Recenzowane promo to tylko pięć utworów z najnowszej płyty w dorobku rodzimych deathmetalowców Hate, która ukazała się na rynku 18 czerwca. Materiał promocyjny otrzymałem już jakiś czas temu, jednak napisanie czegokolwiek o nim odwlekło się do teraz...

Przejdźmy do muzyki. Całość utrzymana jest w czysto deathmetalowej konwencji. Średnio trzyminutowe utwory, brutalny, szybki (naprawdę tempa są czasem zabójcze - wyrazy uznania dla Mitloffa) death z uwielbianymi przez mnie ciężkimi zwolnieniami. W ciągu tych kilkanastu minut Hate mknie do przodu z potężną siłą, bez zbędnych ceregieli. A chwile wytchnienia dają ciekawe wstawki między albo w trakcie poszczególnych numerów.

Płytę cechuje dobra produkcja. "Mięsiste" gitary, dobrze brzmiący niski growl Adama. Słuchając tych pięciu kompozycji (a właściwie czterech), nie do końca wiem dlaczego, ale materiał ten przywodzi mi na myśl wczesne dokonania Deicide. Być może to za sprawą tempa, może to te specyficzne, "piszczące" solówki?

Ten kwadrans muzyki to kawałek solidnego death metalu, nie wyłamującego się poza ramy gatunku, sprawnie zagranego przez dobrych muzyków. Hate jest w naprawdę dobrej formie. Czekam, kiedy w moich rękach znajdzie się duża płyta, wtedy będę mógł napisać więcej.