- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Kamelot "Karma"
Norwesko-amerykańska grupa Kamelot niestety do zespołów w Polsce popularnych nie należy. Być może dzieje się tak za sprawą polskiego wydawcy, którym jest Koch i który to promocji ostatniej płyty nie przeprowadził żadnej (ja z takową się nie spotkałem). Właściwie przez kilka miesięcy trudno było dostać jakikolwiek album tej grupy oprócz koncertówki "Expedition". Ale po pięciu miesiącach od premiery najnowszego albumu "Karma", trafił on w końcu w moje ręce. Dla tych, co Kamelota nie znają, czyli pewnie dla większości: zespół gra melodyjny heavy metal (nazwa chyba mówi wszystko). Coś pomiędzy Stratovarius a Rhapsody. W przeciwieństwie jednak do Rhapsody, tutaj elementy symfoniczne są tylko tłem, a pierwsze skrzypce odgrywa gitara. Jest również trochę ostrzej.
Album zaczyna się dwuminutowym intrem, bardzo klimatycznym i świetnie rozpoczynającym płytę i zgrabnie przechodzi w pierwszy "prawdziwy" utwór - "Forever". Jeden z moich faworytów, istna perełka, szybko, ostro i znakomita melodia. Dalej "Wigs of Despair" podobnie, znakomity początek. Później jest trochę wolniej (ale nie wolno), "The Spell". Utwór ten jest trochę inny od poprzedniej dwójki. Za pierwszym razem nie przypadł mi do gustu, później jednak zmieniłem zdanie, melodia łatwo wpada w ucho i trudno się od niej uwolnić. Następnie pierwsza ballada. Jeżeli ktoś nie lubi akustycznych ballad - "Don't You Cry" na pewno mu się nie spodoba. W przeciwnym przypadku powinno być inaczej - utwór jest ładny i nie jest niepotrzebnie długi. Po nim czas na następną perełkę, tytułowe "Karma", chyba najlepszy utwór na płycie. Świetny początek na perkusji z operowym tłem i dalej wszystko, co najlepsze w tym gatunku metalu. "The Light I Shine On You" i "Across The Highlands" trzymają poziom i nie odstępują od reszty. Trochę gorzej jest z balladą "Temples of Gold" znajdującą się pomiędzy nimi. Ogólnie mówiąc, jest dość nużąca, ale da się przeżyć, przynajmniej gitary są nie tylko akustyczne, ale i mocniejsze. Album kończy trzy częściowy utwór "Elizabeth" o Elizabeth Batory. Zaczyna się od kolejnej ballady ("Mirror, Mirror"), niestety znów nudnawej i tylko pod koniec robi się ciekawie. Później jest coraz szybciej - "Requiem" ma średnie tempo, to dobry utwór, ale nic poza tym. I na koniec "Fall From Grace". Jest chyba najostrzejszy na płycie, a przynajmniej jego początek takie wrażenie sprawia, naprawdę solidne grzanie. Fajny utwór, nic dodać, nic ująć.
Płytę "Karma" śmiało polecam każdemu, kto gustuje w klimatach Stratovarius, Rhapsody, Gamma Ray czy Helloween (głównie za czasów "Keeper..." - I i II). Wokale są bardzo dobre, nie są zbyt wysokie i nie drażnią uszu jak w Hammerfall. Nie ma również pełnych patosu chórków i bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o liryki, to tytuły utworów, jak i nazwa grupy mogą trochę mylić, gdyż teksty bliższe są Stratovarius i raczej nie znajdziemy tu historyjek o latających smokach. W dodatku dostaniemy bardzo ładną wkładkę i wspaniałą okładkę. Jedynymi powodami, dla których płyta nie dostała 9 punktów są dwie niezbyt ciekawe ballady, reszta stoi na najwyższym poziomie i bardzo zachęcam do sięgnięcia po ten album.
Materiały dotyczące zespołu
- Kamelot