zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 23 listopada 2024

recenzja: In the Woods... "Pure"

16.04.2017  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: In the Woods...
Tytuł płyty: "Pure"
Utwory: Pure; Blue Oceans Rise (Like A War); Devil's At The Door; The Recalcitrant Protagonist; The Cave Of Dreams; Cult Of Shining Stars; Towards The Black Surreal; Transmission KRS; This Dark Dream; Mystery Of The Constellations
Wykonawcy: James Fogarty - wokal, gitara, instrumenty klawiszowe; Christopher Botteri - gitara basowa; Christian Botteri - gitara; Anders Kobro - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Debemur Morti Productions
Premiera: 16.09.2016
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Może niepotrzebnie się podniecam i zaraz usłyszę: "morda dziadek, bo ci pompka stanie", ale dupa trochę jednak boli, kiedy w corocznych zestawieniach albumów roku wciąż brak miejsca dla dobrych płyt, za to zawsze znajduje się "plejs" dla znanych nazw, niezależnie od tego, jakie gówno by nagrywały. Może chodzi o coś jeszcze innego. Porównując reakcję, z jaką obecnie spotyka się death metal "mejd baj" Immolation, z tym, co ludzie mówią o ubiegłorocznych perełkach muzyki w ogóle, czyli jak dla mnie Wolverine "Machina Viva", "Realms" Darkher, Alcest "Kodama" czy Katatonia "The Fall Of Hearts", stwierdzam, że planeta łaknie wpierdolu, a klimatyczne granie znalazło się jakby w odwrocie. Znaczy się powstaje tego na kopy, ale wszyscy jakby mają to w dupie. Paradoksalnie co innego można przeczytać w wywodach moich kolegów po fachu, którzy nigdy nie byli moimi kolegami po fachu (bo to nie mój fach), a mianowicie, że to death metal już ich tylko i wyłącznie śmieszy. Albo mi się popierdoliło, albo im, albo nie rozumiem. Tak czy inaczej trzymam w łapach nowy krążek In The Woods... - "Pure", o którym mógłbym co najwyżej poczytać na jakimś blogu kolesia, który wyszedł z comy po 17 latach spania, a ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał sprzed legnięcia, było "Strange In Stereo" Norwegów (i Angola, w składzie nie ma już bowiem Jana Kennetha Transetha). Nota bene płyty splutej u nas niemiłosiernie przez tych samych cwaniaczków, którzy dzisiaj zmęczeni metalem obwieszczają się ekspertami od awangardy. Takie to życie przewrotne.

"Pure" niemal idealnie wpasowuje się w te kilka zdań, które wklepałem powyżej. Płyta uwodzi przyjętą estetyką. Jest jak klimatyczne przeprowadzanie operacji na otwartym sercu, co nie zmienia faktu, że po tak długiej absencji wydawniczej w kategorii pełnych wydawnictw, tylko niewielu straceńców, którzy nie dali się zwieść opiniom sprzed kilkunastu lat, będzie w stanie należycie ją docenić. Nie wróżę In The Woods... też wielu nowych fanów. Panowie ani nie mają "coolmadafaka" fotek, ani nie grają specjalnie łatwych dźwięków, choć przyznać trzeba, że w porównaniu z tym co robili w przeszłości, teraz i tak są bardziej konwencjonalni niż kiedykolwiek.

