- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Incubus "A Crow Left Of The Murder"
Wydanie przez Incubus nowego krążka jest z pewnością znaczącym wydarzeniem na rynku muzycznym. Niestety, płyta jest słabiutka...
Po rewelacyjnym, dynamicznym początku w postaci singlowego "Megalomaniac", muzycy popadają w jakąś apatię, rozmarzenie i przesadną słodycz. "A Crow Left Of The Murder" do złudzenia przypomina najnowsze dokonania Red Hot Chilli Peppers na "By The Way". W miarę słuchania odbiorca staje się coraz bardziej poiritowany monotonią i powtarzalnością nagrania, tak że pod sam koniec stają się ona już naprawdę nie do zniesienia. Mnie tego albumu nigdy nie udało się odsłuchać w całości; za każdym razem w którymś momencie ulegałem ogromnej pokusie naciśnięcia przycisku "skip" bądź "stop". Wiarę w zespół można na krótko odzyskać przy kawałku nr 9, "Priceless" - jednak i to złudzenie trwa jedynie przez pierwsze pół minuty piosenki. Mam wrażenie, że w tym momencie sadystyczni artyści z Incubus zwijają się ze śmiechu, wyobrażając sobie miny słuchaczy, którym przez chwilę zrobili nadzieję... Płyty nie jest w stanie odratować nawet świetny wokal Brandona Boyda.
Niestety, z jednego kawałka albumu się nie nagra, co doskonale udowadnia nam Incubus. Nie ma się tu co rozwodzić - album "A Crow Left Of The Murder" jest żenująco słabe. Przesłuchanie materiału od początku do końca można porównać do spożycia kilograma cukru. Czwóreczka z sentymentu... i na zachętę - może jeszcze kiedyś powrócą do dawnej świetności.
Materiały dotyczące zespołu
- Incubus