zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Impaled Nazarene "Decade of Decadence"

20.07.2001  autor: Kornik
okładka płyty
Nazwa zespołu: Impaled Nazarene
Tytuł płyty: "Decade of Decadence"
Utwory: Intro; Condemned to Hell; The Crucified; Disgust Suite O:P I; Morbid Fate; Disgust Suite O:P II; Worms in Rectum; Conned Thru Life; Crucifixation; Nuctemeron of Necromanteion; Condemned to Hell; Impurity of Dawn; The Crucified; Infernus; Morbid Fate; Ave Satanas; In the Name of Satan; Fall to Fornication; Damnation (Raping the Angels); Noisrevrep Taog; In the Name of Satan; Noisrevrep Eht Retfa; Damnation (Raping the Angels); The Black Vomit; Ghost Riders; Sadogoat; I am the Killer of Trolls; Kill Yourself; Burst Command Till War; Nuclear Metal Retaliation; Instrumental I; Instrumental II; Instrumental III
Wydawcy: Osmose Productions
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Przyznam szczerze, że byłem bardzo zainteresowany ideą powtórnego wydania demówek Impaled Nazarene, gdyż niski nakład tych wydawnictw i ogromne problemy z ich zdobyciem nie napawały mnie nadzieją, że uda mi się je kiedykolwiek usłyszeć. Co prawda, ukazało się kiedyś wznowienie debiutanckiego albumu finów "Tol Cormpt Norz Norz", które jako bonus zawierało m.in. drugie demo, ale był to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Okazja do powtórnego zajęcia się tym tematem nadarzyła się w ubiegłym roku, kiedy to Impaled Nazarene obchodził swoje dziesięciolecie. Wytwórnia Osmose Productions, z którą Mika i spółka współpracuje już od dłuższego czasu, postanowiła uczcić ten jubileusz wydaniem wszystkich czterech dem na jednym krążku, mało tego, dołożyła jeszcze utwory, których nigdy wcześniej nie mogliśmy usłyszeć. "Decade of Decadence", bo taką nazwę otrzymał ów album, okazał się strzałem w dziesiątkę i z pewnością dużą niespodzianką dla fanów fińskiego kwartetu, których w Europie nie brakuje. Zanim przejdę do bardziej szczegółowego omówienia płyty, chciałbym od razu zaznaczyć, że "Decade of Decadence" skierowany jest przede wszystkim dla zagorzałych sympatyków Impaled Nazarene. Ludziom, którzy nigdy nie słyszeli tego zespołu, krążka nie polecam. Nie jest to bowiem kompilacja najlepszych utworów nagranych na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia (co mógłby sugerować tytuł), a zręczne zebranie do kupy kilku rarytasów, których na próżno można szukać na półkach sklepowych.

Krążek można podzielić na trzy części. Pierwszą z nich stanowią dwie demówki ("Shemhamforash" i "Taog Eht Fo Htao Eht"), które pierwotnie ukazały się na taśmach w 1991 roku (obie pozycje w limitowanym nakładzie 666 sztuk). Do drugiej zaliczyć można siedmiocalowe EPki ("Goat Perversion" i "Sadogoat"), które pełniły rolę zwiastunu debiutanckiego albumu zespołu zatytułowanego "Tol Cormpt Norz Norz". Ostatnim rodzynkiem są utwory zarejestrowane w 1996 roku, po wydaniu albumu "Suomi Finland Perkele", które nigdy nie ukazały się na żadnym oficjalnym wydawnictwie (a przynajmniej nie w takich wersjach). Do tej samej grupy zaliczyłbym dwa numery, które ukazały się tylko i wyłącznie na limitowanej, winylowej edycji krążka "Rapture" z 1998. Razem, około sześćdziesięciu minut muzyki, podzielonej na 33 utwory. Wydawać by się mogło, że jest to niewiele, ale wierzcie mi - dla każdego fana Impaled Nazarene, który nigdy nie miał okazji słyszeć wspomnianych wyżej demówek, jest to kąsek nie do pogardzenia. Nie będę rozwodził się nad charakterem muzyki, jaki znajduje się na tym albumie, gdyż po pierwsze płyta adresowana jest do zatwardziałych fanów grupy i oni z pewnością spodziewają się, co można na niej usłyszeć, a po drugie jest to materiał tak różny, że opisywanie każdej płyty z osobna mija się z jakimkolwiek celem. Powiem jedynie tyle, że w starszych demach czuć jeszcze powiewy black metalu, natomiast numery z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych to już industrial cyber punk sado metal - etykietka może wydawać się śmieszna, ale to właśnie w taki sposób Impaled Nazarene określa gatunek w jakim się porusza.

Osmose naprawdę się postarał. Nie dość, że materiał zawarty na tym krążku był już praktycznie niedostępny, to jeszcze wszystko brzmi niemal doskonale. Dodając do tego bardzo ładną oprawę graficzną albumu, otrzymujemy rewelacyjny produkt, z pewnością wart swojej ceny. Myślę, że fanów fińskiego zespołu specjalnie do zakupu tej pozycji nie trzeba będzie namawiać, jest to naprawdę wspaniały prezent na dziesięciolecie tej popierdolonej jak Lato z Radiem grupy.

Komentarze
Dodaj komentarz »