- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Iron Maiden "The X Factor"
Decyzja Bruce'a Dickinsona o opuszczeniu Iron Maiden była wielkim szokiem dla fanów grupy. Oto po nagraniu wielkiej płyty, jaką bez wątpienia jest "The Fear Of The Dark", jeden z najlepszych wokalistów w muzycznym świecie odchodzi z zespołu, by poświęcić się karierze solowej! To był naprawdę wielki cios. Na marginesie warto dodać, że ta kariera poszła Bruce'owi całkiem nieźle, a niektóre kawałki są naprawdę świetne, by wspomnieć tylko "Tears of the Dragon" czy "Chemical Wedding". No, ale to nie o Bruce D. ma być tu mowa, ale o Dziewicy, wróćmy więc do tematu... Po długich poszukiwaniach zespół zdecydował, iż nowym "głosem" zostanie Blaze Bayley, wokalista Wolfsbane. Kapela ta miała okazję supportować Ironów, więc ci mogli dobrze zapoznać się z Blazem. Dodatkowo nastąpiła zmiana na stanowisku producenta - Martina Bircha, który przeszedł na emeryturę, zastąpili Steve Harris oraz Nigel Green. W związku z tym nazwa pierwszej płyty, nagranej po tych roszadach, była jak najbardziej na miejscu. Brzmiała ona " The X Factor" - a "X" jest symbolem tego co nieznane, niepewne. Innym aspektem symboliki Xa to fakt, że była to dziesiąta płyta w dorobku Maiden'ów.
Żeby długo nie owijać w bawełnę, uważam, że w tym przypadku ten "X" nie kryje za sobą niczego specjalnego. W mojej bowiem opinii Bayley jest raczej przeciętnym wokalistą, a od Bruce'a dzielą go lata... dźwiękowe. Na pewno głos Blaze'a ma pewne zalety: jest głęboki i niewątpliwie mroczny, ale gdzie mu tam do skali, siły i dynamiki z jaką śpiewa Dickinson. Ale nie tylko ten głos powoduje, iż uznaję tę płytę za najgorszą w karierze Maiden. Po prostu zdecydowana większość piosenek nie ma tej ikry i mocy, za którą zawsze uwielbiałem ten zespół. Pewnie, że Harris i spółka grają nieźle - bo też muzycy tej klasy nie mogą zejść poniżej pewnego poziomu - ale nic ponad "nieźle" nie można o tym albumie powiedzieć. A już szczególnie Nicko musiał się strasznie nudzić, gdyż prawie że nie ma kiedy się wyszaleć.
Oczywiście można znaleźć i dobre utwory, ale co tu kryć - nie ma ich za wiele. Najbardziej podoba mi się "Judgement In Heaven" - klimatyczne i dynamiczne nagranie, nabierające tempa i energii z każdą kolejną zwrotką. Ma też naprawdę świetne solo. Kolejne warte wspomnienia jest "Man On The Edge", które wyszło na singlu, a które zostało zainspirowane filmem "Upadek" z Michaelem Douglasem (swoją drogą świetny film). Fantastyczny jest tu bas Steve'a, a zwariowane tempo nieco przypomina dwie pierwsze płyty Ironów. Niezłe na "X" są także "Lord Of The Flies" (znów piosenka "filmowa" - nawiązuje do "Władcy Much"), "Aftermath" z wyjątkowo niezłym wokalem Blaze'a oraz klimatyczne "After The War" ze świetnymi, przeciągłymi gitarami. Kilka następnych piosenek można scharakteryzować następująco: ciekawy początek, a potem jest dość monotonnie i statycznie - bez pary ("The Unbeliever", "Edge Of Darkness", "Blood On The Words Hand", "2 AM"). Natomiast zdecydowanie nie podoba mi się pozbawiony energii, zalatujący gotykiem "Sign Of The Cross" oraz nudnawy "Look For The Truth".
W sumie "The X Factor" jest dość przeciętna. Uważam ją za najsłabszą w dorobku Dziewicy. Oczywiście można jej przosłuchać, co również ja od czasu do czasu czynię, ale album ten jakby przelatuje obok słuchacza. Nie wciąga, nie porywa tak jak inne płyty Maiden. Najlepszym wyznacznikiem poziomu jest odpowiedź na proste pytanie: jakie nagranie z tej płyty umieściłbym na płycie "The Best Of Iron Maiden"? Odpowiedź jest równie prosta: żadne. I to właściwie powinno wystarczyć za całą recenzję.
Na pocieszenie można jeszcze stwierdzić, iż było to przysłowiowe "dno" w karierze Ironów, gdyż już następna płyta - "Virtual XI" - jest znacznie lepsza, a wydana rok temu "Brave New World" - jest znakomita.
Dość spojrzeć na wykonanie Sign of the Cross z Rock in Rio, dopiero tam w pełni ukazał się potencjał tego numeru. I nie chodzi tu nawet o wokal Blaze'a, a o całość. Studyjnie jest to bardzo dobry utwór, zagrany w Rio - to petarda jakich mało. Nagranie z albumu zupełnie nie ma do niego startu.
Czasem mi się marzy, żeby usłyszeć Xfactora brzmiącego jak Brave New World. Chociaż kto wie, może wtedy ta płyta straciła by swój urok?
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Garage Inc."
- autor: creep
- autor: RaMoNe
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Motorhead "Overkill"
- autor: Tomasz Pastuch