissance" - utwór-perełka, gdzie mieszają się spokojne, kojące motywy gitar z ekstremalnymi riffami i równie ekstremalną grą perkusji. A w to wszystko wpleciony wręcz przebojowy refren.
"The Prophecy" to coś na pewno dla zwolenników zmasowanej, lecz inteligentnej ściany dźwięku, ale nie tylko, choć fan gotyku raczej długo nie pociągnie, słuchając tej płyty.