zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Happy The Man "The Muse Awekens"

24.01.2005  autor: ad
okładka płyty
Nazwa zespołu: Happy The Man
Tytuł płyty: "The Muse Awekens"
Utwory: Contemporary Insanity; The Muse Awekens; Stepping Through Time; Kindred Spirits; Lunch at the Psychedelicateseen; Slipstream; Barking Spiders; Adrift; Shadowlites; Maui Sunset; II Quinto Mare
Wykonawcy: Framk Wyatt - saksofon, syntezatory; Stanley Whitaker - wokal, gitara; David Rosenthal - syntezatory; Joe Bergamini - instrumenty perkusyjne; Rick Kennel - gitara basowa
Wydawcy: Inside Out
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Praca recenzenta, poza wieloma oczywistymi profitami które przynosi, a nad którymi rozwodzić się tu nie będę, wiąże się niekiedy z obowiązkami niekoniecznie przyjemnymi. Do takich kropelek goryczy zalicza się na przykład recenzowanie krążków na wskroś przewidywalnych, nieoryginalnych, słowem kiepskich, po przesłuchaniu których ogarnia mnie święte przeświadczenie, że nigdy więcej do mojego odtwarzacza się nie zbliżą, a następnie rozwodzenie się nad nimi - żmudna i skrupulatna analiza, którą należy przelać na papier... Niestety, właśnie do tego gatunku nagrań zalicza się album grupy Happy The Man pt. "The Muse Awakens"...

Jest to płyta z artrockowymi ambicjami, zainspirowana ponoć takimi tuzami muzyki progresywnej jak King Crimson, czy Genesis. Efekt jednak jest w porównaniu do aspiracji absolutnie niewspółmierny i bardzo rozczarowujący. Przede wszystkim, brzmieniowo album jest całkowicie wysterylizowany z drapieżności i przesycony łagodnymi, elektronicznymi barwami, wzbogaconymi gdzieniegdzie naturalnymi klawiszami i instrumentami dętymi drewnianymi. Jednakże i w tych brakuje przyjemnego kojącego ciepła, co sprawia, że całość brzmi bardzo "komputerowo" i bezpłciowo. Pod względem kompozycyjnym natomiast nie sposób odnaleźć tu żadnych przejawów inwencji czy oryginalności - jest to bezproduktywne krążenie w kółko, ciągłe wariacje na bazie kilku utrzymanych w jazzowej stylistyce schematów. Nie potrafię nawet wyróżnić z albumu choćby jednego numeru - wszystkie, jak gdyby celowo wyzute z indywidualności i pomysłu, mieszczą się w powyższej charakterystyce.

Muzyka ta brzmi jak żywcem wyjeta z gry komputerowej i chyba właśnie tam jest jej miejsce... Nie wzbudza we mnie choćby namiastki jakichkolwiek emocji. Kolejny dowód potwierdzający tezę, iż w rocku progresywnym tak naprawdę nic nie dzieje się już od wczesnych lat 80... Płyta, obok której przechodzi się całkowicie obojętnie, niczym obok słupa telegraficznego...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (29 głosów):

 
 
48%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?