- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Judas Priest "Demolition"
Najnowsze dzieło weteranów z Judas Priest jest płytą tyleż świetną, co trudną w odbiorze. Starych fanów razić będzie niekiedy nowoczesne brzmienie, zwolennicy tegoż mogą zżymać się na kompozycyjny powrót do korzeni, pewną dozę zachowawczości w tej materii. Obydwie strony mają rację. Utwory są połączeniem metalowej klasyki z rockowym modernizmem, z większym jednak wskazaniem na tradycję.
Tak czy inaczej, jak każdy wielki album, "Demolition" wciąga dopiero po kilku przesłuchaniach. Brak tutaj co prawda hitów na miarę choćby "Breaking the Law", lecz znaleźć można sporą dawkę czadu ("Machine Man", "One on One", "Feed on Me") i świetnych, motorycznych kawałków ("Hell is Home", "Cyberface" czy "Metal Messiah"). Są także metalowo-niesamowite i piękne (głównie ze względu na śpiew Rippera i tajemnicze gitary) momenty, jak początek zwrotki "Hell is Home" czy środek "In Between". Miejscami płyta przypomina solowe dokonania Glenna Tiptona i... stary Judas Priest (początek pierwszego numeru). Trochę nie pasują tu dość przeciętne balladki (aczkolwiek pięknie zaśpiewane), a także zbyt duża ilość "technologiczno-przerażająco-niesamowitych" wstępów do poszczególnych utworów. Zupełnie zbędnych zresztą.
Jako całość, album ma klimat dość odhumanizowany, jednak dostatek genialnych gitarowych solówek trochę ociepla tę atmosferę. Warto też zwrócić uwagę na śpiew Rippera. Bez niego krążek byłby o wiele uboższy, a tak mamy do czynienia ze świetną, uzależniającą od siebie, pełną zadziornych riffów płytą, która po raz kolejny udowadnia, że Judas Priest SĄ Metalowymi Bogami.
Lost and found czy close to you to powrót do korzeni, klimat ,solo.Przywołuje takie klasyki jak A Beyond The realms of Death.
Poza tym płytka wypas.