zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 16 września 2024

recenzja: Insomnium "Winter's Gate"

4.09.2024  autor: Krasnal Adamu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Insomnium
Tytuł płyty: "Winter's Gate"
Utwory: Winter's Gate
Wykonawcy: Ville Friman - gitara, wokal; Niilo Sevanen - wokal, gitara basowa; Markus Vanhala - gitara; Markus Hirvonen - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Century Media Records
Premiera: 23.09.2016
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

W świecie melodyjnego death metalu fiński Insomnium ze swoim "Winter's Gate" nie jest pierwszym zespołem, który wydał album z jednym, czterdziestominutowym utworem - wspomnieć można przede wszystkim "Crimson" szwedzkiego Edge of Sanity z 1996 r. Już na starcie mogą się więc pojawić zarzuty o wtórność. Jakby tego było mało, sceptykowi, gdy grupa publikuje nagranie o dokładnie takim czasie, trudno jest nie postawić w wątpliwość, czy muzycy mieli pomysł na kompozycję inny, niż tylko wypchać nią po brzegi jedną płytę analogową. Nie warto jednak nastawiać się negatywnie - lepiej po prostu ulec pokusie sprawdzenia, jakie dzieło kwartetowi udało się spłodzić tym razem.

Ponad pół książeczki "Winter's Gate" - sam tekst dokładnie piętnaście stron - zajmuje angielski przekład tytułowego opowiadania, na którym oparto album. Autor "Bramy zimy" - z której oficjalnym polskim tłumaczeniem niestety się nie zetknąłem - basista i główny wokalista kapeli, Niilo Sevanen przedstawił historię z pogranicza fantastyki ludowej i horroru. Z perspektywy trzech postaci opisał losy grupy Wikingów płynących tuż przed nadejściem mrozu na tajemniczą wyspę w pobliżu Irlandii, na której, według napotkanego starca, powinni znaleźć złoto. Z dalszej części książeczki, ze stron z tekstami, odbiorca się dowiaduje, że - pomimo listy na tylnej okładce ograniczonej do tytułu "Winter's Gate" i tylko jednej ścieżki na płycie - podział na utwory istnieje, a są nimi kolejno: "Slaughter Moon", "The Golden Wolf", "At the Gates of Winter", "The Gate Opens", "The Final Stand" i "Into the Sleep". Granic między nimi słuchacz może nie zauważyć. Przykładowo "Slaughter Moon", mimo że sprawdziłby się jako samodzielny utwór, w "The Golden Wolf" przechodzi bardzo płynnie. "Winter's Gate" to rzeczywiście jedna długa kompozycja. Pewne motywy powtarzają się w różnych jej częściach - jak to na albumach koncepcyjnych bywa - przy czym w tym przypadku są to fragmenty tekstów.

Stylistycznie Insomnium mocno nie zaskakuje. Poza typowymi elementami melodyjnego death metalu zespół wykorzystywał już przecież w swojej twórczości melodeklamacje, szepty, miewał utwory trwające około dziesięciu minut, stosował wstawki z gitarą akustyczną, czasami klawisze, a od pewnego etapu działalności również partie czystego wokalu. Na swoim siódmym albumie, skoro zaplanował kompozycję o czasie znacznie powyżej przeciętnego, oczywiście trochę inaczej rozłożył akcenty i dobrał proporcje między kolejnymi fragmentami mocniejszymi i spokojniejszymi. Do nowości można zaliczyć, że - chociaż trochę na siłę - "Winter's Gate" da się sklasyfikować jako metal progresywny. Myśl taka wydaje się szczególnie uzasadniona w trakcie słuchania "The Golden Wolf", m.in. za sprawą pojawiającej się w środku zagrywki kojarzącej się z Toolem. Dalej jednak wszystko pozostaje już w równie satysfakcjonującym stylu, do którego Insomnium swoją publiczność przyzwyczaił. Robi się ciężej i wolniej, w tle słychać coś jakby dzwony. Na początku "At the Gates of Winter" wchodzi gitara akustyczna, potem czysty śpiew, a w przejściu do "The Gate Opens" - pianino. "The Final Stand", adaptujący kulminacyjny fragment opowiadania, muzycznie jest najwścieklejszym kawałkiem na albumie. Po nim wracają gitary akustyczne. Kończący historię "Into the Sleep" przynosi uspokojenie, pianino i krótką melodeklamację. Po ostatnich dźwiękach można stwierdzić, że ta jedna ścieżka wcale nie była za długa, a duch muzyki odpowiada prozie o Wikingach. Fragmenty majestatyczne, nostalgiczne, ciężkie, delikatne - wszystkie są na swoim miejscu.

Jeśli po pierwszych sześciu albumach Insomnium ktoś uważał, że zespół nagrywa w kółko to samo, powinien sięgnąć po "Winter's Gate". Styl grupy się nie zmienił, ale różnica kompozycyjna jest istotna. Zadaniu, które przed sobą postawili, muzycy podołali bez zarzutu. Albumu nie tylko dobrze się słucha - w co można było wątpić - ale też da się go nazwać najlepszym w dotychczasowym dorobku kapeli. Przy tym jest to też materiał do polecania entuzjastom melodyjnego death metalu jako dzieło szczególne. Należy tylko pamiętać, że opowiadanie stanowi jego integralną część. "Winter's Gate" to praca multimedialna, do czytania i słuchania - i żadna z tych warstw nie jest jedynie dodatkiem do drugiej.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Insomnium "Winter's Gate"
Nekroekonom (gość, IP: 165.225.207.*), 2024-09-04 23:35:18 | odpowiedz | zgłoś
Warto dodać, że mixing i mastering tego albumu robił właśnie Dan Swano, więc porównanie do Edge Of Sanity jest jak najbardziej na miejscu.