Krążek opiewa na 10 kompozycji, z których większość oscyluje wokół 6 - 7 minut trwania. Jak więc się już domyślacie, nie jest to płyta do szybkiego pomachania banią między jednym a drugim piwem. Bez obaw jednak, bo o żadnej nudzie i przegadaniu nie ma tutaj mowy. W kawałkach rozpostartych od doomowego ciężaru, przez chwytliwe, rockowe melodie, aż po zupełne wyciszenia, wprawdzie dzieje się wiele, ale wszystko jest elegancko spasowane na zasadzie "wynikowości" i spójności. Już tytułowy, zamieszczony na samym wejściu "Pure", jest jak najbardziej reprezentatywny dla całej zawartości muzycznej płyty. Czego tutaj nie ma? "Katatoniowo - paradjsowy" "transik" riffowy, monumentalne, epickie tąpnięcia i doskonale wymieszane wokale, bezboleśnie przechodzące od delikatnego śpiewu po głęboki ryk. Przede wszystkim jednak to te dekadenckie, klimatyczne smaczki nadają wielowątkowej kompozycji odpowiedni poślizg, powodując, że słucha się tego z prawdziwą, duchową przyjemnością. "Blue Oceans Ride (Like a War)" i "Transmission KRS" kupiły mnie w sekundę klawiszami, które dla "nowożytnych" słuchaczy będą synonimem wiochy, przywodzącymi na myśl to, co robiły Tiamat i Moonspell na swoich najlepszych płytach z obydwu połówek lat 90. "Transmission KRS" skrzy się solówkami niczym "Gaia" Edlunda i spółki. Sama magia. Fani Solitude Aeternus, a szczególnie niesamowitego głosu Roba Lowe, zachwycą się z kolei rozwiązaniami wokalnymi w "Devil's at The Door" i "This Dark Dream". To aż nadto, żeby kupić moje sterane serce, ale In The Woods... jednak zdaje się nie mieć litości dla moich emocji. Kiedy wybrzmiały pojedyncze uderzenia w struny takiego "Towards The Black Surreal", plecy pokryły mi się lodowatym dreszczykiem podniecenia - toż to Anathema z okresu "The Silent Enigma" względnie "Eternity", czyli zapomnianych obecnie płyt, przy których swego czasu upadała na kolana cała metalowa Polska. No i w końcu porażający gitarową fantazją, finiszujący z błękitnym impetem fali monsunowej "Mystery Of The Constallations". Bajka.

Dzięki "Pure" In The Woods..., w ciągu tych kilkudziesięciu minut, czas cofnął się dla mnie o całe dekady. Przypomniałem sobie na nowo, za co tak bardzo pokochałem kiedyś tego typu granie. Złośliwcy powiedzą, że nie ma się czym podniecać, starsi fani też pewnikiem dopierdolą, że to już może nie ten sam zespół, bo ma nowego frontmana, ale co mi tam. To wielka radość być świadkiem rezurekcji grania tak bardzo przylegającego do dawnych ideałów, jednocześnie wciąż brzmiącego współcześnie, a przede wszystkim po prostu poruszającego. Dusza o mało z zawiasów się nie wyrwie, jak mawiał śp. Wacław Kowalski odgrywając rolę Kazimierza Pawlaka. Czyż nie to jest najważniejszą cechą muzyki prawdziwej i szczerej? Aż się spociłem... duchowo rzecz jasna. Niczym ten podstarzały alchemik z okładki zasiadam nad kosmiczną zupą, opieram łokieć na czaszce i odpalam "Pure"... raz za razem.

P.S. Nie szukajcie tej płyty raczej w sklepach, bo nakład zamknął się w 200 kopiach, o czym raczej nikt wam nie powie. Wersja cyfrowa płyty jest jak najbardziej dostępna. Warto poświęcić 10 sekund na jej zdobycie - cena "sieben ojro" z kawałkiem.

(Przeczytaj recenzję autorstwa Wolrada - red.)

