- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Illusion "Live"
Są różne albumy koncertowe. Dla mnie najlepsze są te, które są zapisem jednego, konkretnego koncertu w całości, a nie będące zlepkiem fragmentów występów z różnych miejsc. W wydawaniu takich krążków dominuje formacja Iron Maiden, która obrała strategię "płyta studyjna - koncert cd i dvd ją promujący - kolejna płyta studyjna". Do moich ulubionych albumów "live" zaliczam "Decade Of Aggression" Slayer, "Alchemy" Dire Straits oraz "Bolilol Tour" Illusion. Wszystkie te płyty (mimo różnic muzycznych) cechują żywiołowość, wykonanie utworów o wiele energiczniej niż na ich studyjnych odpowiednikach oraz wspaniała publiczność, której skandowanie, żywiołowe reakcje, śpiewanie tekstów sprawiają, że mamy do czynienia z autentycznym zapisem wydarzenia muzycznego, podczas słuchania którego możemy poczuć jakbyśmy tam byli.
"Bolilol Tour" Illusion był wyjątkowy pod każdym względem. Pomijając wspaniale zagrane utwory, obfituje w różne wydarzenia, których świadkami stajemy się słuchając ich zapisu. Kogoś pobiła ochrona, więc zespół przerwał koncert ("Na naszych koncertach nie ma przemocy i jeżeli właściciel klubu nie może tego skumać, to do widzenia"), komuś ktoś się włamał do samochodu, o czym Lipa informuje przez mikrofon, to znowu podczas zmieniania taśmy do rejestracji koncertu panowie chwalą się tatuażami na scenie ("Poproście Tomka, żeby ściągnął koszulkę!"). To wszystko sprawia, że nie tylko słuchamy zarejestrowanych na taśmie piosenek, ale po prostu "wirtualnie" uczestniczymy w tym koncercie. Ta płyta była po prostu prawdziwa, autentyczna. W trakcie wykonywania "140" zepsuł się mikrofon. Muzycy przerwali i zanim zaczęli grać ponownie, Lipa skomentował "...po zaistniałym przypadku mikrofonu wiadomo, co to będzie za płyta". Każdy "normalny" zespół wyciąłby taką wpadkę, ale nie Illusion.
Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Ano dlatego, że nowemu albumowi koncertowemu Illusion brak po prostu całej tej autentyczności, tej energii, tego spontanu, no i przede wszystkim brak na tej płycie... publiczności. Wszyscy fani Illusion doskonale wiedzą, jakim dynamitem na scenie jest Tomasz "Lipa" Lipnicki. Jego energia jest wręcz zaraźliwa, jego absurdalne zapowiedzi utworów ("Następna piosenka jest piosenką następną"), komentarze dają nam przekonanie, że ten facet na scenie bawi się równie dobrze, jak my pod nią. Gdy zespół zagrał pierwszy raz po reaktywacji w 2008 roku we Wrocławiu, widać było doskonale, jak fani czekają na każdy tekst Lipy, jak energicznie reagowali na każde słowo padające ze sceny. Byłem w swoim życiu na wielu koncertach, ale chyba jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ludzie (wypełniona "Hala Stulecia") tak głośno i chóralnie śpiewali wszystkie teksty. Najlepiej widać to na nieoficjalnym dvd, gdzie podczas "BTS" Lipa zaśpiewał do mikrofonu tylko pierwszy wers. Potem machnął ręką, zaczął dyrygować i klaskać. Nie było sensu śpiewać dalej, skoro publiczność go zagłuszała (kto nie zna, polecam znaleźć na youtube - illusion wroclaw BTS).
Tego wszystkiego nie zabrakło na trzech koncertach, które zespół dał w Katowicach, Sopocie i Warszawie w roku 2011, ale niestety zabrakło na "Live" (a zawiera ona zapis występu z Sopotu z 5 listopada 2011). Wielka szkoda, bo muzycznie niczego tu nie brakuje. Są największe hity ("Nóż", "Wojtek", "Na luzie"), jest też sporo utworów z płyty "6", która była wydana już po "Bolilol Tour". Są też dwa nowe kawałki - "Solą w oku" oraz "Tron". Wszystko to pięknie, żywiołowo zagrane, ale wykastrowane jakby z tej autentycznej atmosfery koncertu. Są nieliczne wyjątki, gdzie publiczność zostaje dopuszczona do głosu (np. "Wojtek", "Na luzie"), ale te wyjątki pogłębiają tylko uczucie, że mamy do czynienia z niemal "studyjnym" zapisem koncertu, z dodaną jakby od niechcenia publicznością między utworami.
