- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Jethro Tull "Minstrel In The Gallery"
Dziewiątą pozycję w dyskografii ekipa Jethro Tull nagrała podczas dwumiesięcznej przerwy w trasie "Warchild", specjalnie w tym celu zaplanowanej. Warto dodać, iż było to niezwykłe tournee, gdyż zespół podczas niego otoczył się kobietami. Jako support występowała żeńska grupa, a w przerwie na scenie gościły tancerki. Podczas występów Tull towarzyszył kobiecy czteroosobowy kwartet smyczkowy. Natomiast osobistym technikiem była niejaka Shona Learoyd, która wkrótce została panią Anderson (po rozwodzie Iana z pierwszą żoną). Poza tym wizualnie koncerty mogły zachwycać. Lider nosił średniowieczny kostium minstrela, Martin Barre ubierał się w niezwykle kolorowe i kwieciste koszule, a Jeffrey Hammond prezentował znany już wcześniej swój pasiasty uniform, do tego taki sam kapelusz i grał na gitarze pomalowanej w czarno-białe paski.
Ten album artyści zarejestrowali w okresie maja i czerwca 1975 roku we własnym nowym ruchomym studiu w Monte Carlo, które zostało zaparkowane na tyłach jednej z galerii. Stąd też wziął się tytuł płyty "Minstrel In The Gallery". Wydawnictwo trafiło do sprzedaży w październiku 1975 roku. W porównaniu do dwóch poprzednich, ze ścieżki muzycznej na tym krążku zniknęły saksofony i syntezatory. Słyszymy za to kwartet smyczkowy, nawet kwintet, jak wynika ze spisu wykonawców (czworo skrzypiec i wiolonczela). Aranżacją oraz dyrygowaniem sekcji symfonicznych mógł zająć się oczywiście nie kto inny, jak tylko David Palmer. Oprócz tego do pełni łask wracają flet i gitara akustyczna. Album zawiera siedem nagrań, w tym - na zakończenie - niespełna czterdziestosekundową akustyczną miniaturę "Grace". Zaczyna się jednak od najlepszego utworu w stawce, jednocześnie jednego z najwybitniejszych w historii grupy, czyli "Minstrel In The Gallery". Jest to kawałek hardrockowy (bez udziału smyków) z akustycznym gitarowym wstępem nasączonym średniowieczną treścią muzyczną i spokojnym wokalem lidera. Przeobraża się w niebywale urozmaiconą i dynamiczną kompozycję, z fantastycznymi zmianami rytmu perkusji, gitary i fletu.. Drugą rockową propozycją jest "Black Satin Dancer". Posiada nawet podobną do numeru tytułowego strukturę. Z delikatnym początkiem rozwijającym się w mocniejszą, pełną rozmachu formę uwypuklającą energiczny wokal i partie fletowe.
Pozostałe nagrania to najpierw jakby dwie piosenki średniowiecznego barda z gitarą akustyczną w towarzystwie orkiestrowego brzmienia ("Requiem", "One White Duck..."). Obydwie niezwykle urodziwe i nastrojowe. Dalej kompozycja "Cold Wind To Valhalla" o charakterze balladowym z dynamicznym rozwinięciem. Mamy wreszcie na koniec długą formę muzyczną w kształcie suity - pod nazwą "Baker St. Muse", ze zmieszanymi brzmieniami średniowiecznymi i barokowymi, a w finale z mocniejszą rockową barwą. Utwór trwa ponad szesnaście minut i nie wykazuje zdecydowania, w jakim kierunku zmierza jego klimat. Czy w stronę minstrela w galerii, czy do rockowego pejzażu, co jednak w końcowym efekcie nie stanowi jego wady. Kompozycja składa się z czterech nazwanych odrębnie części: "Pig-Me And The Whore", "Nive Little Tune", "Crash-Barrier Waltzer" i "Mother England Reverie".
Po nagraniu tej płyty, w grudniu 1975 roku, z ekipą Tull rozstał się basista Jeffrey Hammond-Hammond, co zakończyło czteroletni okres stabilizacji składu formacji. Porzucił on muzykę i powrócił do swojej pierwszej - jeszcze większej pasji, czyli do malarstwa. Nie był rewelacyjnym basistą. Sam zresztą o tym wiedział, ale miał bardzo dobry wpływ na atmosferę w zespole. Niektóre źródła podają, że demonstracyjnie spalił swój czarno-biały kostium sceniczny na estradzie podczas jednego z ostatnich występów.
Całkiem nieźle przedstawiają się dodatkowe utwory: "Summerday Sands", "March The Mad Scientist" i instrumentalny "Pan Dance", o które została wzbogacona najnowsza wersja kompaktowa. Do tego jeszcze mamy krótkie, niepełne koncertowe fragmenty innych nagrań, czyli tytułowego oraz piosenki "Cold Wind To Valhalla". Stanowią one jednak tylko fonograficzną ciekawostkę i niczego nie wnoszą do całości. To wydanie, jak napisał Anderson w tekście zawartym w załączonej książeczce, dedykowane jest Jeffrey'owi Hammondowi, byłemu basiście bandu.
"Minstrel In The Gallery" jest jednym z lepszych krążków formacji. Charakteryzuje się jednak nastrojem melancholii, bijącej z niektórych nagrań stworzonych przez Iana Andersona. Z pewnością duży wpływ na ów klimat miał fakt, że lider większość piosenek napisał przebywając w całkowitym odosobnieniu, przez okres jednego miesiąca, w okolicach Bożego Narodzenia 1974 roku. Teksty zawierają bowiem osobiste przemyślenia ujawniające irytację i smutek. Podobnie było podczas realizacji dźwiękowej, kiedy Ian sporo materiału nagrywał w pojedynkę. Artysta wyjawił później, że czuł się wtedy tak, jakby pracował nad własnym, solowym wydawnictwem. Podsumowując można zaznaczyć jeszcze, że jest to album, który zapewne przypadnie do gustu zwolennikom łączenia muzyki dawnej z szeroko pojętym współczesnym brzmieniem rockowym.