- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Immemorial "After Deny"
Gdybym był muzykiem Immemorial, śniłbym pewnie po nocach o przypalaniu Szymona Czecha żywym ogniem i sypaniu soli w jego otwarte rany. Produkcje wychodzące z Selani nigdy na kolana nie rzucały, choć nie wiedzieć czemu samo miejsce zyskało sobie legendarny status, to natomiast, co Czech zrobił z drugą płytą tej trójmiejskiego kapeli - "After Deny" - zakrawa wręcz na kpinę. I jeśli zespół ten ma jakikolwiek potencjał, to niestety ginie on w garażowej na dobrą sprawę produkcji. Istnienia gitar momentami trzeba się domyślać.
Po drugim pełnowymiarowym krążku tak doświadczonej ekpiy - w której na basie gra przecież były basista Behemoth, Frost - możnaby chyba tak czy owak oczekiwać więcej. A na "After Deny" brakuje tego czegoś, co zmusza człowieka do machania łbem w imię Rogatego. Znajdziemy owo nieokreślone, mityczne "to" na płytach wspomnianego Behemotha czy urzędujących po sąsiedzku Azarath i Hell-Born, Immemorial ciągle jest niestety na etapie poszukiwań. Zerka do technicznego amerykańskiego death metalu, grzebie w oldschoolowym europejskim thrashu, nieśmiało zezuje też w stronę Olsztyna, gdzie niepodzielnie włada Vader, ale póki co nie potrafi złożyć tej układanki w jedną, spójną całość. Starają się muzycy jak mogą, Karla z zapałem godnym lepszej sprawy zdziera płuca, jedzie to wszystko ostro do przodu... tylko nie wiadomo dokąd. Jazda taka na dłuższą metę jest po prostu męcząca.
Do tej pory Immemorial zapalał mi pod sufitem kontrolkę z napisem "death metal z panną na wokalu". Po zapoznaniu się z muzyką zespołu wiele się nie zmieni. "After Deny" w żaden sposób mnie nie rusza i pewnie szybko zacznie zbierać kurz gdzieś na tyle mojej kolekcji. Tym razem pod szyldem "kiepski death metal z panienką na wokalu i wyjątkowo infantylnymi tekstami". Cytatów nie przytoczę.