- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Ihsahn "After"
Ile to już czasu minęło od zgonu Cesarza? Za niedługo będzie dekada. Nie ukrywam, że jam z tych, którzy w nieutulonym żalu, szczególnie po epitafium Emperor "Prometheus: Discipline Of Fire And Demise", pozostają do dzisiaj. Im dłuższy czas oddziela nas od tego grande finale ekipy Samotha, czy może bardziej Ihsahna, tym więcej głosów krytyki pod ich adresem odnotowuję. Wiadomo Król nieobecny, to plebs żądny chleba i igrzysk zaczyna się burzyć. Z ciekawszych zacytuję: "In The Nightside Eclipce" zalatuje wiochą, "Anthems To The Welkin At Dusk" to mniejsza wiocha, ale dalej prowincja, "IX Equilibrium" prawie się udało, ale nie do końca, po "Prometheus..." już w ogóle nie warto sięgać, bo to nie metal tylko onanizm twórczy. Pozostawiam to bez komentarza i nie narażam życia wypisujących te brednie, łaskawie nie wskazując dokładnego adresu, gdzie zostały zamieszczone.
Jak wiemy Tveitan i Haugen poszli swoimi drogami i bardzo dobrze. Początkowe zapowiedzi kontynuowania kariery solowej Ihsahna przyjmowałem jednakowoż z rezerwą. Bez ogródek stwierdzę, że reaktywowany jeszcze za życia jego głównej kapeli Thou Shalt Sufler czy mizdrzenie operetkowo - parablackmetalowymi zagrywkami w Pecattum omijam szerokim łukiem. Można było wyrokować o megalomanii ich twórcy i obligatoryjnie zaliczyć gościa - jako błędnie przeświadczonego o własnym geniuszu - do szeregu tych, co to lubią onanizować się każdego poranka pod własnym zdjęciem zawieszonym na lodówce. Na szczęście czy to "Adversary", czy "AngL", nagrane już pod własnym pseudonimem, okazały się muzyką naprawdę przednią i już zapowiadam, że nie inaczej jest w przypadku "After".
"Po" to płyta niesłychanie równa, bez mielizn, słabizn i przerostu formy nad treścią. Nie jestem specem od aspektów technicznych, ale rozreklamowane na YouTube przez Ihsahna zaprzęgnięcie do roboty muzyków progrockowych (Spiral Architect), pierwsze użycie ośmiostrunowej gitary czy w końcu wplatanie do ciężkich dźwięków zagrywek saksofonu - na szczęście nie okazały się wartościami samymi w sobie i tylko dla siebie. "After" to przede wszystkim spójna kompozycja, której jako nadrzędnej podporządkowane jest wszystko inne. Już po pierwszym przesłuchaniu nawet mniej wprawne ucho odkryje, że byłemu frontmanowi Emperor obecnie bliżej do takich grup, jak Death czy w większym stopniu Cynic i Atheist.
"The Barren Lands" rozkręca się spokojnie i w natchnionym rytmie, by przejść w fajnie zakręcone pasaże gitarowe wyjęte spod ręki Paula Masvidala. Kolejny "A Grave Inversed" obcina jaja wariactwami saksofonowymi i wiertarkami gitar dobrze znanymi choćby z "And The Psychic Saw..." wiadomo kogo. Tytułowy numer zbliża rzecz z kolei w kierunku Opeth z okresu "Deliverance" i "Damnation", co już trochę mnie zaniepokoiło, ale o tym zaraz. "Frozen Lakes Of Mars" wypala zagrywkami rodem z heavy metalu i mota progresem a' la Dream Theater, "Undercurrent" to jak w pysk strzelił klimat Katatonii z "Viva Emptiness". Wszystko to wymienione w ten sposób niejeden uzna za wydanie ostatnich drobnych z portfela oryginalności Ihsahna, ale jest jeszcze jedna rzecz, która nadaje tym pozornie wyeksploatowanym motywom nowej jakości. Muśnięcie emperorowego klimatu, najmocniej chyba odczuwalne w kończącym płytę "On The Shores" i genialne zastosowanie "instrumentu dętego, drewnianego". Kompletnie rozwalają wstawki saksofonu, przywołujące dramatyzmem, uwaga(!), okres polskich filmów kina sensacyjno-moralnego niepokoju z Bogusławem Lindą w roli głównej. Doskonale współgra to z atmosferą utworów ("Undercurrent"), a niekiedy bierze na własne bary potęgę bardziej niż mocarna gitara ("On The Shores"). To żadne Flapjacki, Dog Eat Dogi czy "Saxy i Sexy" lub "Budzikom Śmierć", a raczej metalowe "co tu kurwa wiesz o zabijaniu".
Świetna płyta, ale kto choć trochę orientuje się w źródłach, z których czerpie Ishahn, zgłosi pewne pretensje. Nie chodzi o mnogość zapożyczeń, bo w dobie, kiedy nagrano już dosłownie wszystko, to żadna wada. Krążek jest tak zmyślnie skonstruowany, że być może także niewielu zauważy zastosowanie identycznej zagrywki saksofonu w dwóch innych kawałkach (znów "Undercurrent" i "On The Shores"). Mnie o wiele bardziej martwi wszędobylskość ducha Mikaela Akerfeldta na tej płycie. Tak, wiem, to jego właśnie Ihsahn zaprosił do nagrywania "angL", ale kontynuacja myśli bardziej przyspawanej do Opeth niż twórczości ambitnego Norwega jest nieco irytująca. Niektóre barwy gitarowe, akustycznie zagrane melodie zlepione w jedno niczym na "Still Life" czy "Blackwater Park" mnie osobiście już irytują. Te płyty są dla mnie zupełnym zatraceniem pierwotnej magii klimatu Opeth, którą Akerfeldt odzyskał dopiero na "Watershed". Czy pomoc Szweda jest potrzebna Ihsahnowi, który w Emperor dał się poznać jako naprawdę genialny i oryginalny muzyk? To w zasadzie jedyny zarzut, jaki zgłaszam.
Po "After" sięgam bardzo często, momentami popadam w ultra zachwyt, chwilami zaś wytykam sekundy, które mogłyby spokojnie wrócić na swoje miejsce, czyli do kieszeni twórcy "Morningrise". Materiał zgłasza aspirację do dziesiątki. Mając jednak głowę na karku, nie wypada dać więcej niż 8. Vergard zdaje się naprawdę kochać muzykę. Czuć, że robi to co robi z potrzeby serca, a nie z wyrachowania. Obejrzyjcie jego lekcje gry na gitarze i radochę, z jaką wygrywa riffy czy opowiada o kolejnym projekcie. Nadto zabrał się za nauczanie muzyki w szkole. Szacun dla niego i dobra rada - będąc takim talentem zbyt oczywiste czerpanie z dorobku innego "geniusza" nie jest do niczego potrzebne. Dla mnie kolejne Opeth, biorąc pod uwagę ile miejsca na "scenie" ta grupa zajmuje, to o półtora Opeth za dużo.
Materiały dotyczące zespołu
- Ihsahn
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Satyricon "Now, Diabolical"
- autor: Megakruk
Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk
Enslaved "Ruun"
- autor: Do diabła
Kat & Roman Kostrzewski "Biało-czarna"
- autor: Do diabła