zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Iron Maiden "Dance of Death"

24.11.2003  autor: Zirael
okładka płyty
Nazwa zespołu: Iron Maiden
Tytuł płyty: "Dance of Death"
Utwory: Wildest Dreams; Rainmaker; No More Lies; Montsegur; Dance Of Death; Gates Of Tommorow; New Frontier; Paschendale; Face In The Sand; Age Of Innocence; Journeyman
Wykonawcy: Bruce Dickinson - wokal; Steve Harris - gitara basowa; Nicko McBrain - instrumenty perkusyjne; Dave Murray - gitara; Adrian Smith - gitara; Janick Gers - gitara
Wydawcy: EMI Records
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Najnowsze dziecko Żelaznej Dziewicy nabyłam z rozpędu. Czekałam na nie z nieco mieszanymi uczuciami, ponieważ wcześniej spotkałam się z różnymi opiniami, zwykle jednak były to opinie skrajne - od zachwytu do obrzydzenia, nie natknęłam się na obojętne przejście nad płytą do porządku dziennego, co dawało pewne nadzieje. A kiedy już wcisnęłam play...

Otwieraczem zostało oczywiście "Wildest Dreams", które daje po uszach i basach ;-) Ot, taki szybciutki utworek w stylu "The Wicker Man". W ogóle, moje wątpliwe osłuchanie z twórczością Iron Maiden pozwoliło mi zlokalizować klimat gdzieś pomiędzy "Brave New World" a mrokiem "X Factor". Tak więc, po "Najdzikszych Snach" (czyżby mała analogia do "Infinite Dreams"?) jest już tylko lepiej. "Rainmaker" z bardzo sympatycznym początkiem i melodyjnym refrenem jest jednym z najkrótszych utworów na płycie. "No More Lies", kojarzący się mocno z... "Nomad", dzięki akustycznemu wejściu. Po plumkających zwrotkach perkusja wali jak młotem. "Montsegur" i kolejne "Brave'owe" skojarzenie, udowadnia, że pewne rzeczy się nie zmieniają - Dickinson balansuje po górnych rejestrach z gracją baletnicy... A wszystko tchnie "Siódmym synem siódmego niewolnika mocy";-). Dalej jeden z moich absolutnie ulubionych numerów - tytułowy "Dance of Death". Leciutko bujając, rozkręca się niespiesznie - w końcu ma na to ponad osiem minut. No i wreszcie przychodzi trzecia minuta... Zaskoczeniem jest orkiestra symfoniczna w tle i to, jak tam pasuje. Chyba nie muszę dłużej rozwodzić się nad opiewanym przez wszystkich ponad półtoraminutowym popisie wirtuozerii gitarzystów. Biję czołem przed dykcją Dickinsona: spróbujcie wyartykułować to zdanie w niecałe cztery sekundy:

"When you're lying in your sleep, when you're lying in your bed And you wake from your dreams to go dancing with the death"

Kiedy tylko skończymy tańczyć, lekko Blaze'owskie klimaty (przywodzące na myśl "The Unbeliever") poprowadzą nas do "Bram Jutra". Ja przeszłam przez nie bez większych sensacji. Następnie jest chrzest bojowy Nicko McBraina! Jego pierwszy tekst, czyli "New Frontier"! Bardzo fajny, wpadający w ucho refren. I pyszna solówka (przepraszam, nie poznam czyja). Dalej chyba najbardziej mroczne "Paschendale", z monumentalnymi wręcz zmianami tempa. Być może w tym momencie popełnię bluźnierstwo, ale początek mocno kojarzy mi się z... System Of A Down. Ale spokojnie, tylko początek. Już widzę te tłumy zawodzące "Hooome, faar aawaaaay, from the waaaar...", z zapalniczkami w uniesionych dłoniach. I po raz kolejny "postapocalypticzne" smyczki - "Face In The Sand". Hm... Rytm na trzy, jak w "Blood Brothers", tylko ciut niespokojniej i o wiele bardziej przestrzennie, ha, nie ma to jak symfonia. Nastrój bardzo mistyczny, jasnowidzący wręcz - tu też kłania się "Siódmy syn...":

"Can the end be at hand? Is the face in the sand? Future memory of our tragedy"

I tu, tak ni z gruchy ni z pietruchy, wyskakuje "Age Of Innocence". Jeśliby się dobrze wsłuchać, to echa takiego podejścia do sprawy można zaobserwować na "Fear Of The Dark", ale tylko echa... Utwór jakby skądś znajomy, ale zupełnie nowy, inny od tego, do czego przyzwyczaili nas panowie z Maiden. Na sam koniec absolutna perełka. Śliczna ballada "Journeyman", której refren:

"I know what I want, and I say what I want And no one can take it away"

aż ściska w dołku i na długo nie daje o sobie zapomnieć tłucząc się gdzieś po głowie. A moje dziwne skojarzenia nie znają umiaru - zaleciało mi Grzegorzem Turnauem;-) Cały czas mam ochotę wrzeszczeć, że wiem, czego chcę i mówię, co chcę, i nikt nie może mi tego odebrać. I pewnie nie tylko ja jedna...

Cały album przywodzi na myśl mnóstwo skojarzeń, pewnie głównie z rozdziału to-już-kiedyś-było, ale prawdę powiedział w wywiadzie dla Metal Hammera Janick Gers: "To zabawne, gdy wszyscy dookoła mówią, że każdy ze starych albumów Maiden brzmi zupełnie inaczej, gdyż ja pamiętam, że po każdej płycie wielu z tych ludzi mówiło, że to kolejny typowy album Iron Maiden, niewnoszący niczego nowego." Racja. Dlatego powstrzymajmy się od posądzania Ironów o kopiowanie samych siebie. Cała płyta jest szybsza od "Brave...", nie ma nagłych spadków tempa i nic nie zlewa się w całość. Tempo jest bardzo zróżnicowane, chociaż nie znajdziemy galopad w stylu "Be Quick Or Be Dead" (a szkoda). "Dance Of Death" odbieram jako manifest grupy przeciwko wszystkim niedowiarkom. Począwszy od "Wildest Dreams" ("I'm on my way"), aż po "Journeyman" ("I know what I want, I say what I want, and no one can take it away"), zespół udowadnia, że machina zwana Iron Maiden, pomimo dwudziestu siedmiu lat na scenie jest w świetnej kondycji, na właściwej drodze i bardzo mało obchodzą ich głosy krytyki. I tak trzymać!

Moja subiektywna ocena? hyh... 9. Może nie umiem wybaczyć czasowi, że płynie...

Komentarze
Dodaj komentarz »
słodka recka :)
Kvass86 (gość, IP: 89.74.134.*), 2010-02-04 03:56:44 | odpowiedz | zgłoś
j.w

Oceń płytę:

Aktualna ocena (1737 głosów):

 
 
80%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?