- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: In Flames "Reroute To Remain"
Nareszcie w moim posiadaniu znalazło się najnowsze dzieło In Flames - "Reroute To Remain". Płyta już od samego początku istnienia wzbudzała wiele kontrowersji - krążyły opinie, że niby Szwedzi się sprzedali, a co gorzej wypalili. Wszystko to sprawiło, że chciałem jak najszybciej usłyszeć "RTR" i przekonać się na własne uszy, co tak naprawdę mają nam do zaprezentowania Skandynawowie. Od razu chcę zdementować pogłoski, jakoby In Flames stali się zespołem nu tone'owym. Niewątpliwie trasa u boku Slipknot (są jedynym zespołem wymienionym w pozdrowieniach!) wpłynęła nieco na zmianę wizerunku muzycznego, ale nie aż w tak drastycznym stopniu! (szkoda że nie zaczęli nagrywać tej płyty po trasie z Arch Enemy i Children Of Bodom - to by było coś!). Nowy album jest kontynuacją stylu zapoczątkowanego na "Clayman", a nawet na "Colony". Zespół nagrał ciekawy, urozmaicony, a przede wszystkim nowoczesny krążek. Pełno na nim różnego rodzaju elektroniki, Anders wciąż udowadnia, że dysponuje dużymi możliwościami wokalnymi, Jesper i Bjorn wymiatają całkiem nieźle, a sekcja rytmiczna powala na kolana - zwłaszcza Daniel, który wali w bębny jak opętany.
Niestety nie jest to album doskonały. Przede wszystkim jest nierówny, bo obok genialnych "Reroute To Remain", "System", "Egonomic" czy "Dismiss The Cynics" znalazło się tu miejsce dla takich miernych kawałków jak "Dawn Of A New Day" czy "Metaphor". Czyżby wypadek przy pracy? Ja bym to raczej nazwał eksperymentem zakończonym niepowodzeniem. Powstaje pytanie: po co zmieniać to, co było doskonałe? Otóż wiadomo, że zespół stojący w miejscu skazany jest na porażkę; z drugiej strony nagła zmiana może mu zaszkodzić. Jednak w tym wypadku nie ma sprecyzowanej odpowiedzi - grupie przybyło tyle samo zwolenników, co przeciwników.
Dla odmiany postanowiłem przedstawić te słabe kawałki. Pierwszy w kolejności, a siódmy na płycie to "Dawn Of A New Day". Przez cały czas Anders śpiewa czysto, utwór staje się przez to nieco cukierkowaty. Po kilku przesłuchaniach doszedłem do wniosku, że lepiej ten kawałek wyszedłby im jako instrumentalny. Gdyby wyciąć wokal, byłoby to coś a la "Acoustic Medley", "Timeless" lub "Pallar Anders Visa", tylko z dodatkiem elektroniki. Drugim "niewypałem" jest nieszczęsny "Metaphor". Za ten utwór In Flames zebrali niezłe cięgi, bo jak szwedzki zespół wywodzący się ze środowiska death metalowego, mógł nagrać kawałek w stylu country? Toż to przechodzi ludzkie pojęcie! Jest taki jeden utwór, który bezsprzecznie kojarzy się wielu ludziom ze Slipknot - "Transparent". Zwłaszcza początkowe riffy przypominają mi twórczość "dziewiątki" z Iowa, lecz to nie prawda, że to łudząco podobny kawałek do tego, co prezentuje Slipknot, bo na przykład nie spotkałem się u Amerykanów z ani jedną solówką, a tu jest i w dodatku całkiem przyzwoita. Myślę więc, że tylko dwa nieudane numery na czternaście, to nie jest aż taki zły wynik. Być może właśnie dlatego jest ich tak dużo; każdy może znaleźć coś dla siebie, tylko nie wiem, czy którykolwiek fan In Flames miał nadzieję odkryć na nowej płycie kawałek country...
Na koniec chciałem powiedzieć o moim faworycie, a jest nim "Egonomic". Zawiera w sobie wszystkie te elementy, które sprawiły, że zacząłem słuchać tej kapeli. Jest szybki, melodyjny oraz ma wpadający w ucho, ciekawy lirycznie refren:
"A liar's ambition, praised like a king
Every day in every way we're getting weaker
You won't go far with the life that you're living".
Ma tylko jedną wadę - trwa zaledwie dwie i pół minuty. ;-(
"Reroute To Remain" to album raczej dla "młodego" pokolenia, starzy wyjadacze niewiele tu znajdą dla siebie, choć parę wypróbowanych i wciąż jeszcze ciekawych patentów jest obecnych. Nowoczesność płyty podkreśla wszechobecna elektronika, która niektórych może razić swoją nachalnością, ale cóż, wkroczyliśmy w XXI wiek - erę komputerów i wynalazków, myślę, że miało to jednoznaczny wpływ na styl In Flames.
Środek ciężkości przemieścił się być może, ale dzięki temu muzyka zyskała na atrakcyjności, nie tracąc nic ze swej mocy. Motoryka pozostaje cały czas ta sama. Oczywiście fanom pierwszych dokonań będzie ciężko to ugryśc bo ortodoksi zmian nie lubią:]
Nie mniej jednak po dłuższym wsłuchaniu można coś znaleźć dla siebie.
Dla mnie bomba, a Cloud Conected na żywo w ich wykonaniu to jest mistrzostwo świata
Ta płyta jest jak najbardziej "słuchliwa", a kilka ładnych lat już od jej powstania upłynęło.
"I was told that I could fly..." :P
Nie ma sensu się szufladkować.
Pozdrawiam.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Hurtlocker "Embrace The Fall"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
(tak pisali). Ale gdzie? Czasem dadzą klawisze, w kilku piosenek a tak to całkowicie gitarowa muzyka. Jest to kawał dobrej muzyki.
Jedyny słabsza piosenka to moim zdaniem Land of Confusion, po Disturbed to już drugi cover tej piosenki jaki słyszę. Dla mnie trochę przekombinowane. Podoba mi się dodany w ramach bonusu remix Cloud Connected, powiem że nie miałbym nic przeciwko zeby cała ta płyta tak brzmiała ;) Pozdrawiam, ode mnie 9/10