- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Incarnated "Human Flesh"
Nie znam biografii Incarnated, ale mogę się domyślać, że "Human Flesh" nie jest pierwszym materiałem zespołu. Muzyka białostockiego tria to mieszanka death i grind, jest szybko i brutalnie. Gardłowy, niski wokal, dużo napieprzania i trochę grindowej "umpy", to właśnie wszystko, co oferuje nam ta płyta. Materiał jest trochę lepszy niż przeciętny, ale na podstawie tego, co słychać czy też czego nie słychać, ciężko coś więcej o nim powiedzieć. Podobnie z umiejętnościami muzyków. Płytę uzupełniają wstawki, będące prawdopodobnie fragmentami jakiegoś filmu, w postaci początku "Human Meat" oraz całego "Jack Crow's Friend", a także końcówki "Exhume Of Mortal Remains". Natomiast po tytułach nietrudno się domyślić, że teksty Białostoczan raczej nie odbiegają od typowej tematyki grindowej.
Nie ukrywam, że pół godziny w wykonaniu Incarnated mnie znudziło. Ale nie o znudzenie muzyką tutaj chodzi, w większym stopniu jest to sprawa brzmienia, które jest bardzo męczące. Zdaje sobie sprawę z tego, że domeną tego gatunku jest brzmienie niezbyt klarowne, brudnawe, jednak w przypadku tego wydawnictwa naprawdę mogłoby być ono trochę lepsze. Stłumiony bas, drażniąco dudniąca perkusja, całość czasem dziwnie syczy, szumi, jest chwilami mało czytelna. To zdecydowanie największa wada krążka. Możliwe, że przyczyną takiego stanu rzeczy był brak funduszy na dalszą pracę w studio "Hertz" i dopracowanie tej produkcji.
"Human Flesh" ma prawo dobrze bronić się "na żywo", więc nie przekreślałbym szans tego zespołu w przyszłości. Tylko niech nagra dobrze brzmiący krążek.