- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Intronaut "Habitual Levitations (Instilling Words With Tones)"
Intronaut to taka orzechowa kapela. Trudno ją rozgryźć. Padają w jej przypadku określenia takie, jak progmetal, a nawet jakieś wzmianki o jazzie, ale wszystko to jest wysilone. Gdy posłuchać, jak grają, to Dunable, Timnick, Walker i Lester sprawiają wrażenie ludzi wychowanych w leśnych ostępach albo ewentualnie uciekinierów z tego pstrokatego świata, którzy zbudowali sobie azyl gdzieś na odludziu i tańcują z duchami.
Słuchałem tej nowej ich płyty i przez pewien czas miałem wrażenie, że to, co mi przeszkadzało na poprzedniej (czyli pewnego rodzaju efekciarstwo w udziwnianiu kompozycji), na tej zostało jeszcze bardziej uwypuklone. Aż w końcu razu pewnego zastanowiłem się nad tytułem "Habitual Levitations..." i wreszcie dotarło pod czapkę, o co tutaj chodzi. Wygląda na to, że cała ta zawiła dźwiękowa masa Intronauty ma tak zamieszać słuchaczowi w głowie, że bidula nawet się nie spostrzeże, kiedy zachoruje na "Nałogowe Lewitacje".
Przy pierwszych przesłuchaniach Intronaut nie raz nabrał mnie tak, że nie byłem pewien, w którym utworze właśnie jestem. Starałem się rozkminić dźwięki, aż traciłem poczucie albumowej czasoprzestrzeni. Weźmy np. taki numer, jak "Milk Leg". Gitarowe zawijasy, postrzelone jak wzory na wielkanocnych jajkach, przechodzą w część brzmiącą, jak dźwiękowy deszcz, a następnie wędrówka wchodzi na poziom międzyplanetarny. Na "Habitual Levitations..." konkretnych gitarowych riffów nie brakuje, ale mają takie kształty i są tak pozatapiane w całość, że koniec końców, jak mnie ktoś poprosi, żebym zanucił jeden z nich, to w wielu przypadkach poddam się na starcie. Intronaut to także bajeczna praca sekcji rytmicznej. Przeplatanie ścieżek kolejnych instrumentów wychodzi tej kapeli wyśmienicie. Najpiękniejsze przykłady są chyba w piosence "A Sore Sight For Eyes".
Pewien gościu, przeprowadzając wywiad z gitarzystą i wokalistą Intronaut Sachą Dunablem, powiedział, że prawie każdy z utworów zawartych na "Habitual Levitations..." to bez mała minialbum. Może nieco przesadził, ale to chyba dobry trop, bo choć piosenki razem tworzą zwartą brzmieniowo całość, to każda z nich jest inaczej, a przy tym nie najprościej, zbudowana. Niezwykle smakowity jest "The Welding", zawierający m.in. motyw a'la Robert Fripp z czasów, gdy król nosił się na czerwono. "Killing Birds With Stones", "A Sore Sight For Eyes", "Eventual" czy końcowa "The Way Down" - to również świetne kompozycje, w których można się utopić. W zasadzie, to tylko "Harmonomicon" wypada słabiej. Muzycy trochę się siłują w tym numerze, aby połączyć kolejne jego części. Z całej tracklisty wyróżnia się najkrótszy utwór, "Blood From A Stone", bo nie zawiera bębnów i niedaleko mu do czegoś w rodzaju interludium.
"...wzbudzanie słów tonami" to druga część tytułu płyty. Jest to też wskazówka do tego, o czym mówił kiedyś jeden z muzyków grupy, a mianowicie, że wokale w Intronaut powstają na końcu. Teksty piosenek są dość krótkie, a linie melodyczne porozciągane. Taki kształt linii wokalnych dobrze nadaje się do czegoś w rodzaju hipnozy słuchacza, a przecież chyba właśnie o to zespołowi chodzi. Być może dlatego też ograniczone zostały agresywniejsze głosy. Całość uzupełnia fantastyczna jak zwykle okładka autorstwa Davida D'Andrei, który tworzył też dla m.in. Ulver czy Angel Witch.
Można zostać nieźle zakręconym, słuchając "Habitual Levitations (Instilling Words With Tones)". To pewne. Nie jestem natomiast pewien, czy zakończenie albumu jest przejawem kalifornijskiego poczucia humoru. Jeśli tak, to życzę muzykom z Intronaut, aby damska bielizna latała w ich kierunku na koncertach. Z chęcią bym obejrzał, jak się wtedy będą wykładać w tym swoim dźwiękowym rzeźbiarstwie.