- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kataklysm "In The Arms Of Devastation"
Recenzję naprawdę dobrego, poprzedniego albumu Kataklysm "Serenity In Fire" (2004) zakończyłem stwierdzeniem, iż wierzę, że nie jest to jeszcze szczyt możliwości tej kapeli. Tymczasem wygląda na to, że póki co tenże krążek pozostanie takim właśnie szczytem, bo najnowszemu wydawnictwu Kanadyjczyków przeskoczyć się go nie uda.
Od dwóch czy trzech płyt Kataklysm podąża drogą death metalu z nowoczesnym zacięciem, niekiedy trącając thrashową czy czasem też blackową nutę. Pod tym względem nowa płyta tej kapeli zupełnie nie zaskakuje, ta sama formuła dominuje na "In The Arms Of Devastation" - jest mięsiście, cholernie dynamicznie i motorycznie, są też ciężkie, miażdżące zwolnienia, no i wokalna mieszkanka growlu oraz wrzasku. Jednak w porównaniu z "Serenity In Fire" i "Shadows & Dust" (2002) kolejny album Kataklysm, jak na mój gust, jest zbyt melodyjny, a za mało przebojowy. Tej płycie brakuje sztandarowych "hiciorów" ("Crippled & Broken" i "To Reign Again" to trochę za mało), które były wizytówką ostatnich krążków kanadyjskiej ekipy, odnoszę też wrażenie, że kuleje polot i lekkość kompozycyjna - zniknęły gdzieś w gąszczu chwytliwych partii. "In The Arms Of Devastation" nie można natomiast zarzucić nic, jeśli chodzi o walory techniczne i produkcję - nowy album Kataklysm znowu brzmi potężnie, a zarazem klarownie.
Mimo wcześniejszych zarzutów o przesadną "melodyjność", następca "Serenity In Fire" to solidny, acz przystępny deathmetalowy materiał. I choć może Kataklysm spuścił nieco z tonu, to jednak z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Mam cichą nadzieję, że tym razem jednak się nie mylę.