- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Hell-Born "Darkness"
Już sama okładka i tytuł najnowszej płyty sopockiego Hell-Born wskazują, że lekko i wesoło nie będzie. Rzut oka na niektóre tytuły utworów - "In Satan We Trust", "Dead Don't Preach", "Hellfire" - i już wiadomo, że zespół nie schodzi z dawno wytyczonej drogi "zaangażowanego" metalu, jeśli chodzi o niesione przesłanie.
A co znajdziemy wewnątrz albumu? Całkiem ciekawą, konsekwentną muzykę z charakterem. Sami muzycy zespołu jasno definiują swój styl jako "pure fucking metal!", co może zbyt wyrafinowanym czy eleganckim stwierdzeniem nie jest, ale ciężko się z nim nie zgodzić.
"Darkness" to dziewięć utworów z pogranicza death i black metalu - utrzymanych w większości w średnich tempach. Próżno tu szukać wirtuozerii, koronkowych solówek czy chwytliwych refrenów. Znajdziemy za to brudne, surowe, ciężkie brzmienie gitar i złowieszczy, zachrypnięty wokal. Prawdziwy "old school". Drobne smaczki - jak posępne, natchnione melodeklamacje delikatnie podkreślają "powagę" muzyki. Nie ma tu jednak ani krzty sztuczności, udawania czy robienia czegoś na siłę. Wszystko wydaje się przemyślane i autentyczne. Z drugiej strony ta stylistyczna jednorodność pod koniec słuchania albumu zaczyna nużyć. Brakuje tego czegoś, co nie pozwoliłoby oderwać się od słuchania tego materiału w całości.
Nie sądzę, aby "Darnkess" wylądowała na listach przebojów, mało prawdopodobne również, że zyska uznanie wszystkich fanów ciężkiego grania. Ten album adresowany jest raczej do dość specyficznej grupy odbiorców. Nie zmienia to faktu, że to przyzwoita płyta. Czarna jak smoła.