- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Jack Frost "Wannadie Songs"
Jack Frost, wbrew nazwie, nie jest projektem solowym, ale pełnoprawnym zespołem, mającym już w kościach kilkanaście lat działalności i pięć albumów. Teraz pojawia się kolejny dzieciak tych austriackich muzyków o jakże optymistycznym tytule "Wannadie Songs". Muzyka prezentowana na płycie to taki sobie doom metal. I nie dajcie się zmylić pierwszym nagraniem: "Me And Dark And You" (na płycie zamieszczono także teledysk do tego numeru) to zdecydowany wyjątek na tym albumie. Jest dość dynamicznie, agresywnie, grobowy wokal pogłębia paranoiczno-mroczny klimat, z którym kontrastuje całkiem melodyjny refren. Zdecydowanie najżywszy i najlepszy numer na albumie - przy pozostałych prezentuje się wręcz niczym japoński ekspres. Bo następne numery to miarowa, wolna gra sekcji, niski wokal oraz niespieszne riffy gitar, bardzo rzadko ożywiające się jakimś zawijasem. Smutek, smutek, i jeszcze raz smutek. Depresja i mrok, zdołowanie i agonia. Jeden, drugi numer w tym stylu brzmi nawet klimatycznie i ma swój urok, ale na dłuższą metę takie granie "na jedno kopyto" jest raczej niestrawne. Bo monotonne. Bo nużące. Bo po prostu nudne.
Wielka szkoda, że album nie jest mieszanką przyspieszeń (a la pierwszy numer) z klimatami, które później rządzą na albumie - wtedy byłoby to urozmaicone i znacznie bardziej nadające się do słuchania. A tak to w małej dawce może być, ale w większych - są to po prostu "Idontwannahearthem songs"...