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: In the Woods... "Pure"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2017-04-18 06:50:11 | odpowiedz | zgłoś
Byłem tam i upadła przed Serenades i Silent Enigma przynajmniej. Generalnie upadła przed całą trójcą brytyjskiego gothic/doom rozpropagowaną u nas przez Prezesa i jego MMP, czyli Paradise Lost, My Dying Bride i Anathema. Piękne czasy.
re: In the Woods... "Pure"
Tomek. Szczecin (gość, IP: 89.64.35.*), 2017-04-19 07:16:56 | odpowiedz | zgłoś
Wymienione zespoły widziałem wielokrotnie, niektóre nawet na wspólnych trasach, np. My Dying Bride i Anathema (Klub Trans Szczecin; 1996r.). Owszem lansowano je dosyć mocno, ale zachwyt nad pierwszymi płytami szybko minął, a kolejne pozycje nie były już tak ekscytujące. Dotyczy to szczególnie Anathemy, która dla wielu odjechała w rejony zbyt odległe. Nie będę się spierał, ale wg mnie pozostałe miały (i do dziś mają) raczej większy status.
re: In the Woods... "Pure"
Honza (gość, IP: 194.177.29.*), 2017-04-19 20:56:04 | odpowiedz | zgłoś
Skoro jesteś ze Szczecina to żałuj że nie mieszkałeś w latach 90-tych na Śląsku. Tu naprawde było polskie centrum muzyki metalowej. Tutaj nazwa Anathema czy Paradise Lost znaczyło bardzo bardzo wiele, dla setek ludzi to był największy możliwy top światowy, i te zespoły tu przyjeżdżały, i to nie raz, do Katowic, do Chorzowa, do Jaworzna, do różnych większych i mniejszych klubów. I ludzie to doceniali, a kapele odwdzięczały się genialnymi występami, których atmosfery juz dziś nie uświadczysz. Może trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale Anathema wtedy to na Śląsku byli królowie, a płyty The Silent Enigma czy Eternity to tutaj kanon.
re: In the Woods... "Pure"
Honza (gość, IP: 194.177.29.*), 2017-04-19 21:48:47 | odpowiedz | zgłoś
Zapomniałem jeszcze o Zabrzu i legendarnym, i jakże zasłużonym dla metalu Domu Muzyki i Tańca!
re: In the Woods... "Pure"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2017-04-21 05:31:26 | odpowiedz | zgłoś
Pozdrawiam kolegę ze śląska. Tu żyło się metalem, tu zaraziłem się metalem.
re: In the Woods... "Pure"
Honza (gość, IP: 194.177.29.*), 2017-04-21 13:36:06 | odpowiedz | zgłoś
Tak jak ja! Piona :-)
re: In the Woods... "Pure"
Tomek. Szczecin (gość, IP: 89.64.32.*), 2017-04-21 07:25:25 | odpowiedz | zgłoś
Nie neguję tego. Wręcz przeciwnie i cieszę się, że tak to ludzie postrzegają do dziś. Zapewniam Cię jednak, że świetne koncerty odbywały się nie tylko na Śląsku. Do najbardziej pamiętnych zaliczam m.in.: wspomniany już występ zespołów Anathema i My Dying Bride w Szczecinie (02.03.96), Paradise Lost w Poznaniu (30.10.2003), Anathema w Szczecinie (13.06.2004), My Dying Bride na Seven Festival w Węgorzewie (12-14 lipca 2013). Żałuję tylko, że recenzowanego In The Woods nigdy nie widziałem na żywo. Jakoś nam było nie po drodze :).
re: In the Woods... "Pure"
CozzY
CozzY (wyślij pw), 2017-04-26 06:02:55 | odpowiedz | zgłoś
Pewnie że padała. Nawet Zygmunt Solorz padał bo pamiętam jeszcze koncert Anathemy i MDB z Krakowa na Polsacie. Zapowiadali: Dziuba, Metz i chyba trzeci był Rogowiecki k bo ten jak wiadomo na muzyce się znał). Ja wtedy nie padałem ale teraz mi się zdarza.
re: In the Woods... "Pure"
jarema37 (wyślij pw), 2017-04-17 18:27:49 | odpowiedz | zgłoś
Dzieki (pisze do Was obydwóch) za te recenzje. Juz o nich zapomniałem. I przegapiłem powrót (?!).
Po pierwszych przesłuchaniach naprawde warta uwagi.
Ps. Do kupienia bez problemu. Na LP i CD. Wlasnie zamówiłem. 200 szt jeszcze sie nie rozeszło?!!
re: In the Woods... "Pure"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2017-04-19 00:05:35 | odpowiedz | zgłoś
Kupić można, ale jest drogo. Ja sobie sprawiłem używaną
w doskonałym stanie. Komuś się nie spodobała ta płyta...

Oceń płytę:

Aktualna ocena (58 głosów):

 
 
70%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?