- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Hate "Erebos"
Myślę, że nie przesadzę, rozpoczynając ten elaborat od stwierdzenia, że "Erebos" to najlepsza z dotychczas wydanych przez Hate płyt. Jest to poniekąd konsekwencją skoku jakościowego, jaki dokonał się w działalności tej kapeli na początku obecnego stulecia. Pierwsze 10 lat twórczości ekipy Adama The First Sinnera, dla mnie osobiście, mogłoby zostać wymazane z kart historii. Jednak jeśli były one konieczne do tego, by powstała płyta taka jak "Erebos", nie śmiem im nic zarzucać.
Płyta brzmi bajecznie! Potężnie, przejrzyście, mrocznie i naprawdę mocno. Sound "Erebos" daje autentycznego kopa i detonuje siarczystą eksplozję pomiędzy uszami. Bracia Wiesławscy z białostockiego studia "Hertz" za swoją robotę przy tym albumie powinni dostać medal. Tych 10 kompozycji dogłębnie eksploatuje "ciemną stronę mocy", co trafnie oddaje tytuł płyty ("Erebos" z greckiego znaczy "ciemność, cień"). O ile nie jestem fanem wizerunku Hate, szczególnie tych "pomrocznych" spódnic, w których wychodzą na scenę, o tyle muszę przyznać, że w kontekście nowej płyty mrok, jakim epatuje zespół, dobrze odzwierciedla i dopełnia muzykę.
Krążek otwiera instrumentalny "Genesis". Krótki, niepokojący, bez oklepanych ostatnimi czasy w metalu batalistycznych instrumentalizacji i quazi filmowego patosu. Gitara akustyczna idealnie podprowadza słuchacza do deathmetalowej erupcji, jaką jest "Lux Aeterna". Zabójcze partie perkusji Hexena i wyziewy z piekła rodem Adama TFS składają się na świetną kompozycję, która umiejętnie łączy w sobie deathmetalową furię z blackmetalowym feelingiem. Tytułowy "Erebos" jest bardziej klimatyczny, choć nie znaczy to, że Hate grzmoci w słuchacza z mniejszego kalibru. Równe i motoryczne partie gitarowe przelatają się z bardziej chaotycznymi skokami po gryfie. "Quintessence Of Higher Suffering" to nieco wolniejsze tempo. Riff miażdży, choć brzmi nieco monotonni na tle niezwykle barwnych "Lux Aeterna" czy następnego w kolejce "Trinity Moons". Ten ostatni rozwala w pył! Kumulacja ognia, jaki wypluwa z siebie Adam i wściekłości jego gitary wspieranej przez partie Destroyera, składają się na apokaliptyczny rozmach tego numeru. Od połowy utworu kompozycja nabiera znacznie bardziej blackmetalowej barwy. Może dlatego końcowa solówka nie jest tak siarczysta, jakby mogła być...
Kolejny w zestawie "Hero Cults" mi osobiście przywodzi na myśl Behemotha z okresu "Zos Kia Cultus", szczególnie swoim początkiem. Ten kawałek nieco nudzi, odstając elokwencją od reszty, choć nieco nadrabia zakończeniem. Ale jego brzmienie jest kapitalne. Wielopoziomowe, przejrzyste, a jednocześnie intensywne i agresywne. Kolejny kawałek, "Transsubstance", jest chyba najbardziej wyróżniającym się na całym "Erebos". Melodyjny, nienawistny i utrzymany w wolniejszym tempie. Ma fajne werble w połowie i sporo industrialnego klimatu, tak w tle, jak i w solówie pod koniec kompozycji. "Hexagony" zaś zaczyna się w ostrym sprintem, by za chwilę zwolnić i wydać na świat chyba najbardziej melodyjną solówkę tej płyty. Końcówka idealna dla miłośników zwierzęcego zamiatania włosami. Przedostatni "Wrists" to bardzo klimatyczna kompozycja. Znowu coś w stylu Behemotha. Ciężko uciec od porównań do ekipy Nergala. Oba zespoły rzeźbią w tej samej branży i na podobnym poziomie. W tym wypadku jednak wokale Adama TFS wydają mi się bardziej przekonujące niż Nergala. Zamykający płytę "Luminous Horizon" to najdłuższa z kompozycji na "Erebos". Tempem przypomina początkowy "Lux Aeterna" - szybki, ostry i mroczny death metal. Świetny kawałek, jeden z najlepszych w zestawie. Bardzo zróżnicowany i bogaty. Niezwykle ciekawym fragmentem jest moment, gdy wokale chowają się pod gitarową solówkę. "Luminous Horizon" idealnie pasuje na zamkniecie płyty. Mocny refren, mroczny nastrój i zapadające w ucho riffy są reprezentatywne dla całego krążka i pozostają w pamięci słuchacza.
Sporo obiecywałem sobie po tej płycie, gdyż nie do końca przekonywał mnie do siebie wydany w 2008 roku krążek "Morphosis". Choć niezły, nie dorównywał "Anaclasis: A Haunting Gospel of Malice & Hatred" (2005 rok), a już na pewno zostawał w tyle za świetnym "Awakening of the Liar" (2003 rok). "Erebos" jest płytą zróżnicowaną, autentycznie mroczną, ze świetnymi riffami i doskonałym brzmieniem. Kompozycje mają zróżnicowane tempa i prócz opętańczego napierdzielania w instrumenty, słychać tu prawdziwe granie, na wysokim poziomie. Utwory są przemyślane, barwne i aż chce się do nich wracać. Wszystko to sprawia, że "Erebos" jest płytą, jakich nie słyszałem wiele w 2010 roku. Prawdziwy ogień i siarka. Prawdziwy death - blackmetalowy bękart z piekła rodem. To jest, proszę państwa, muzyka z przedziału "klasa światowa"!
Bracia Wiesławscy z Herz Studio odwalili doskonałą robotę, podobnie jak przy albumach Nervecell
Materiały dotyczące zespołu
- Hate
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk
Hunter "Hellwood"
- autor: Megakruk
Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk
Calm Hatchery "Sacrilege Of Humanity"
- autor: Megakruk
Amorphis "Skyforger"
- autor: Megakruk