- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kataklysm "Serenity In Fire"
Dwa lata po wydaniu ostatniego albumu, "Shadows & Dust", Kataklysm serwuje nam kolejną płytę. Od pewnego czasu Kanadyjczycy zdążyli już przyzwyczaić do naprawdę solidnych produkcji, tak więc oczekiwania w stosunku do "Serenity In Fire" były niemałe, ale niewątpliwie uzasadnione. Jednak kwartet spod znaku klonowego liścia nie zwykł zawodzić.
Ciężar i szybkość, motoryczne, dynamiczne riffy i odrobina szaleństwa - tak pokrótce przedstawia się siódmy w trzynastoletniej historii album Kataklysm. Prawdę mówiąc nic zaskakującego jak na ten zespół, ale na tym nie koniec. Następca "Shadows & Dust" przynosi trochę zmian w stylistyce Kanadyjczyków, albowiem zespół przestał być przesadnie wierny deathmetalowym kanonom. Dziesięć nowych kompozycji, które znalazły się na "Serenity In Fire", wzbogacają thrashowe motywy ("Seconds From The End"), blackowa sieczka ("Under The Bleeding Sun", "For All Your Sins"), a nawet szwedzka melodyjność (przebojowy "Serenity In Fire"). Całość wielce na tym zyskuje, momentami numery nabierają chwytliwości i szybko wpadają w ucho, zupełnie nie tracąc na deathmetalowej sile.
"Serenity In Fire" to zacna porcja deathmetalowego mięska, która bardzo opornie opuszcza mój odtwarzacz. "Siódemka" okazała się dla Kataklysm bardzo szczęśliwym numerkiem, gdyż Kanadyjczykom udało się stworzyć świetny krażek. Skłaniałbym się chyba nawet do opinii, iż jest to ich najlepsze wydawnictwo. Wierzę jednak, że nie jest to jeszcze szczyt możliwości tej kapeli...