zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: HIM "Razorblade Romance"

15.01.2001  autor: Mary SAy
okładka płyty
Nazwa zespołu: HIM
Tytuł płyty: "Razorblade Romance"
Utwory: I Love You (Prelude to Tragedy); Poison Girl; Join Me in Death; Right Here in My Arms; Gone With the Sin; Razorblade Kiss; Bury Me Deep Inside Your Heart; Heaven Tonight; Death Is In Love With Us; Resurrection; One Last Time
Wykonawcy: Ville Hermanni Valo - wokal; Mige Amour - gitara basowa; Lily Lazer - gitara; Zoltan Pluto - instrumenty klawiszowe; Gas Lipstic - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: BMG Entertainment
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Całkiem młoda kapela HIM (His Infernal Majesty... hmm...) wydała swą pierwsza płytę w 1997 roku. Miała dość dobre brzmienie, nie powiem. Drugi krążek "Razorblade Romance" na pierwszy rzut oka prezentuje się też dobrze (wyłączajac fatalną i wtórną okładkę MC). Ciekawie wyglądają także tytuły utworów. Przypomnę o tym, że fińska formacja stworzyła nowy rodzaj metalu: Love Metal (nazwa bardzo kiczowata, jak na mój gust...).

Pierwszy kawałek "I Love You (Prelude To Tragedy)" już zdradza, o czym będzie. Naprawdę ciekawy wstęp z riffem gitarowym - zupełne zaskoczenie. Moja rada - nie pogłaśniaj na początku, bo pożałujesz! Sama piosenka melodyjna z mało ciekawym biciem piany w tekście. Zero gitar! Wokal z "deczka" przesłodzony.

"Poison Girl" - utwór z troszeczkę większą dawką gitarowego grzania. Normalny.

"Join Me" nawet całkiem trzyma klimat. Tylko czemu chłopaki tak żałują tego swojego sprzętu? I czemu pan Valo tak niemiłosiernie zawodzi?

"Right Here In My Arms" to szybki numer z bardzo mocnym rytmem. Wokal zwyczajowo "taki trochę nie z tej bajki", a solówa gitarowa?... Rany Boskie! Najpierw chciało mi sie płakać, ale doszłam do wniosku, że nie ma o co i... zaczęłam się śmiać - solówa jest okropna i fatalnie zagrana!

Kolejny kawałek - "Gone With The Sin" to spokojna, nastrojowa ballada (czwarty singiel). Kojarzy się troszkę z kołysanką, a troszkę z próbą powtórzenia "Wicked Game" z pierwszej płyty. Klimat utworu pasuje do wokalu, a wokal do klimatu (nic więcej w tym kawałku nie ma).

Na początku "Razorblade Kiss" słychać gitary! Święto! Ochłonęłam... Numer jak wszystkie, no może trochę więcej gitarowego grzania i idiotycznych przyśpiewek Valo. I tyle.

"Bury Me Deep Inside Your Heart" także zaczyna się (oprócz klawiszy) ostrym akcentem. Ale później V.V zaczyna śpiewać jak pedał-pierwsza-klasa i tak zostaje do końca. Pomimo większej dawki metalu, piosenka jest taka jak wszystkie, tj. słodka i śliczna.

Bardziej popowe brzmienie ma za to "Heaven Tonight" - chórki a'la "nie rób mi nic złego", dużo keyboardu i Villuś w roli głównej. Straszne...

"Death Is In Love With Us" (następny kawałek o "zróżnicowanej" tematyce) - bliźniak "I Love You (Prelude To Tragedy)", no troche szybszy. Przyśpiewki typu "ał" i "u-u" są na porządku dziennym (występują też "o-o" i "łu-łu" :)), a sam podkład muzyczny nie zmienia się przez cały numer.

Jedyny utworek, który jako-tako mi się spodobał. Wszystko przez tytuł (zmartwychwstanie) i żeńskie chórki w tle. "Resurrection", bo o nim mowa, jest kolejnym popowo-metalowym, melodyjnym, banalnym kawałkiem o przyjemnym dla ucha wokalu. Jak na mój gust, z takiego tematu można było wykroić pożądny numer death metalowy, a nie granie dla ciotek-dewotek (chodzi mi o trucie typu "kocham cię' i "całuję twe usta przesycone śmiercią").

Ostatnia piosenka "One Last Time" zaczyna się jak hicior z listy "Disco Relax" (gitara akustyczna + klawisze w niezharmonizowanym zestawieniu). Kicz w pełni (o co nie trudno na tym krążku) i ociekająca wazeliną melodyjka rodem z Doliny Muminków. Metal? Tu bym się kłóciła!

Płyta ociekająca komercją - brrrrrr... Może się podobać nastolatkom w wieku 12-17 lat (nie patrzeć na mnie!). Klasyczne "brzdąkanie", zero prawdziwej muzy. A Ville z takim pooooootęęęęężżżżżnym głosem to się do kościoła nadaje. Teksty na jedno kopyto - wszystkie o miłości (cholera, czy wszyscy są ciągle zakochani?).

Opracowanie muzyczne całkiem dobre. Z tym, że ta muzyka obraża Dobre Imię Metalu. Ano właśnie: nazwanie twórczości HIM metalem jest grzechem... Dobry temat na piosenkę?

Komentarze
Dodaj komentarz »
metal
muzykon (gość, IP: 188.47.177.*), 2010-02-25 21:26:53 | odpowiedz | zgłoś
wiecie co? zajebista mózyka. Miłośc to piekny temat do muzyki. Postarali się z akompaniamentem do tych milosnych kawałków i chylę głowe.
trzy grosze.
neveragain (gość, IP: 87.116.204.*), 2008-07-12 23:38:55 | odpowiedz | zgłoś
Fakt faktem, płyta przesłodzona, identyczne piosenki, nie to co oferowało "Greatest Love Songs Vol. 666", ale nie przesadzajmy. Znasz podłoże powstania piosenek? Nie sądzę. To jeden. Dwa, przykro mi, że nie słychać tutaj cholernego emo zawodzenia, a'la MCR czy inna komercyjna szmira. Wolę usypiać słuchając tego i znając tekst, niż skakać w rytmy 'zbuntowanych' nastolatków. Jakby nie patrzeć, płyta RR była ostro ogłaszana, reklamowana, itd., ale ma swój specyficzny klimat. Kiedyś, dawno temu, słuchałam tego, lubiłam i do dziś mam sentyment. Z tą różnicą, że tego, w przeciwieństwie do nowomodnych pseudo piosenek, mogę słuchać. A jeśli chcesz prawdziwych solówek, odsyłam do Led Zeppelin chociażby.
2
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (485 głosów):

 
 
71%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- HIM

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Slayer "World Painted Blood"
- autor: Megakruk

Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?