- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: In the Woods... "Heart of the Ages"
Przeszywający chłód wnika głęboko w moje serce. Czuję jego beznamiętny dotyk wewnątrz moich "poszarpanych" snów. Szybuję z nim po nie kończących się obłokach wyobraźni i iluzji. Fascynująca podróż w nieznane ku Nicości, Zapomnieniui i Wieczności... Wicher Pólnocy przedziera się przez okno marzeń. Szybujący ptak dumnie pędzi do mrocznego lasu, by swym śpiewem wskrzesić uśpioną przyrodę. Matka Natura budzi się z upojnej drzemki, osaczając świat urzekającym pięknem pochodzącym z głębi duszy. Majestatyczny wicher znów wraca, by pokornie służyć swej królowej. Czuję zimno wiejące prosto z serca norweskiego lasu...
Norwegia... pierwsze skojarzenia w zdecydowanej większości biegną w stronę black metalu. Wiadomo przecież, że tamtejsza scena mocnego uderzenia słynie przede wszystkim z tego typu muzyki, a zupełnie dodatkowo z tanich sensacji i poważniejszych skandali, w które uwikłani są ludzie wchodzący w skład pewnych, poniekąd kultowych, grup. To jednak nie czas i miejsce na wyciąganie "norweskich brudów", mimo wszystko państwo to o wiele więcej ciekawego i inteligentnego ma do zaoferowanie pod względem muzycznym. Tak jest też w przypadku In the Woods... i ich debiutanckiego albumu "Heart of the Ages". Nie, nie jest to jeszcze jeden "czarny" zespół, bezlitośnie kopiujący chlubną przeszłość. Grupa zdecydowanie wyróżnia się z gęstego zalewu norweskich hord. Owszem, In the Woods... mają nawet całkiem sporo wspólnego ze skandynawską sceną (a raczej z jej odłamem), ich muzykę atakuje mnóstwo przebłysków black metalowych. Jednak klimat, ogólna koncepcja na pewno zarezerwowana jest tylko i wyłącznie dla nich. Dźwięki spajają wściekłość, szaleństwo i przeszywające zimno z harmonią, pięknem i monumentalizmem. To połączenie blackowych szybkości, surowości, szatańskich wokalów z głębią, urzekającymi melodiami, majestatycznymi zwolnieniami i normalnym, jakże uczuciowym śpiewem (dodatkowo w kilku momentach pojawiaja się ciekawy kobiecy głos). Pełno w tym wszystkim wojowniczego nastawienia do rzeczywistości, jakiejś "obłąkanej furii". Z drugiej zaś strony po solidnym ataku agresji i dzikości, dźwięki zamieniają się w bajeczną, zaciszną dolinę nad którą wiruje tęsknota, nieskazitelne piękno, głębia i natchnienie. Kontrasty te znakomicie odzwierciedlają urok norweskiej przyrody, pełnej surowości, mrocznych, nieokiełznanych tajemnic, ale też czaru i niezrównanego wdzięku. Nad muzyką wiruje duch wzniosłej symfonii, co zresztą najlepiej obrazuje "Mourning the Death of Aase", poświęcony pamięci słynnego kompozytora Edwarda Griega. Delikatne, pełne tęsknoty i mistycyzmu klawisze ("Pigeon", wolna wstawka w "Wotan's Return"), blackowa surowość i szybkość ("Wotan's Return", "Yearning the Seedes of a New Dimensions"), melodyjne, głębokie gitary ("Heart of the Ages") , monumentalizm i majestat (wszystkie kompozycje)... Doskonałym podsumowaniem całości jest utwór wieńczący dzieło "The Divinity of Wisdom". Kwintesencja wszystkiego, czym był In the Woods... na "Heart of the Ages". Prawdziwy Hymn Nocy...
Tak naprawdę powiązanie In the Woods... z black metalem skończyło się wraz z tym albumem. Niemniej każde następne dzieło potwierdzało coraz bardziej ich geniusz, niekonwencjonalne podejście do Sztuki, szczególny artyzm.
To jest właśnie dobry powrót po latach. Szkoda, że nie mogę ich zobaczyć na żywo.