- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Jethro Tull "Songs From The Wood (reedycja)"
Album "Songs From The Wood" jest dziesiątym studyjnym dziełem Jethro Tull, ukazał się w styczniu 1977 roku. Na płycie tej Anderson, jako główny kompozytor, prezentuje brzmienie nawiązujące swoim klimatem do folk rocka opartego na szkockich motywach ludowych. Ale nie tylko. W tworzeniu materiału brała udział cała grupa i każdy z artystów miał wpływ na ostateczny rezultat. Największą aktywnością, oczywiście poza Ianem, wykazali się David Palmer i John Glascock oraz, w nieco mniejszym stopniu Martin Barre. Generalnie ujmując, longplay powstał w sposób demokratyczny.
Ekipa stanowiła w tym czasie sekstet z dwoma klawiszowcami. Było to bardzo wygodne dla muzyków i słyszalne szczególnie dobrze podczas występów na żywo. Album zawierał dziewięć nagrań. Wśród nich są wybitne i bardzo dobre. Do ich grona możemy zaliczyć folkową kompozycję tytułową otwierającą zestaw, dalej akustyczny "Jack-In-The-Green" - gdzie wszystkie partie instrumentalne wykonał lider zespołu bez udziału kolegów. Także piosenkę o hardrockowym rozmachu połączonym z dźwiękami fletu - "Hunting Girl". Świetnie również wypada najdłuższy kawałek na płycie, raczej mało grany na późniejszych koncertach, dziewięciominutowy "Pibroch (Cup In Hand)". Utwór ten początkowo płynie wolnym rytmem na podobieństwo bluesa z riffującą tęsknie gitarą i w dalszej części, jakby dla kontrastu, z brylującym, skocznym i wesołym fletem.
Nieźle prezentuje się "The Whistler" z wyrazistą linią melodyczną i dynamicznym śpiewem powiązanym z partiami gitar. Pozostałe nagrania to niezły "Velvet Green", w którym Anderson nawiązuje w swoim zwyczaju do muzyki dawnej, tym razem renesansowej. Najmniej ciekawym jest bardzo melodyjny, ale za to mało ambitny numer "Cup Of Wonder". W stawce mamy też dwie propozycje o tematyce Bożego Narodzenia. Pierwsza to kolęda "Ring Out Solistice Bells", znana z poprzedzającej wydawnictwo EP-ki. Drugą stanowi świąteczna ballada rockowa "Fire At Midnight", która pierwotnie zamykała krążek na winylu. Kompaktowa reedycja zawiera jeszcze dwa tytuły, mianowicie "Beltane" oraz koncertową wersję "Velvet Green".
Na albumie "Songs From The Wood" nastąpił przełom, jeżeli chodzi o poziom artystyczny. Poprzednie dwa wydawnictwa Tull nie były zbyt udane. Natomiast tutaj mamy powrót do wysokiej formy i rzetelnego muzycznego wizerunku formacji. Kilka pozycji zawartych na płycie weszło do kanonu koncertowego ("Songs From The Wood", "Hunting Girl", "Jack-In-The-Green"). Zwrócić też należy uwagę na mnogość i różnorodność instrumentów wykorzystywanych przy realizacji ścieżki dźwiękowej. Obok typowego, obfitego zestawu, charakterystycznego dla Jethro Tull, słyszymy też glockenspiel (rodzaj metalowych listewek uderzanych drewnianymi pałeczkami), dzwony rurowe, bębenek arabski i inne instrumenty perkusyjne, wypełniające tło oraz tworzące bogaty klimat dźwiękowy. Między innymi w "Ring Out Solistice Bells", "Velvet Green" i "Fire At Midnight". Natomiast w "The Whistler" odzywa się marimba. Trzeba też zaznaczyć, iż wszystkie kompozycje na "Songs From The Wood" charakteryzują się melodyjnością, ładnymi harmoniami wokalnymi i instrumentalnymi oraz lekkością brzmienia.
:)
Jethro Tull to jeden z moich absolutnych faworytów praktycznie od pierwszej płyty i do dziś jestem ich wiernym fanem, mimo że lider dużo stracił z walorów swego głosu, co mnie smuci, ale co mu wybaczam. W flet za to dmucha dalej jak młodzian!