- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Hate "Anaclasis: A Haunting Gospel Of Malice And Hatred"
O tym, że polski death metal ma się dobrze, wie już chyba cały świat. O tym, że Hate należy do krajowej czołówki, też nie trzeba przypominać. Jakiej więc spodziewano się płyty po bardzo udanym "Awakening Of The Liar" z 2003 roku? Oczywiście świetnej. I taka powstała.
Zaczyna się od demonicznego intro do tytułowego utworu. Zaraz potem uderza w słuchacza ciężka, przesterowana gitara, szybka perkusja i niski growl. Tempo, ostre riffy, gdzieniegdzie wyjący flażolet. To zapowiedź tego, co będzie się działo przez kolejne czterdzieści minut. Agresywny lecz przemyślany death metal w wykonaniu Hate na pewno nie pozwoli nam zasnąć. Osiem utworów, w tym trzy absolutne diamenty, to nie tylko pierwsza liga mocnego, brutalnego grania, ale przede wszystkim przejrzystość, świetne brzmienie i zrozumiały(!) wokal. Takich narzędzi użył Hate, aby wcielić w życie kilka niezłych muzycznych pomysłów.
"Hex". Według mnie absolutny faworyt albumu. Nie wiem w czym tkwi jego fenomen, bo "Hex" to nic innego, jak 5 riffów zagranych w różnych konfiguracjach. To palm muting, to tremolo, do tego za każdym razem inna perkusja i mamy utwór, który w ciągu czterech minut połamie nam wszystkie kości i zmusi do wciśnięcia "repeat track".
"Immortality". Dobre tempo na początku, zwrotka pocięta flażoletami, a później niemal blackowa głębia, która do złudzenia przypomina mi patenty użyte przez Immortal na "Sons Of Northern Darkness". Bardzo udane zestawienie deathowej ciężkości z duszą klimatycznego black metalu.
"Fountains Of Blood To Reach Heaven". Zbudowany jest trochę na tej samej zasadzie, co "Hex", ale oprócz częstych zmian tempa, ma w sobie jeszcze coś interesującego. Powolna, majestatyczna solówka z ciekawym dysonansem, która kończy utwór, to dowód na to, że w agresywnym death metalu jest miejsce na czyste brzmienie gitary i to niekoniecznie od dwudziestego progu wzwyż, w tempie trzydziestodwójkowym. Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia tego utworu.
Te trzy numery to tylko wynik subiektywnej selekcji, która przy tak wysokim poziomie albumu była sprawą dość trudną. Jest jeszcze pięć świetnych kompozycji, każda inna i na swój sposób interesująca. A wszystkie są rezultatem pracy samodzielnego, dojrzałego Hate, który wreszcie wyzwolił się spod przemożnego wpływu Deicide. Co do tekstów, chwali się Adamowi, Pierwszemu Grzesznikowi, że przysiadł nieco nad mitologią starożytną. W moim skromnym mniemaniu, bardziej to odkrywcze niż eposy o płonących krzyżach.
Album oceniam na 9 - dlatego, że wierzę, że otwartych na eksperymenty i stale rozwijających się muzyków Hate stać na jeszcze więcej.
Materiały dotyczące zespołu
- Hate
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Europe "Last Look At Eden"
- autor: tjarb
Heavenwood "Swallow"
- autor: szalony KaPelusznik
Silver Samurai "Back to the 80's"
- autor: Aneta Gliwicka
Bon Jovi "One Wild Night - Live 1985-2001"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman