- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Hypocrisy "Hypocrisy Destroys Wacken"
Rzadko obserwuje się zjawisko występowania płyt koncertowych w kręgach grup death metalowych, a jednak Hypocrisy zdecydowało się na ten krok z myślą o fanach, aby zostawić i miłą, z założenia pożegnalną (w co wątpię) płytkę, której słuchać będą mogli, aby bić pokłony przed jedną z najlepszych death metalowych kapel lat 90.
Koncert zarejestrowany został na festiwalu Wacken Open Air i pierwsze wrażenie, jakie odniosłem słuchając tej płyty, było niedowierzanie, że to wszystko dzieje się na żywo, a nie jest sprawą jakiejś sprytnej sztuczki studyjnej, tudzież zwykłego playbacku. Osobiście głowy nie dam, czy brzmienie tego albumu nie zostało poddane profesjonalnej obróbce studyjnej, bo całą "koncertowość" tego krążka można poznać po pojawiających się między utworami zapowiedziach ("OK, next one is called..." - Tagtgren wyobraźnią nie grzeszy). A co w programie? Niewątpliwa uczta dla każdego fana Hypocrisy - począwszy od otwierającego album "Roswell-47", a dalej już "Inseminated Adoption", "A Coming Race" i wszystkie tak zwane "hity", które zespół popełnił przez lata.
Ale to nie koniec jeśli chodzi o niespodzianki serwowane fanom na kompaktowej wersji krążka (czy wspomniałem o wersji video? nie?). Po kończącym płytę "The Final Chapter" znajdziecie jeszcze cztery studyjne utwory, z których moim skromnym zdaniem tylko dwa nadają się do słuchania dla fanów Hypocrisy, a resztę zaś traktować można jako ciekawostkę lub też efekt otwartości lidera Szwedów na inne gatunki muzyczne (przykładem niech będzie wściekły, hardcore'owy "Fuck U").
Biorąc pod uwagę jakość brzmienia, dobór repertuaru i feeling na scenie jest to bardzo smakowity kąsek nie tylko dla fanów Hypocrisy, ale także dla kogoś, kto chciałby przekonać, się cóż to za zespół i co soba prezentuje. A "Hypocrisy Destroys Wacken" zdaje się być najlepszą wizytówką. Nie wiem, czy hipokryzja niszczy Wacken, ale na pewno zrobiło to Hypocrisy!