- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Inglorious "Death Syndrome (The Second Step To Hell)"
Przez zupełny, można powiedzieć, przypadek wpadło mi w ręce debiutanckie wydawnictwo tarnowskiego zespołu Inglorious, które stanowią tak naprawdę dwa materiały demo, w tym jedno zarejestrowane trzy lata temu w studio "Chinook", zatytułowane "...and Our Ashes Be The Symbol Of The Begining and The End". Ten kąsek zespół jednak zostawił nam na deser. Krążek rozpędza więc najnowszy stuff i zaraz po tym, jak kończy się dwudziestosekundowe intro, dostajemy w skórę solidną porcją brutalnego, gęstego niczym smoła i w warstwie tekstowej bluźnierczego black metalu. Już na tym etapie można wywróżyć grupie murowany sukces wśród miłośników krajowej ekstremy, którzy dokonaniami takich biesów, jak choćby Infernal War, Witchmaster czy Besatt zwykli swoje plecy smagać.
Być może niewielu zaskoczy, gdy napiszę, że słuchacz, po zainwestowaniu paru groszy w ten krążek, zostanie uraczony totalnie bezkompromisowym black metalem... Podobnych branżowych sloganów marketingowych (powiedzmy sobie szczerze) słyszy się bowiem na co dzień całe mnóstwo. By w pełni więc zrozumieć o czym mówię, należy wrzucić sobie taki "The New Beast Of Apocalypse" czy "Burn, Scream And Die", podczas których naprawdę ciężko złapać oddech - i nie dajcie się zwieść, moi drodzy, jakimś mozolnym, walcowatym wstępom, które zdarzają się tej grupie dość często, ale chyba wyłącznie po to, by nas zmylić. Mimo bezpardonowej nawałnicy surowych dźwięków, nie zgubiło się dość istotne jak dla mnie przeświadczenie, że pisanie naprawdę dobrych metalowych kawałków, nawet w ekstremalnych odmianach tej muzyki, polega zawsze i przede wszystkim na rzeźbieniu dobrych gitarowych riffów. Cóż warte najszybsze blasty czy najbardziej skomplikowane podziały perkusyjne, gdy gitarzysta plumka bez sensu? Wszystko ginie w jednolitym hałasie, który zamiast miażdżyć - zwyczajnie męczy. Na "Death Syndrome" nie ma takiej opcji. Niech będzie choćby już wspomniany "New Beast Of The Apocalypse" bądź rozkręcający imprezę "Come For Death". Słychać tu wyraźnie i tradycję krajowego grzania (porównania z Behemoth z okresu "Pandemonic Incantations" mocno wskazane), i mroźny powiew skandynawskich wichrów (Satyricon, Immortal, wczesny Darkthrone, Mayhem). Niejednokrotnie możemy poczuć się zaskoczeni, jak w przypadku utworu "Fucking Spring Of Ressurection", w którym tak zwaną "podwójną stopę" zestawiono z partiami akustycznymi. Ja podobne motywy słyszałem chyba tylko u Akercocke, co mówi dość dużo o pomysłowości panów z Inglorious.
Mimo iż zespół okrył się tytułową niesławą już osiem lat temu, można potraktować ich jak debiutantów. Mam podskórne przeczucie, że sporo jeszcze namieszają w naszym rodzimym podziemiu. Przesłuchanie utworów z obu okresów daje bardzo wyraźnie do zrozumienia, że oblicze formacji (choć wciąż obnażające zamiłowanie do surowego i bezkompromisowego black metalu) ciągle się zmienia, dojrzewa i wygląda na to, że pełnoprawne, debiutanckie LP może nielicho zatrząść notowaniami w posadach. Pozwolę sobie zatem zostawić mały margines w miejscu, gdzie wystawia się ocenę.