Wydawnictwo zawiera dwie płyty - jedną cd i jedną dvd. Kompakt zawiera 79 minut i 30 sekund muzyki, czyli tyle, ile ten nośnik może pomieścić. Szkoda, że nie wydane zostało podwójne cd. Można też było kosztem jednego utworu oddać wierniej atmosferę koncertu. Przecież takie kwiatki, jak publiczność krzycząca słynne polskie "napierdalać", a w odpowiedzi Lipa mówiący "No, jak już tak bardzo chcecie" (tak wyglądała zapowiedź utworu "Adubi") dodają właśnie tej atmosfery, tego spontanu, który sprawia, że mamy wrażenie uczestnictwa w koncercie. W ogóle dziwna sprawa, bo płyta zaczyna się od drugiego utworu, czyli od "Fame" (występ zaczynał się od "Kłów" - ja byłem w Katowicach, ale na wszystkich trzech setlista była bardzo podobna). Sprawia to niemiłe wrażenie jakbyśmy się spóźnili. Nie rozumiem też dlaczego to właśnie na płycie cd jest więcej utworów (5 sztuk) niż na dvd. Przecież to na dvd właśnie jest o wiele więcej miejsca. To dvd zresztą było wcześniej szumnie zapowiadane, że zmieni oblicze polskich wydawnictw koncertowych. O rozczarowaniu nie ma mowy, bo wizualnie jest ok, dopracowany, dobry, dynamiczny montaż z wielu kamer (podobno 12 sztuk), ale nie ma mowy o żadnej rewolucji.
W sumie przepraszam wszystkich czytających tę recenzję za to, że stale narzekam, ale w ten sposób właśnie postrzegam to wydawnictwo. Jako lekkie rozczarowanie, jako niepełny produkt. Zabrakło po prostu Illusion, mimo że album jest wypełniony piosenkami grupy. Powiem inaczej: dobrze, że byłem na koncercie w Katowicach, bo gdybym nie był i usłyszał później tę koncertówkę, to stwierdziłbym pewnie, że zespołowi się nie chce, że uszło z muzyków powietrze i odrabiają pańszczyznę. A przecież tak nie jest. To jeden z najlepszych koncertowych zespołów, tylko że na tej płycie niestety tego nie słychać. Dobry pomysł, świetna pamiątka, ale nie do końca udana realizacja. To tak, jakby Bruce Dickinson podczas występu Iron Maiden na swój słynny okrzyk "Scream for me Pcim Dolny!" - zamiast ryku tysięcy gardeł - usłyszał głuchą ciszę.
Podsumowując: świetne utwory, świetne wykonanie, ale czy to jest prawdziwy album koncertowy? Nie jest on może Solą w (moim) oku, ale do Tronu mu daleko.
P.S. Na okładce w spisie utworów widnieje "Błazen", ale zamiast niego jest na płycie "Cierń".
Ogólnie, koncert miły czysto nagrany, aż za czysto jak na koncert rockowy, ale za bardzo przefiltrowany. Żywiołowość publiki brak a wiem, jak byłem że np jak wchodzą pierwsze dźwięki "To co ma nadejść" to na 100% brawa nie milkły.
Też nie rozumiem czemu jest tak pocięty materiał, skoro wydajemy płytę z danego jednego dnia koncertowego to nawet nie powinna być naruszana set lista , a tu...hm jakby to Marlin Manson zaśpiewał " ...cut cut cut cut..."
Pamiątka : bezcenna
Oprawa graficzne : 4
Dźwięk : 5
Tego materiału jeszcze nie słyszałem, ale wolałbym aby panowie zadeklarowali się czy nowy album będzie, czy dorabiają tylko do emerytury, bo i debestof już był i lajf cidi i diwidi, a dwa premierowe numery to trochę mało.
Materiały dotyczące zespołu
- Illusion