- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Iron Maiden "Virtual XI"
Kiedy dowiedziałem się, że ukazała się nowa płyta Iron Maiden, moje odczucia co do niej były dość dwuznaczne. Z jednej strony wiedziałem, że i tak ją kupię, bo jakżeby mogło być inaczej, ale cichutki głosik w głowie powtarzał: "A pamiętasz X factor, a pamiętasz X factor,...". Nie ukrywam bowiem, iż uważam tamtą płytę za najsłabszą w dorobku Ironów. Jak się potem okazało, podejście z aż tak dużym dystansem do "Wirtualnej XI" było niepotrzebne - na pewno nie jest to płyta tak znakomita jak "Piece Of Mind" czy "The Seventh Son...", ale również wiele dzieli ją od "The X factor".
"Jedenastkę" otwiera "Futureal" - krótki, bo tylko trzyminutowy utwór, któremu na pewno nie można odmówić dynamiki, a dodatkowo na plus można zaliczyć znakomitą grę Harrisa. Niestety na niekorzyść przemawia fakt, iż - przynajmniej w moim odczuciu - jest to nagranie nieco zbyt proste (no, ale tylko trzy minuty czasu...), a co do wokalu... ech, nie ma co kryć - Bayley tu zupełnie nie pasuje i to chyba jedno z najgorszych jego wokalowych "popisów". Drugi kawałek - "The Angel And The Gambler" - to, kontrastowo, najdłuższe nagranie na płycie. Ciekawa melodyka, świetna sekcja i klawisze. Zaskakuje również Blaze, który śpiewa naprawdę dobrze, szczególnie gdy nastrojowo szepcze "don't you thing I'm the saviour...". Jedyne co mi się nie podoba, to końcówka - odniosłem wrażenie, jakby chłopcy się nieco zacięli i przez ładną chwilę grają dokładnie to samo: identyczny riff i perkusja, a Bayley powtarza "Don't you think I'm the saviour, don't you think I could save your life". Zdecydowanie lepiej byłoby skrócić piosenkę o minutkę - wtedy nie byłoby tego uczucia rozwleczenia. Trzeci numer to "Lighting Strikes Twice" - gdyby tylko był o drobinkę szybszy, można by powiedzieć, że jest naprawdę bardzo dobry. A tak jest tylko dobry, choć mój brat stwierdził, że refren brzmi dla niego trochę jakby był po chińsku. Coś w tym jest. "Clansman" - kolejny numer i moim zdaniem jest to najlepsze nagranie na płycie. Rewelacyjny bas, świetne solówki Dave'a i Jannicka, i ogólnie znakomite tempo i dynamika tak typowa dla Ironów. Trzeba też poklepać po głowie Blaze'a, który śpiewa tu naprawdę klimatycznie, szczególnie zaś zapada w pamięć przejmujące "Freedom!!!". Potem mamy "When Two Words Collide". Ta piosenka dla odmiany nieco mnie nudzi - taki sobie średniak, ani specjalnie słaby, ani dobry. "The Educaded Fool" to kawałek numer sześć na płycie, a na mojej liście to numero due z tego albumu. Zagrane z ikrą, okraszone klimatycznymi riffami i znów genialną grą Steve'a. Bayley również stanął tu na wysokości zadania, śpiewając odpowiednio agresywnie i dynamicznie. Jednak prawdziwym popisem (tym razem bez cudzysłowu) Bayley'a jest dopiero kolejne "Don't Look To The Eyes Of The Stranger". Na początku utwór jest wolny, a Blaze śpiewa nastrojowym, drżącym głosem, potem kawałek przyspiesza i także wokal nabiera ognia. A gdy cichutko śpiewa "don't look to, don't look to, don't look to the eyes of the stranger...", to można wręcz poczuć na plecach gęsią skórkę. O rewelacyjnym basie, solówkach i perkusji nie ma nawet co pisać. No i zamykające płytę - "Como Estais Amigos". Niestety, tak jak "Futureal" to nie najmocniejsze otwarcie, tak "Como..." to raczej średnie zamknięcie. Ni to ballada, ni nie-ballada, z gitarami przypominającymi mi melodię przewodnią serialu "M.A.S.H", jest nagraniem za którym nie przepadam.
Najkrócej można powiedzieć o tej płycie, iż jest po prostu dobra. Kawałki są znacznie szybsze i ostrzejsze, mają więcej życia niż przynudzające utwory z "The X factor". Także wokal robi na mnie nieco lepsze wrażenie - jakby lepiej wpasowuje się w muzykę. Nieco przymykając oko można nawet o nim powiedzieć, że jest "średnio-dobry". A co, niech się Blaze cieszy. Tym bardziej, że to jego ostatnie popisy z Iron Maiden, bo na szczęście Bruce wrócił do zespołu.... No, ale to już zupełnie inna bajka, która zostanie opowiedziana w innym miejscu i innym czasie...
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Garage Inc."
- autor: creep
- autor: RaMoNe
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Bruce Dickinson "The Chemical Wedding"
- autor: An
Black Sabbath "Master Of Reality"
- autor: Elwood
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas