- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Hawkwind "Doremi Fasol Latido"
Witam na pokładzie kosmicznego wahadłowca Hawkwind, którego załoga zaprasza na podróż po bardziej i mniej odległych zakątkach naszej galaktyki. Oto przed Wami kwintesencja space rocka: "Doremi Fasol Latido".
Tematyka kosmiczna, zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej, była wynikiem raczej eksperymentów z chemią i farmakologią niż z astrofizyką. Szerokie instrumentarium i częste roszady w składzie spowodowały, że zarówno na tej płycie jak i na następnych mamy do czynienia z iście kosmicznymi potrawami, do konsumpcji których gorąco zachęcam.
Już rozpoczynający płytę "Brainstorm" wystrzeliwuje nas z II, a może nawet z III prędkością kosmiczną w odległe zakątki kosmosu. Tam, po jedenastu minutach lądujemy na planecie "Space Is Deep" - i wygląda, jakby środki odurzające zażyte przez muzyków przestawały działać. Takie samo wrażenie towarzyszy "One Change". Później "Lord Of Light" - czyli ponowny powrót na orbitę kosmiczną i pulsujący bas Lemmy'ego. Zupełnie inne klimaty towarzyszą "Time We Left His World Today" i "Down Through The Night". Piosenki wpasowują się trochę w stylistykę folkowo - psychodeliczną i stanowią całkiem miłą ozdobę płyty. Szczególnie akordy gitary akustycznej w "Down Through The Night". Nie mniejszą atrakcją jest także bluesowy, akustyczny "The Watcher" z wokalem Lemmy'ego. Kończące płytę "Urban Guerilla" i "Brainbox Pollution" nie pozwalają nam zapomnieć o kosmicznym pierwiastku obecnym w tym zespole i w tej muzyce. Porywają nas ponownie, i zapewne nie ostatni raz, w pozaziemskie podróże.
Ta płyta, jej poprzedniczka ("Warrior On The Edge Of Time") i dwie następczynie ("Hall Of The Mountain Grill" oraz "Astounding Sounds, Amazing Music") sprawiły, że zespół stał się ikoną space rocka i zdystansował inne grupy o lata świetlne w tej materii. I szczerze mówiąc, ciężko wskazać czemu. Wirtuozerii muzycznej jest tutaj tyle, ile w punk rocku - czyli prawie nic. Członkowie zespołu jednak doskonale zamaskowali ten mankament masą różnych instrumentów klawiszowych, syntezatorów oraz sekcją dętą. Dało to pożądany efekt. Słucha się tego z olbrzymią przyjemnością. Ze spokojem mogłaby posłużyć jako muzyka do niejednego filmu o tematyce sci-fi.
Materiały dotyczące zespołu
- Hawkwind
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
Motorhead "Overkill"
- autor: Tomasz Pastuch
Tommy Bolin "Teaser"
- autor: Tomasz Pastuch
Pudelsi "Bela Pupa"
- autor: Tomasz Pastuch