- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Halucynogen "Zaraza"
Długo trzeba było czekać, aż Halucynogen dojrzeje do wydania debiutanckiego albumu. Od powstania rzeszowskiej grupy minęło półtorej dekady, a w tym czasie zespół zaliczył jeszcze kilkuletnią przerwę w działalności. Powrócił jednak i pozostał wierny stylowi tytułowania zbiorów swoich nagrań: po minialbumach "Virus" i "Epidemia" nadeszła pora na - notabene opublikowaną w trakcie stanu epidemii w Polsce - "Zarazę".
Na trwający prawie pięćdziesiąt minut zestaw złożyło się dwanaście - po odliczeniu jednego intra - utworów, których głównym autorem jest wokalista i gitarzysta Maniek. Na otwarcie kwartet wybrał mocny akcent - "Trupi" uderza rytmicznym wejściem, do którego można pomachać głową. Twórcy postawili jednak również na klimat i po spowolnieniu w drugiej połowie utwór brzmi stosunkowo przestrzennie. Podniosły nastrój pojawia się jeszcze chociażby w "Martwym", ale ogólnie nie ma go na "Zarazie" wiele. Więcej razy przyciąga uwagę na zmianę szybsza i wolniejsza praca sekcji rytmicznej, np. w "Nienawiści".
Cały materiał to głównie utrzymany w średnich tempach i nieprzytłaczający zagęszczeniem dźwięków thrash metal ze znaczną domieszką death metalu. Ten drugi gatunek przeważa m.in. w ciężkim "Zabójcy", z jednym z lepszych riffów na albumie. Rozpiętość stylistyczna jest jednak na "Zarazie" większa. Już na początku drugiej w kolejności "Psychozy" wyczuwalne są punkowe korzenie thrash metalu, po czym muzycy ocierają się o black metal.
Różnorodność przejawia się też w rodzajach wokalu: Maniek może i po prostu lekko zadziornie śpiewać, i sięgać po stylistykę hardcore'ową, np. w "Upadłym", jak i nisko lub wyżej growlować. Zwykle jego głos zmienia się wielokrotnie w ramach jednego utworu, co często wypada efektownie, szczególnie np. w "Obcym".
Cała ta mieszanka stanowi jednak spójną i atrakcyjną całość, a przy tym - choć nie nazwałbym jej oryginalną - nie potrafię wskazać zespołu, który mógł być dla Halucynogenu główną inspiracją. Można mieć skojarzenia z Katem, słyszeć coś znanego z wolniejszych kawałków Slayera, a część partii wokalnych kojarzyć z Dezerterem.
Ostatnim elementem układanki, o którym warto wspomnieć, są teksty po polsku, w stylu nie tylko metalowym, ale też lekko punkowym. Jako najchwytliwsze fragmenty wyróżniam wyliczankę w drugiej połowie "Kłamcy" i refren "Proroka". Przekazywaną treść dobrze uzupełnia książeczka z osobną ilustracją dla każdego utworu.
Kwartet zaprezentował równy materiał, który sprawdza się podczas słuchania w domu, a i na koncerty w większości powinien się nadać. Trudno jest się do czegokolwiek przyczepić, zwłaszcza że Halucynogen ma tak skromny dorobek, że nie miałem względem jego nowego dzieła wysokich oczekiwań. Standardy, poniżej których nie chcę, żeby zespół w przyszłości schodził, wyznaczone zostały za to tym albumem. "Zaraza" trzyma się mocno i życzę jej, żeby się rozprzestrzeniała.